Rozdział 25
Damy dworu w akcji
Tamara i Ayumi oczekiwały z niecierpliwością na
wieści z frontu. Jak do tej pory otrzymały tylko krótki list od Akiko, która
informowała w nim, że została odbita przez ludzi Lena i teraz rusza z całym
jego oddziałem na wojnę. Dziewki ucieszyły się z tego z jednej strony, chociaż
z drugiej było im smutno, że na najbliższe parę miesięcy będą pozbawione towarzystwa
starszej Namady. Do tego czasu za towarzystwo będą musiały wystarczyć im
Wiktoria, jej przyjaciółek - rudej Emanueli i szatynki imieniem Ela - oraz
królowej Joanny. Mieszkały teraz same w apartamencie.
- Jak długo będziemy tu jeszcze
tkwić? - spytała któregoś dnia Tamara.
- Nie wiem - odrzekła Ayumi -
szybciej niż przed końcem wojny się na nie uda.
- Szkoda - wyznała znudzona Tamara.
Ayumi
przyjrzała się jej zza kosmyków wiśniowych włosów, których grzywka opadała jej
na oczy. Zauważyła monotonię bijącą od młodej dziewczyny. "Pewnie ona też
tęskni" - pomyślała - "nie widziała go już... sama nie pamiętam ile
to już miesięcy."
- Mnie też ich braknie -
powiedziała do dziewczyny i przytuliła ją.
- Ich?
- Akiko, twojego kolegi Lena, mojej
córki...
- Nigdy nie opowiadałyście niczego
więcej o waszych dzieciach.
- Sama nie wiem dlaczego... Chcesz
posłuchać? - zapytała Namada, a Tamara odpowiedziała jej skinieniem głowy - no
dobra, więc moja córka jak pamiętasz ma 16 lat - zaczęła opowieść - jest bardzo
do mnie podobna. Na imię ma Róża. To z powodu tego, że gdy mój świętej pamięci
mąż... - zrobiła przerwę na złapanie oddechu. Widać było, że dawno nikomu o tym
nie opowiadała - on... kiedy mi się oświadczył zrobił to w obecności wielu
róż... czerwonych, żółtych i białych. Potem kiedy ją poczęłam, robiliśmy to w
łożu pełnym płatków róż. Kiedy się urodziła dostałam od niego bukiet. Zgadniesz
jakich kwiatów?
- Róże - zgadła różowo włosa.
- Tak. Mieszkaliśmy niedaleko
granicy z Rumlandią, w Szarym moście. Mój mąż był dyplomatą chana. Przebywał
właśnie na inspekcji w Twierdzy Dzikie Pola. Chan chciał zawrzeć sojusz z
Rumlandią i Skandynawią żeby pognać do lasu i podporządkować go ludziom.
Niestety... - głos Ayumi się załamał - wiesz już co było potem.
- Przykro mi - wydukała dziewczyna.
- Historię mojej siostry opowiem ci
innym razem. Teraz pora odwiedzić królową.
Ubrały
się w takie same - ale innych rozmiarów - proste, białe suknie, z małym
dekoltem i koronkami rękawach i mankietach.
Wejścia
do komnaty gdzie przebywała królowa strzegło jak zwykle dwoje strażników. Zawsze
strzegli go dwaj z pośród czwórki najbardziej zaufanych żołnierzy Gwardii
Królewskiej. Monarchini stworzyła tę formację wkrótce po tym jak jej mąż
opuścił miasto zostawiając w nim nie wielki garnizon. Z tego powodu miasto nie
wielu obrońców i stróżów prawa. Wobec tego jej wysokość Joanna stworzyła przy
pomocy wspomnianej czwórki Gwardię Królewską. Liczebność gwardii wynosiła 50
osób. Do jej zadań należało bronić pałacu, królowej i pilnować porządku na
ulicach w pobliżu.
Obaj
mężczyźni pełniący wartę byli wysokimi, blondynami, o przeciętnie opalonej
skórze. Ubrani byli - zbroje wykonaną z prostokątnych, żelaznych płytek,
połączonych żelaznymi kółkami. Płytki nachodziły na siebie, tworząc zwartą konstrukcje.
Pod szyją zbroje miały rozcięcia, których obie strony połączone były
sprzączkami, wykonanymi z pozłacanych maleńkich koron. Ten rodzaj pancerzy
nazywany był bechterem. Pod pancerzem mieli szare, wełniane spodnie, przepasane
pasem ze skóry. Do boku pasa przyłączony był sztylet. W dłoniach trzymali
halabardy, a na głowach nosili stalowe misiurki. Duże dłonie ukrywali w
skórzanych rękawicach. Takie same stroje nosiła reszta gwardii.
Ayumi
przywitała się z wartownikami, po czym ci otworzyli wrota do komnaty, gdzie
królowa przyjmowała gości.
Za
progiem czekały już na nich pozostałe damy dworu. Emmanuela i Ela siedziały po
lewej stronie królowej, a Wiktoria po prawej. Obok tej ostatniej były jeszcze
dwa puste krzesła. Ayumi oraz Tamara ukłoniły się monarchini i zajęły puste
miejsca.
- Dobrze was widzieć - zaczęła jej
wysokość - nasz władca życzy sobie abyśmy zajęły się przybywającym do nas w
gościnę dyplomatą z Ministerstwa Magii.
- Czego oni od nas chcą? - spytała
Wiktoria - wasza wysokość - dodała szybko.
- Tego Marc nie pisze, ale dowiemy
się jak tylko przybędą.
- A wiemy kim będą? - wtrąciła
Ayumi.
- Tak. Będą to Lena Green,
która jest dyrektorem wydziału współpracy z ludzkimi, nie magicznymi istotami
żyjącymi w Czarnolasie. Syriusz Black, komendant sił porządkowych na zachodzie
ministerstwa - tu Joanna zrobiła krótką przerwę by pomyśleć o reszcie gości - i
David Bell, dyrektor wydziału dyplomacji. Z pewnością będą mieć liczną świtę.
-
Kiedy przybędą wasza miłość? - spytała Emmanuela.
-
Już do nas lecą. Myślę, że jutro do nas zawitają. Z tego powodu uznaje was
wszystkie za swoje dwórki i liczę, że będziecie godnie nas reprezentować na
wszystkich spotkaniach.
-
Przylecą? - zdziwiła się Tamara - na miotłach?
-
Nie kochanie - odpowiedziała łagodnie królowa - mają dywany, a na nie wejdzie
więcej ludzi.
Reszta dnia minęła na
przygotowaniach. Joanna, Ayumi i Wiktoria komponowały jadłospisy na posiłki.
Ela pilnowała służby szykującej wielką sale w pałacu. Emmanuela podobno czytała
książkę o zwyczajach czarodziejów, lecz Tamara wiedziała, że ruda tak na prawdę
zabawia się w swojej sypialni z królewskim bardem. W tej sytuacji samotna
Tamara pogrążyła się lekturze książki czytanej rzekomo przez rudowłosą.
Z początkowych stron
dowiedziała się, że mieszkańcy kontynentu spierają się od lat czy czarodziejów
uznać za ludzi czy dołączyć ich do gromady czarnoleskich stworów. Z tego powodu
co jakiś czas wybuchały wojny między Ministerstwem, a krajami leżącymi w
bezpośrednim sąsiednie lasu, chociaż zdarzały sie i naloty magów na państwa
leżące na zachodnich terenach. Magów nie było dużo, ale dzięki swojej tajemnej
wiedzy mogli walczyć z dużo liczniejszymi armiami. Zbroje były bezradne wobec
większości zaklęć. Jedynym rodzajem zbroi, który chronił przed czarodziejami i
czarnoksiężnikami były zbroje wykuwane przez goblińskich kowali ze specjalnego
stopu metali, znanego tylko goblinom. Obecnie takie pancerze posiadali tylko
husarzy z armii Kraju Białego Orła. Wspomniane zbroje były niesamowicie drogie,
ale za to praktycznie niezniszczalne.
Pogrążona w lekturze
dziewczyna zasnęła i obudziła sie dopiero rano, kiedy już całkowicie ubrana
Ayumi kończyła szykować się do wyjścia.
-
Ubieraj się - powiedziała do Tamary - zaraz będą.
Dziewczyna szybko zrzuciła z
siebie grubą kołdrę, pod którą spała i zdjęła jednym ruchem koszulę nocną.
Stała całkiem naga przed lustrem i myślała co ubrać.
-
Coraz bardziej wyglądasz na kobietę - pochwaliła ją Namada.
Tamara przyjrzała się sobie
dokładniej. Od przybycia do Rumlandii jej piersi urosły na tyle, że teraz było
już widać ich zarys pod bluzką, zamiast jak kiedyś nie odstawać nic, a nic od
klatki piersiowej dziewczyny. Jej korpus nabrał kobiecy wcięć i uwypukleń, a
różowa kobiecość między nogami porośnięta była krótkimi, ciemnymi włoskami na
całej długości.
-
Krwawisz już? - spytała Ayumi.
-
Odkąd trafiliśmy do królowej - odparła szeptem, zawstydzona Tamao.
-
To dobrze - powiedziała Ordynka i opuściła pokój.
Tamara ubrała się powoli w
bieliznę, kremową bluzeczkę bez rękawów i czarne spodnie pod luźną, bladoróżową
suknie, z dekoltem idealnie ukazującym jej dekolt. Suknia miała szerokie, choć
krótkie rękawy. Na ich końcu znajdowały się pozłacane korony. Fałdy jedwabnej
tkaniny ozdobione były koronkowymi falbankami. Do tego białe buciki, na niezbyt
wysokim obcasie i łańcuszek z srebrnych ogniw.
Po wejściu do wielkiej sali
dziewczyna była w szoku. W środku było kilkanaście osób w czarnych płaszczach z
kolorowymi naszywkami na piersiach i czarnymi literami MM. Poza tym były tam
wszystkie damy dworu i dowódca garnizonu zostawionego przez króla -
trzydziestokilkuletni, brunet o orzechowych oczach i ładnej opaleniźnie.
Nazywał się Wiktor van Ionescu i był kuzynem braci z rady wojennej Marca.
Dziewczyna podeszła do Ayumi
gawędzącej z Elą. Zdążyła raptem przywitać się z dwórką i drzwi otworzyły się
ponownie. Jako pierwszy wszedł herold w czerwonym kubraku, za nim szło dwóch
młodzieńców o blond włosach wartowników, a za nimi jej wysokość Joanna. Królowa
ubrana była w aksamitną zieloną suknię, ze złotymi wykończeniami. Kiedy
przekroczyli próg herold przemówił:
-
Jej Wysokość królowa Joanna, żona jedynego prawdziwego monarchy Rumlandii.
Na te słowa wszyscy obecni
powstali i ukłonili się królowej. Ta w asyście swoich żołnierzy i kroczącego
teraz już za nimi herolda usiadła na tronie należącym do jej męża.
-
Usiądźcie przy mym stole - poleciła zebranym.
Wartownicy stali za tronem,
a damy dworu usiadły po obu bokach królowej. Tamara siedziała trzy miejsca od
Joanny, ale za to obok Ayumi. Z drugiej strony dziewczyny zasiadł czarodziej o
długich do ramion, poskręcanych, ciemnych włosach. Kolorem jego naszywki na
szacie był czerwony. Z drugiej strony na przeciwko królowej siedziała ładna,
trzydziestokilkuletnia blondynka o zielonych oczach i żółtej naszywce. Reszce
gości Tamara nie zdążyła się zbyt
dokładnie przyjrzeć, gdyż służący wnieśli potrawy, rum, wino, dzbany soków i
innych napojów.
Każdy nałożył sobie co tylko
miał ochotę zjeść, a było w czym wybierać. W menu przygotowanym przez Wiktorię,
Ayumi i Joannę były marynowany śledź, faszerowany królik, kaczka zapiekana w
cieście, rozmaite sałatki i kotlety cielęce. Służący napełniali kielichy rumem
i winem. Tamara pozwoliła wypić sobie dwa kielichy wina i jeden rumu.
-
Bardzo cieszymy się z wizyty naszych gości - zaczęła Joanna - ale chcielibyśmy
dowiedzieć się czym zasłużyliśmy sobie na ten zaszczyt?
-
Również uważam że pora wyjaśnić to waszej wysokości - zapewnił siedzący obok
Tamary mężczyzna - pozwolisz pani, że nas przedstawię. Jestem Syriusz Black i
mam zaszczyt być komendantem sił porządkowych na zachodzie ministerstwa. Na
przeciwko królowej Joanny siedzi nasza droga Lena Green, która jest dyrektorem
wydziału współpracy z ludzkimi, nie magicznymi istotami żyjącymi w Czarnolasie
- kiedy o tym mówił Green wstała - po jej prawicy siedzi David Bell - niski
mężczyzna wstał i ukłonił się. Tamara zauważyła, że ma on niebieską naszywkę,
taką samą jak siedzący obok niego mężczyźni - nasz dyrektor wydziału dyplomacji
- przestawił Bella - Obok niego są jego współpracownicy. Z lewej strony pani
Green jest dwoje jej współpracowników i na przeciwko mnie mój asystent.
Kiedy skończył Tamara
dostrzegła, że naszywki podwładnych mają te same kolory co ich szefów.
Domyśliła się, że kolor naszywki oznacza wydziały, w których pracują.
-
Miło was poznać - odpowiedziała królowa, ze skromnym uśmiechem.
-
Każdy z nas ma inny cel wizyty - wyjaśnił Black - może jako pierwsza przemów
Lena?
-
Mój przyjazd tu jest najmniej ważny ze wszystkich - stwierdziła Green wstając -
kilka miesięcy temu odwiedził nas pewien chłopak, nazywał się Len Tao...
Tamara poczuła, że czerwieni się na twarzy, a
większość dam zwróciła głowy w jej stronę. Nie wiedziała co ma zrobić, ale na
szczęście pani Green kontynuowała swój monolog.
-
... jak nam wyjaśnił po przybyciu do Międzymorza zatrzymał się na terytorium
Rumlandii. Prosił mnie o pomoc w pewnej sprawie. Pomogłam mu jak tylko
potrafiłam, jednak teraz mam dla niego nowe wskazówki. Dowiedziałam się też, że
Len został sługą waszego pana. Dlatego jestem tu.
-
To Len nie pochodzi z naszego kontynentu? - zapytała monarchini.
-
Taaaak wasza.... wasza wysokość - wydukała odpowiedź Tamara.
-
Co więcej wasza miłość chłopak i Tamara są z innego wymiaru - odrzekła Green.
-
Tamao! - krzyknęła królowa - dlaczego tego nie wiem?! I czy to w ogóle możliwe?
Dziewczyna powtarzała sobie,
że nie wolno jej sie rozpłakać. Nadludzkim wysiłkiem udało jej się to.
-
Bałam się wasza wysokość - odparła skruszona.
-
W sumie się nie dziwię. No dobra, mniejsza z tym. Co masz dla nas Green?
-
Za pozwoleniem - zaprotestowała - przedstawię to tylko zainteresowanym, ale to
już jutro.
-
Dobrze - zgodziła się Joanna - panie Bell, a co chce pan od nas?
-
Jestem tu żeby pomóc zaprowadzić pokój w tym kraju.
-
W tym kraju pokój zapewni nam miecz.
-
Miecz i moja dyplomacja wasza wspaniałość.
-
Porozmawiamy o tym jutro - stwierdziła królowa - a pan Black jest tu by?
-
Zbadać czy pogłoski o działalności czarnoksiężników w twym państwie pani to
prawda czy fałsz - oznajmił uprzejmie.
-
Rozumiem, że nie jestem ci w tym niezbędna?
-
Dobrze rozumiesz, pani - odpowiedział - myślę nawet, że bez waszej wysokości
szybciej zbadam tę sprawę, gdyż nie będą poświęcał zbyt dużo uwagi królowej -
zapewnił nonszalancko popijając wino.
-
Świetnie. Wobec tego jutro zajmiemy się waszymi sprawami. Teraz ucztujmy.
Istotnie uczta trwała
jeszcze kilka godzin. Biesiadnicy byli coraz bardziej podpici i weseli. Nad ich
bezpieczeństwem czuwało dwoje wartowników za tronem i ośmiu gwardzistów
porozstawianych po sali oraz pięciu czarodziejów, z czerwonymi naszywkami.
Tamara opuściła ucztę jako
pierwsza, chociaż nastąpiło to w okolicach północy. W tym czasie czarnowłosa
Wiktoria dzielnie odrzucała zaloty niskiego pana Bella, a Emmanuela zajęła
miejsce Tamary obok Blacka. Ruda od razu przystąpiła do uwodzenia nowej ofiary.
Niewinne dotknięcia rąk, przypadkowe przejechanie po nodze i czułe słówka miały
zapewnić jej tryumf.
Jako następne salę opuściły
królowa i Wiktoria, która uciekła kiedy tylko nadarzyła się okazja - dorosłe
damy musiały być tu co najmniej tak długo jak Joanna.
-
Jesteś pani wyjątkowo piękna - wychrypiał David Bell do Ayumi, patrząc jej w
dekolt.
-
A pan wyjątkowo łaskawy - odrzekła Namada.
-
Darujmy sobie te konwenanse. Chodźmy do twojej komnaty - zaproponował.
-
Śpi tam już Tamara.
-
Szkoda, w takim razie innym razem - rzucił zrezygnowany i zaczął podrywać Elę.
W między czasie Emmanuela i
Syriusz Black opuścili salę. Chwilę wcześniej mężczyzna odprawił też swoich
podwładnych. Ayumi domyśliła się bez trudu, że ruda osiągnęła swój cel. Namada zdała sobie sprawę, że nie zauważyła,
że większość opuściła już salę. Przy stole zostały już tylko ona, Ela i pani Green.
Wartownicy wynosili kompletnie pijanych Bella i jego współpracowników.
-
Skąd zna pani Lena? - spytała Leny.
-
Córka mi go przedstawiła.
-
A skąd ona go zna?
Na to pytanie pani Green
wykrzywiła usta w grymasie i nalała sobie kielich rumu, który opróżniła jednym
haustem.
-
Miał misję od tego niegodziwca van Nicolescu. Mniejsza z tym co miał dla niego
wykonać. W każdym razie pośrednio trafił na znanego czarnoksiężnika, który
zlecił mu uwiedzenie mojej córki i pozyskanie od niej informacji. Nie wiem czy
wyruchał moją Lisę czy nie, w każdym razie zaprzyjaźnili się. Len nie wykonał
zadania, wyjawił to mi i zniknął.
Ayumi nie odpowiedziała na
to nic, musiała to przemyśleć. Wypiła resztkę wina z kielicha i przemówiła
dopiero po chwili:
-
Czy on i twoja córka utrzymują jakiś kontakt?
-
Niby jak skoro on jest na wojnie?
-
Nie wiem... Chociaż jesteście podobno magami, więc może macie jakieś sposoby
lub sztuczki.
-
Zważaj na słowa - ostrzegła - informuję ci, że nie mają ze sobą kontaktu odkąd
uciekł.
Ayumi odetchnęła na te słowa.
Dzięki tym informacjom Tamara miała nadal szanse trafić do serca zimnego
wojownika.
-
Wasza mała podkochuje się tym całym Tao?
-
Nie twój interes - odpowiedziała zadziornie Namada.
-
Ostatni raz powtarzam uważaj na słowa - warknęła Green, wstając.
-
Spokojnie moje panie - wtrąciła Ela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz