sobota, 21 września 2013

25. Damy dworu w akcji



Rozdział 25
Damy dworu w akcji

                    Tamara i Ayumi oczekiwały z niecierpliwością na wieści z frontu. Jak do tej pory otrzymały tylko krótki list od Akiko, która informowała w nim, że została odbita przez ludzi Lena i teraz rusza z całym jego oddziałem na wojnę. Dziewki ucieszyły się z tego z jednej strony, chociaż z drugiej było im smutno, że na najbliższe parę miesięcy będą pozbawione towarzystwa starszej Namady. Do tego czasu za towarzystwo będą musiały wystarczyć im Wiktoria, jej przyjaciółek - rudej Emanueli i szatynki imieniem Ela - oraz królowej Joanny. Mieszkały teraz same w apartamencie. 

- Jak długo będziemy tu jeszcze tkwić? - spytała któregoś dnia Tamara.
- Nie wiem - odrzekła Ayumi - szybciej niż przed końcem wojny się na nie uda.
- Szkoda - wyznała znudzona Tamara.

                    Ayumi przyjrzała się jej zza kosmyków wiśniowych włosów, których grzywka opadała jej na oczy. Zauważyła monotonię bijącą od młodej dziewczyny. "Pewnie ona też tęskni" - pomyślała - "nie widziała go już... sama nie pamiętam ile to już miesięcy."

- Mnie też ich braknie - powiedziała do dziewczyny i przytuliła ją.
- Ich?
- Akiko, twojego kolegi Lena, mojej córki...
- Nigdy nie opowiadałyście niczego więcej o waszych dzieciach.
- Sama nie wiem dlaczego... Chcesz posłuchać? - zapytała Namada, a Tamara odpowiedziała jej skinieniem głowy - no dobra, więc moja córka jak pamiętasz ma 16 lat - zaczęła opowieść - jest bardzo do mnie podobna. Na imię ma Róża. To z powodu tego, że gdy mój świętej pamięci mąż... - zrobiła przerwę na złapanie oddechu. Widać było, że dawno nikomu o tym nie opowiadała - on... kiedy mi się oświadczył zrobił to w obecności wielu róż... czerwonych, żółtych i białych. Potem kiedy ją poczęłam, robiliśmy to w łożu pełnym płatków róż. Kiedy się urodziła dostałam od niego bukiet. Zgadniesz jakich kwiatów?
- Róże - zgadła różowo włosa.
- Tak. Mieszkaliśmy niedaleko granicy z Rumlandią, w Szarym moście. Mój mąż był dyplomatą chana. Przebywał właśnie na inspekcji w Twierdzy Dzikie Pola. Chan chciał zawrzeć sojusz z Rumlandią i Skandynawią żeby pognać do lasu i podporządkować go ludziom. Niestety... - głos Ayumi się załamał - wiesz już co było potem.
- Przykro mi - wydukała dziewczyna.
- Historię mojej siostry opowiem ci innym razem. Teraz pora odwiedzić królową.

                    Ubrały się w takie same - ale innych rozmiarów - proste, białe suknie, z małym dekoltem i koronkami rękawach i mankietach.

                    Wejścia do komnaty gdzie przebywała królowa strzegło jak zwykle dwoje strażników. Zawsze strzegli go dwaj z pośród czwórki najbardziej zaufanych żołnierzy Gwardii Królewskiej. Monarchini stworzyła tę formację wkrótce po tym jak jej mąż opuścił miasto zostawiając w nim nie wielki garnizon. Z tego powodu miasto nie wielu obrońców i stróżów prawa. Wobec tego jej wysokość Joanna stworzyła przy pomocy wspomnianej czwórki Gwardię Królewską. Liczebność gwardii wynosiła 50 osób. Do jej zadań należało bronić pałacu, królowej i pilnować porządku na ulicach w pobliżu.

                    Obaj mężczyźni pełniący wartę byli wysokimi, blondynami, o przeciętnie opalonej skórze. Ubrani byli - zbroje wykonaną z prostokątnych, żelaznych płytek, połączonych żelaznymi kółkami. Płytki nachodziły na siebie, tworząc zwartą konstrukcje. Pod szyją zbroje miały rozcięcia, których obie strony połączone były sprzączkami, wykonanymi z pozłacanych maleńkich koron. Ten rodzaj pancerzy nazywany był bechterem. Pod pancerzem mieli szare, wełniane spodnie, przepasane pasem ze skóry. Do boku pasa przyłączony był sztylet. W dłoniach trzymali halabardy, a na głowach nosili stalowe misiurki. Duże dłonie ukrywali w skórzanych rękawicach. Takie same stroje nosiła reszta gwardii.

                    Ayumi przywitała się z wartownikami, po czym ci otworzyli wrota do komnaty, gdzie królowa przyjmowała gości. 

                    Za progiem czekały już na nich pozostałe damy dworu. Emmanuela i Ela siedziały po lewej stronie królowej, a Wiktoria po prawej. Obok tej ostatniej były jeszcze dwa puste krzesła. Ayumi oraz Tamara ukłoniły się monarchini i zajęły puste miejsca.

- Dobrze was widzieć - zaczęła jej wysokość - nasz władca życzy sobie abyśmy zajęły się przybywającym do nas w gościnę dyplomatą z Ministerstwa Magii.
- Czego oni od nas chcą? - spytała Wiktoria - wasza wysokość - dodała szybko.
- Tego Marc nie pisze, ale dowiemy się jak tylko przybędą.
- A wiemy kim będą? - wtrąciła Ayumi.
- Tak. Będą to Lena Green, która jest dyrektorem wydziału współpracy z ludzkimi, nie magicznymi istotami żyjącymi w Czarnolasie. Syriusz Black, komendant sił porządkowych na zachodzie ministerstwa - tu Joanna zrobiła krótką przerwę by pomyśleć o reszcie gości - i David Bell, dyrektor wydziału dyplomacji. Z pewnością będą mieć liczną świtę.
- Kiedy przybędą wasza miłość? - spytała Emmanuela.
- Już do nas lecą. Myślę, że jutro do nas zawitają. Z tego powodu uznaje was wszystkie za swoje dwórki i liczę, że będziecie godnie nas reprezentować na wszystkich spotkaniach.
- Przylecą? - zdziwiła się Tamara - na miotłach?
- Nie kochanie - odpowiedziała łagodnie królowa - mają dywany, a na nie wejdzie więcej ludzi.

                    Reszta dnia minęła na przygotowaniach. Joanna, Ayumi i Wiktoria komponowały jadłospisy na posiłki. Ela pilnowała służby szykującej wielką sale w pałacu. Emmanuela podobno czytała książkę o zwyczajach czarodziejów, lecz Tamara wiedziała, że ruda tak na prawdę zabawia się w swojej sypialni z królewskim bardem. W tej sytuacji samotna Tamara pogrążyła się lekturze książki czytanej rzekomo przez rudowłosą. 

                    Z początkowych stron dowiedziała się, że mieszkańcy kontynentu spierają się od lat czy czarodziejów uznać za ludzi czy dołączyć ich do gromady czarnoleskich stworów. Z tego powodu co jakiś czas wybuchały wojny między Ministerstwem, a krajami leżącymi w bezpośrednim sąsiednie lasu, chociaż zdarzały sie i naloty magów na państwa leżące na zachodnich terenach. Magów nie było dużo, ale dzięki swojej tajemnej wiedzy mogli walczyć z dużo liczniejszymi armiami. Zbroje były bezradne wobec większości zaklęć. Jedynym rodzajem zbroi, który chronił przed czarodziejami i czarnoksiężnikami były zbroje wykuwane przez goblińskich kowali ze specjalnego stopu metali, znanego tylko goblinom. Obecnie takie pancerze posiadali tylko husarzy z armii Kraju Białego Orła. Wspomniane zbroje były niesamowicie drogie, ale za to praktycznie niezniszczalne. 

                    Pogrążona w lekturze dziewczyna zasnęła i obudziła sie dopiero rano, kiedy już całkowicie ubrana Ayumi kończyła szykować się do wyjścia. 

- Ubieraj się - powiedziała do Tamary - zaraz będą.

                    Dziewczyna szybko zrzuciła z siebie grubą kołdrę, pod którą spała i zdjęła jednym ruchem koszulę nocną. Stała całkiem naga przed lustrem i myślała co ubrać.

- Coraz bardziej wyglądasz na kobietę - pochwaliła ją Namada.

                    Tamara przyjrzała się sobie dokładniej. Od przybycia do Rumlandii jej piersi urosły na tyle, że teraz było już widać ich zarys pod bluzką, zamiast jak kiedyś nie odstawać nic, a nic od klatki piersiowej dziewczyny. Jej korpus nabrał kobiecy wcięć i uwypukleń, a różowa kobiecość między nogami porośnięta była krótkimi, ciemnymi włoskami na całej długości.

- Krwawisz już? - spytała Ayumi.
- Odkąd trafiliśmy do królowej - odparła szeptem, zawstydzona Tamao.
- To dobrze - powiedziała Ordynka i opuściła pokój.

                    Tamara ubrała się powoli w bieliznę, kremową bluzeczkę bez rękawów i czarne spodnie pod luźną, bladoróżową suknie, z dekoltem idealnie ukazującym jej dekolt. Suknia miała szerokie, choć krótkie rękawy. Na ich końcu znajdowały się pozłacane korony. Fałdy jedwabnej tkaniny ozdobione były koronkowymi falbankami. Do tego białe buciki, na niezbyt wysokim obcasie i łańcuszek z srebrnych ogniw.

                    Po wejściu do wielkiej sali dziewczyna była w szoku. W środku było kilkanaście osób w czarnych płaszczach z kolorowymi naszywkami na piersiach i czarnymi literami MM. Poza tym były tam wszystkie damy dworu i dowódca garnizonu zostawionego przez króla - trzydziestokilkuletni, brunet o orzechowych oczach i ładnej opaleniźnie. Nazywał się Wiktor van Ionescu i był kuzynem braci z rady wojennej Marca.

                    Dziewczyna podeszła do Ayumi gawędzącej z Elą. Zdążyła raptem przywitać się z dwórką i drzwi otworzyły się ponownie. Jako pierwszy wszedł herold w czerwonym kubraku, za nim szło dwóch młodzieńców o blond włosach wartowników, a za nimi jej wysokość Joanna. Królowa ubrana była w aksamitną zieloną suknię, ze złotymi wykończeniami. Kiedy przekroczyli próg herold przemówił:

- Jej Wysokość królowa Joanna, żona jedynego prawdziwego monarchy Rumlandii.

                    Na te słowa wszyscy obecni powstali i ukłonili się królowej. Ta w asyście swoich żołnierzy i kroczącego teraz już za nimi herolda usiadła na tronie należącym do jej męża.

- Usiądźcie przy mym stole - poleciła zebranym.

                    Wartownicy stali za tronem, a damy dworu usiadły po obu bokach królowej. Tamara siedziała trzy miejsca od Joanny, ale za to obok Ayumi. Z drugiej strony dziewczyny zasiadł czarodziej o długich do ramion, poskręcanych, ciemnych włosach. Kolorem jego naszywki na szacie był czerwony. Z drugiej strony na przeciwko królowej siedziała ładna, trzydziestokilkuletnia blondynka o zielonych oczach i żółtej naszywce. Reszce gości Tamara nie zdążyła się  zbyt dokładnie przyjrzeć, gdyż służący wnieśli potrawy, rum, wino, dzbany soków i innych napojów.

                    Każdy nałożył sobie co tylko miał ochotę zjeść, a było w czym wybierać. W menu przygotowanym przez Wiktorię, Ayumi i Joannę były marynowany śledź, faszerowany królik, kaczka zapiekana w cieście, rozmaite sałatki i kotlety cielęce. Służący napełniali kielichy rumem i winem. Tamara pozwoliła wypić sobie dwa kielichy wina i jeden rumu.

- Bardzo cieszymy się z wizyty naszych gości - zaczęła Joanna - ale chcielibyśmy dowiedzieć się czym zasłużyliśmy sobie na ten zaszczyt?
- Również uważam że pora wyjaśnić to waszej wysokości - zapewnił siedzący obok Tamary mężczyzna - pozwolisz pani, że nas przedstawię. Jestem Syriusz Black i mam zaszczyt być komendantem sił porządkowych na zachodzie ministerstwa. Na przeciwko królowej Joanny siedzi nasza droga Lena Green, która jest dyrektorem wydziału współpracy z ludzkimi, nie magicznymi istotami żyjącymi w Czarnolasie - kiedy o tym mówił Green wstała - po jej prawicy siedzi David Bell - niski mężczyzna wstał i ukłonił się. Tamara zauważyła, że ma on niebieską naszywkę, taką samą jak siedzący obok niego mężczyźni - nasz dyrektor wydziału dyplomacji - przestawił Bella - Obok niego są jego współpracownicy. Z lewej strony pani Green jest dwoje jej współpracowników i na przeciwko mnie mój asystent.

                    Kiedy skończył Tamara dostrzegła, że naszywki podwładnych mają te same kolory co ich szefów. Domyśliła się, że kolor naszywki oznacza wydziały, w których pracują.

- Miło was poznać - odpowiedziała królowa, ze skromnym uśmiechem.
- Każdy z nas ma inny cel wizyty - wyjaśnił Black - może jako pierwsza przemów Lena?
- Mój przyjazd tu jest najmniej ważny ze wszystkich - stwierdziła Green wstając - kilka miesięcy temu odwiedził nas pewien chłopak, nazywał się Len Tao... 

                     Tamara poczuła, że czerwieni się na twarzy, a większość dam zwróciła głowy w jej stronę. Nie wiedziała co ma zrobić, ale na szczęście pani Green kontynuowała swój monolog.

- ... jak nam wyjaśnił po przybyciu do Międzymorza zatrzymał się na terytorium Rumlandii. Prosił mnie o pomoc w pewnej sprawie. Pomogłam mu jak tylko potrafiłam, jednak teraz mam dla niego nowe wskazówki. Dowiedziałam się też, że Len został sługą waszego pana. Dlatego jestem tu.
- To Len nie pochodzi z naszego kontynentu? - zapytała monarchini.
- Taaaak wasza.... wasza wysokość - wydukała odpowiedź Tamara.
- Co więcej wasza miłość chłopak i Tamara są z innego wymiaru - odrzekła Green.
- Tamao! - krzyknęła królowa - dlaczego tego nie wiem?! I czy to w ogóle możliwe?

                    Dziewczyna powtarzała sobie, że nie wolno jej sie rozpłakać. Nadludzkim wysiłkiem udało jej się to.

- Bałam się wasza wysokość - odparła skruszona.
- W sumie się nie dziwię. No dobra, mniejsza z tym. Co masz dla nas Green?
- Za pozwoleniem - zaprotestowała - przedstawię to tylko zainteresowanym, ale to już jutro.
- Dobrze - zgodziła się Joanna - panie Bell, a co chce pan od nas?
- Jestem tu żeby pomóc zaprowadzić pokój w tym kraju.
- W tym kraju pokój zapewni nam miecz.
- Miecz i moja dyplomacja wasza wspaniałość.
- Porozmawiamy o tym jutro - stwierdziła królowa - a pan Black jest tu by?
- Zbadać czy pogłoski o działalności czarnoksiężników w twym państwie pani to prawda czy fałsz - oznajmił uprzejmie.
- Rozumiem, że nie jestem ci w tym niezbędna?
- Dobrze rozumiesz, pani - odpowiedział - myślę nawet, że bez waszej wysokości szybciej zbadam tę sprawę, gdyż nie będą poświęcał zbyt dużo uwagi królowej - zapewnił nonszalancko popijając wino.
- Świetnie. Wobec tego jutro zajmiemy się waszymi sprawami. Teraz ucztujmy.

                    Istotnie uczta trwała jeszcze kilka godzin. Biesiadnicy byli coraz bardziej podpici i weseli. Nad ich bezpieczeństwem czuwało dwoje wartowników za tronem i ośmiu gwardzistów porozstawianych po sali oraz pięciu czarodziejów, z czerwonymi naszywkami.

                    Tamara opuściła ucztę jako pierwsza, chociaż nastąpiło to w okolicach północy. W tym czasie czarnowłosa Wiktoria dzielnie odrzucała zaloty niskiego pana Bella, a Emmanuela zajęła miejsce Tamary obok Blacka. Ruda od razu przystąpiła do uwodzenia nowej ofiary. Niewinne dotknięcia rąk, przypadkowe przejechanie po nodze i czułe słówka miały zapewnić jej tryumf. 

                    Jako następne salę opuściły królowa i Wiktoria, która uciekła kiedy tylko nadarzyła się okazja - dorosłe damy musiały być tu co najmniej tak długo jak Joanna.

- Jesteś pani wyjątkowo piękna - wychrypiał David Bell do Ayumi, patrząc jej w dekolt.
- A pan wyjątkowo łaskawy - odrzekła Namada.
- Darujmy sobie te konwenanse. Chodźmy do twojej komnaty - zaproponował.
- Śpi tam już Tamara.
- Szkoda, w takim razie innym razem - rzucił zrezygnowany i zaczął podrywać Elę.

                    W między czasie Emmanuela i Syriusz Black opuścili salę. Chwilę wcześniej mężczyzna odprawił też swoich podwładnych. Ayumi domyśliła się bez trudu, że ruda osiągnęła swój cel.  Namada zdała sobie sprawę, że nie zauważyła, że większość opuściła już salę. Przy stole zostały już tylko ona, Ela i pani Green. Wartownicy wynosili kompletnie pijanych Bella i jego współpracowników.

- Skąd zna pani Lena? - spytała Leny.
- Córka mi go przedstawiła.
- A skąd ona go zna?

                    Na to pytanie pani Green wykrzywiła usta w grymasie i nalała sobie kielich rumu, który opróżniła jednym haustem.

- Miał misję od tego niegodziwca van Nicolescu. Mniejsza z tym co miał dla niego wykonać. W każdym razie pośrednio trafił na znanego czarnoksiężnika, który zlecił mu uwiedzenie mojej córki i pozyskanie od niej informacji. Nie wiem czy wyruchał moją Lisę czy nie, w każdym razie zaprzyjaźnili się. Len nie wykonał zadania, wyjawił to mi i zniknął.

                    Ayumi nie odpowiedziała na to nic, musiała to przemyśleć. Wypiła resztkę wina z kielicha i przemówiła dopiero po chwili:

- Czy on i twoja córka utrzymują jakiś kontakt?
- Niby jak skoro on jest na wojnie?
- Nie wiem... Chociaż jesteście podobno magami, więc może macie jakieś sposoby lub sztuczki.
- Zważaj na słowa - ostrzegła - informuję ci, że nie mają ze sobą kontaktu odkąd uciekł.

                    Ayumi odetchnęła na te słowa. Dzięki tym informacjom Tamara miała nadal szanse trafić do serca zimnego wojownika.

- Wasza mała podkochuje się tym całym Tao?
- Nie twój interes - odpowiedziała zadziornie Namada.
- Ostatni raz powtarzam uważaj na słowa - warknęła Green, wstając.
- Spokojnie moje panie - wtrąciła Ela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz