poniedziałek, 2 września 2013

21. Wieści

// To już 21 rozdział naszej historii. Mam też przyjemność poinformować Was, że tekst zajmuje już 105 stron w wordzie, także można się już powoli chwalić tym opowiadaniem. W najnowszym rozdziale znajdziecie coś zaskakującego wszystkich czytelników, czego na pewno się nie spodziewaliście//


Rozdział 21
Wieści

                    Akiko pokonywała swoją stałą trasę spaceru po Amstereszcie. Wychodziła z dzielnicy przemysłowej. Mijała duże, murowane kloce, którymi były fabryki wozów konnych - z jednej strony - i zabawek dla dzieci - z drugiej. Pogoda była bardzo przyjemna, mimo iż był grudzień temperatura wynosiła około 15 stopni, a niebo było zachmurzone. Wiał delikatny wiatr ze wschodu. Ludzie oglądali się za nią na ulicy. Jej długie brązowe włosy opadały jej zgrabnie na plecy. Dziś ubrana była w aksamitną zieloną sukienkę, bogato zdobioną od pasa w górę, na plecach miała wyszytego z koralików smoka w chińskim stylu, a na dekolcie kokardę o ciemniejszym odcieniu zieleni.

                    Wyszła z dzielnicy fabrycznej i na najbliższym skrzyżowaniu skręciła w ulicę Towarową, gdzie znajdowało się wiele straganów. Akiko poszła na swoje ulubione stoiska z owocami tropikalnymi, prowadzonym przez miłego starszego pana i lokalnymi rękodziełami, gdzie sprzedawała blondynka w jej wieku.

                    Tym razem ponownie zajrzała na ulubione stragany i juz chciała odejść, kiedy jej uwagę przykuło dziwne zachowanie blondynki. Handlarka mówiła równie dużo swoich wyrobach co zwykle, lecz nieustannie spoglądała w stronę pikinierów, którzy pełni warty w mieście. Kiedy na nich nie patrzyła, zdawała się nieobecna i zagubiona - momentalnie cichła. Namada postanowiła dowiedzieć się czego boi się kobieta, bo nie miała wątpliwości, że dziwne zachowanie blondynki wywołuje nic innego jak strach.

- Proszę pani - zwróciła się do kobiety, gdy podeszła do lady - możemy porozmawiać?
- Taaaak - bąknęła kobieta, z oczami utkwionymi gdzieś ponad horyzontem.
- Czego się boisz? - spytała bezpośrednio.

                    Blondynka spojrzała jej prosto w oczy i nie odrzekła nic. Spoglądały sobie w oczy przez dłuższą chwilę po czym, przekupka złapała Akiko za dłoń i pociągnęła do zaułka znajdującego się pomiędzy straganami.

- O co chodzi? - zapytała Namada.

                    Kobieta znów nic nie odpowiedziała tylko odwróciła się plecami do Akiko i podeszła w stronę muru. Namada podążyła za nią. Blondynka przyspieszyła, Akiko również. Po kilku sekundach obie biegły. Zatrzymały się dopiero przed murem. Blondynka zatrzymała się nagle i szpieg z Ordy wpadła na nią. Odbiła się od pleców blondynki i upadła.

- Auuuu - jęknęła - co Ci...

                    Nie dokończyła zdania, gdyż handlarka uderzyła ją czymś drewnianym w głowę.

***

- Linescu zwołaj chłopaków! - głos Lena zabrzmiał na polanie.
- O co chodzi paniczu? - odpowiedział żołnierz.
- Panie poruczniku - poprawił go Len - zwołaj ich - powtórzył - mamy nowe zadanie od naszego króla, musimy zmienić trasę - wyjaśnił, patrząc na biegnącego w oddali jelenia.
- Czekamy jeszcze na drużynę Józka.
- No to wychodzimy w ich stronę!
- O co chodzi?
- Czego nie zrozumiałeś w słowie zwołaj ich? - warknął porucznik.

                    5 minut potem dwudziestu partyzantów było gotowych do drogi. Len wraz z jednym z chłopów, którzy niedawno dołączyli do oddziału, ale znał miejscowe leśne ścieżki prowadzili drużynę w stronę skąd miał nadejść Babinescu i pozostała 10 jego ludzi.

                    Natrafili na nich dopiero po godzinie marszu. Spotkanie miało miejsce na dużej polanie, gdzie akurat drużyna Józka odbywała postój.

- Paniczu coś się stało? - spytał Babinescu.
- Teraz się mówi panie poruczniku - poinstruował go cicho Linescu.
- Jak to?
- Teraz jesteśmy znani jako Samodzielny Oddział Leśny Armii Niepodległej Rumlandii - oznajmił Linescu - a ty mówisz do porucznika Lena Tao.

                    Na twarzy Józefa zagościł wyraz zmieszania. Mężczyzna potargał sobie włosy i patrzył to na Lena, to na Linescu - jakby liczył, że któryś z nich powie , że to żart.

- Mówisz poważnie? - zapytał po chwili.
- A widziałeś kiedyś żeby porucznik żartował? - odpowiedział retorycznie Linescu.

                    W tym momencie na twarzy Babinescu zagościł wyraz zrozumienia. Milczał jeszcze przez chwilę i wyglądał jakby kończył układać t sobie w głowie.

- Jakie rozkazy panie poruczniku? - spytał.
- Zawracamy - odrzekł Len - Oddział ustawić się trójszeregu! W prawo zwrot i marsz!

***

                    Ayumi przebywała na tajnym zebraniu nowo powołanej rady wojennej ANR. W jej skład wchodził Król Marc - jak już go powszechnie nazywano na południu Rumlandii - troje siwych generałów, namiestnik Amsteresztu - Petr van Ionescu - oraz brat namiestnika, będący szefem wywiadu - porucznik Jon van Ionescu - oraz właśnie Ayumi.

                    Zebranie odbywało się w tym samym pomieszczeniu, gdzie wcześniej Marc wypytywał Tamarę o Lena. Rada siedziała przy solidnie wykonanym dębowym stole, na krzesłach wykonanych z tego samego drewna z dodatkami z bzu. Honorowe miejsce zajmował król, po jego lewej stronie siedziało troje generałów, a po prawej Ayumi i bracia van Ionescu. Na stole znajdowała się mapa kraju z zaznaczonymi terytoriami opanowanymi przez poszczególnych pretendentów do tronu.

- Na początek niech pan porucznik przedstawi nam ten słynny raport o stanie sił wroga - przemówił król Marc, a porucznik wstał i wyjął na stół swoje notatki.

- Na początek pochwalę się naszym największym sukcesem - zaczął Jon van Ionescu. Był to wysoki, młody brunet o ciemniejszej karnacji niż mieli ludzie mieszkający na północy i w centrum kraju. Charakteryzował się szerokimi barami i ogromnymi dłońmi. Szef wywiadu ubrany był w żelazną kolczugę, której nigdy nie zdejmował, na nią narzucony miał czerwono- biały żupan ze złotymi wykończeniami na rękawach i guzikami o tym samym kolorze. Strój zapięty miał czarnym pasem ze srebrnymi kryształkami. Na plecach kontusza wyhaftowany miał rodowy herb (złoty młot na tle czarno- czerwonych, poziomych pasów) - nasi przyjaciele z Nordanku złapali ukrywającego się tam księcia Dana.

                    W tym momencie sala wypełniła się radosnymi okrzykami i gratulacjami dal wywiadu ANR. Kiedy zebrani się uciszyli, porucznik kontynuował:

- Złapała go Gwardia Nordandzka, teraz książę już jest transportowany do nas, wraz z przychodzącym wsparciem. Nie ma mowy żeby uciekł - zapewnił i spojrzał na króla, a ten z uznaniem skinął głową - druga sprawa... liczebność Armii Książęcych. Są to już tylko 15 do 20 tysięcy ludzi. nie wiemy ile z tego to regularne wojsko. Straty wynikają z dezercji, kiepskiego dowodzenia i ogromnych strat w bitwach. Drudzy uzurpatorzy mają około 10 do 15 tysięcy ludzi. Nasze siły są wam znane, więc nie będę o nich mówił - zakończył.

- Gdzie są zgromadzone ich wojska? - spytał jeden z generałów.

-  Trudno powiedzieć. W zasadzie - tu zrobił pauzę -  książęta bronią się w miastach i twierdzach, a van Danilescy ich oblegają - w tym momencie do komnaty wleciał czarny ptak i rzucił kopertę na ręce dowodzącego wywiadem, ten otworzył ją. Przeczytał i powiedział - musimy wprowadzić poprawki. Zakończyło się oblężenie Twierdzy Dzikie Pola - zebrani słuchali z coraz większą uwagą - w bitwie kończącej oblężenie między armiami księcia Filipa i Danan- Deja zginęło po około 5 tysięcy z każdej stron, plus rodowi ubyło drugie tyle w oblężeniu. Jaki asami państwo słyszą po tej bitwie nie mamy już dużych strat w liczbie wojów do uzurpatorów.

- Wspaniale - przerwał mu Marc - po otrzymaniu wsparcia idziemy na wojnę!
- Musimy zacząć myśleć nad strategiami - oznajmił namiestnik miasta.
- Do czasu przybycia sojuszników chce mieć na tym stole co najmniej 3 opcje do wyboru, rozumiecie? - rzekł podekscytowany król.
- Tak jest! - odpowiedzieli zebrani.
- Jak poparcie międzynarodowe? - spytał władca, jak narazie tylko południa.
- Mamy odpowiedzi tylko z kilku krajów - oznajmił jeden z generałów - Republika Centralna jest naszym sojusznikiem i wyślę nam wojsko, podobnie jak Nordank. Są to małe kraje, ale jako jedyne angażują się militarnie w konflikt. Księstwo Srebrnej Armii popiera nas, tak samo jak Imperium Południowe  - są to już trochę większe kraje, także bardziej się liczą na arenie międzymorskiej. Wiemy, że Orda od początku wojny popierała dzieci zmarłego, a jak jest teraz nie wiemy. Inne kraje nadal nie odpowiedziały - zakończył.
- Czyli mamy odpowiedzi tylko od naszych sojuszników, a przy okazji i sąsiadów - skwitował Marc.
- Dokładnie - zapewnił Jon.


***

                    Akiko ocknęła się dopiero kilka godzin potem. Znajdowała się w starym opuszczonym magazynie. Odczuwała straszny ból głowy po uderzeniu drewnem w głowę. Spojrzała na swoją sukienkę, a ta była brudna i odrobinę zakrwawiona w okolicach ramion. Ręce miała związane sznurem, na szczęście dolne kończyny miała niczym nie skrępowane. 

                    Nie wiedziała co się z nią stało i gdzie się znajduje. Po głębszym rozpoznaniu terenu, okazało się, że jest w jakimś opuszczonym magazynie. Sufit znajdował się kilka metrów nad nią, pod ścianami stały jakieś przedmioty poprzykrywane płachtami. Całe pomieszczenie było obficie zakurzone i wyglądało na nie tylko nie sprzątane, ale w ogóle nie używane od lat.

                    Namada usiłowała przypomnieć sobie co działo się z nią przed trafieniem do tego magazynu. Pamiętała, że spacerowała po mieście. Była już w okolicach straganów... i co działo się dalej? Tego nie mogła sobie przypomnieć.

                    Nagle zza ukrytych przedmiotów dał się słyszeć hałas - za ścianą. W następstwie czego rozległ się trzask spadających przedmiotów. Akiko nie mogło dostrzec co spadło wobec tumanów kurzu. Nie widziała kompletnie nic. Po kilku sekundach usłyszała trzask zamykanych drzwi, "a więc to tam jest wyjście" - pomyślała.

- Namada - rozległ się męski, basowy głos.
- Kim jesteś?
- Nie poznajesz mnie Namada? - spytał głos.

                    Akiko poczekała, aż kurz opadnie chociaż trochę. Trwało to kilkadziesiąt sekund. Powoli jawił się przed nią zarys sylwetki mężczyzny. Z biegiem czasu dostrzegała coraz więcej szczegółów. 

                    Widziała, że mężczyzna ma kilka zbędnych kilogramów, jest wysoki, używa dwuręcznego miecza. Gdyż nad prawym ramieniem widniała rękojeść właśnie takiej broni. Kiedy powietrze stało się jeszcze bardziej przejrzyste dostrzegła, że przybysz ubrany jest w czarne wysokie do połowy łydek buty ze skóry, zielony kubrak, a pod nim górne fragmenty stalowej zbroi płytowej - naramiennik, część na obojczyki i naszyjnik. Na kubrak narzuconą miał czarną pelerynę narzuconą z kapturem założoną na głowę, spod którego wystawała gęsta blond czupryna. Kaptur opadał mu nas nos, dzięki czemu nie mogła ujrzeć oczu mężczyzny. Okolice jego ust pokrywał świeży zarost - gęsty, choć krótki. Kości policzkowe były odstające co pasowało do tezy o zbędnych kilogramach porywacza.

- Dalej nie wiem kim jesteś - syknęła Namada.
- Cóż trudno - westchnął zrezygnowany mężczyzna - jak twoja siostra? - spytał.
- Skąd ją znasz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Pracowałem z nią...
- Jesteś z Ordy? - przerwała mu Akiko.
- A ty nie jesteś zbyt inteligentna - odparła postać w kapturze - masz - powiedział i wyjął list z wewnętrznej kieszeni peleryny, po czym podał go jeńcowi - czytaj!

                    Koperta zapieczętowana była herbem chana Ordy. Naprowadziło to Namadę na fakt, że prawdopodobnie rozmawia ze swoim współpracownikiem z wywiadu. Wyjęła z koperty pergamin, na którym informowano ją o pozbawieniu jej stanowiska szpiega. Została też natychmiastowo wezwana do powrotu do kraju i złożenia wyjaśnień przed samym chanem Tuhajem. Z dalszej treści listu wynikało, że jest oskarżona o nieplanowany zamach na wysokiego rangą oficera rumlandzkiego. Akiko wiedziała, że oskarżenie jest jak najbardziej uzasadnione, ale nie spodziewała się, że jej przełożeni połączą zamach z nią i być może jej siostrą.

                    Czuła się fatalnie. Wiedziała, że zawiodła siostrę, Tamarę i jej przyjaciela - Lena. Jeśli rzeczywiście czeka ją to co pisano w liście, to w najlepszym przypadku mogła zostać wygnana z kraju lub zamknięta w lochach wraz ze zdrajcami kraju. Nie poprawiało to ani o jotę jej nastroju. Do bólu głowy dołączyły wyrzuty sumienia i poczucie ogarniającej jej bezsilności i rozżalenia.

- Kiedy mam się stawić? - zapytała.
- Jak najszybciej - odparł szpieg - mamy cię tam odprowadzić.
- My?
- Tak...

                    W tym momencie przez drzwi wkroczyło pięcioro nowych osób, które poza mieczem dwuręcznym na plecach, miały też przy boku szablę. Akiko spojrzała na bok mężczyzny, z którym rozmawiała. Miał on tam niedługą pochwę, w której trzymał - jeśli dobrze widziała - piernacz. To oznacza, że jest on do w misji dyplomatycznej - tylko, do którego władcy?

- Którego monarchę odwiedzaliście w Rumlandii? - spytała czując ogarniającą ją od wewnątrz nadzieję na wolność.
- Prawdziwego - uciął napastnik.

                    Akiko przeklinała w myślach i traciła ponownie nadzieję. Teraz bolało to dwa razy bardziej, wiedziała że zwiadowcy Ordy nie wyjawią jej kto dał im pozwolenie na odwiedzenie Rumlandii w celach dyplomatycznych. Jeśli był to, któryś z van Danilesców lub książęta to mogła być uratowana, lecz na jej kolejne pytania nikt nie zadał sobie trudu odpowiedzi.

- Przygotować do transportu - rozkazał dowódca ordyńców.

                    Poczuła jak pozostali mężczyźni kładą ją na ziemię. Dwaj z nich dyskutowało nad tym czy szef pozwoli im poużywać sobie na niej podczas drogi. Chciała zaprotestować, ale otrzymała ogłuszający cios piernaczem w czoło.

***

                    Ayumi odpoczywała w pokoju, który zajmowała z siostrą i Tamarą. Była samo. Akiko wyszła rano na miasto i jeszcze nie wróciła, a Tamara uczyła się dworskiej etykiety od dwórki Wiktorii. Miało to pozwolić jej nabrać obycia, swobody i ogłady w towarzystwie królewskiej pary. Namada nie martwiła się o młodą towarzyszkę, wiedziała że ta da sobie wyśmienicie radę. Bardziej bała się o swoją siostrę i siebie, a konkretnie ich los po powrocie do Ordy.

                    Korzystała z uroków życia w pokoju, który zajmowały w królewskiej rezydencji. Ich pokój był duży. Ściany pomalowane zostały na jasny żółty. Pod lewą ścianą znajdowało się dwuosobowe łóżko z brązowym baldachimem wokół. Na czas pobytu sióstr Namada i Tamary pod przeciwległą ścianą ustawiono małe łóżko dla dwunastolatki. Po między łóżkami stał mały stolik otoczony przez cztery krzesła. Pod ścianami znajdowały się wiekowe dębowe meble - szafki, meblościanka i regały z książkami. Po między tymi zaś stały dwie duże donice z fiołkami.

                    Ayumi położyła się właśnie na swoim łóżku, gdy przez otwarte okiennice wleciał nieduży ptak z listem w dziobie. Kobieta wyjęła z najmniejszej szafki kilka ziaren i dała je zwierzęciu w zamian za list. Zadowolony wróbel zaćwierkał i wyleciał przez okiennice, a ordynka zajęła się lekturą listu od... swojego przełożonego z wywiadu.

                    Informował on niezwłocznym pojmaniu jej i Akiko oraz doprowadzeniu ich przed oblicze chana Tuhaja, gdzie miało złożyć wyjaśnienia związane z zamachem na pułkownika Denisa van Nicolescu.

                    Po skończeniu listu Ayumi stała się cała roztrzęsiona. Ręce dygotały jej z gniewu i strachu. Powoli domyślała się, że jej siostra została już uprowadzona przez wysłanników Tuhaja i jest właśnie transportowana do ojczyzny. Wiedziała, że nie może jej pomóc - co wywoływało u niej rozpacz i zniechęcające do wszystkiego uczucie bezsilności.     

                    Znała aż za dobrze metody i skuteczność wywiadu, do którego sama - nomen omen - należała. Mało tego była juz po środku hierarchii w tej organizacji. Akiko do tej pory odznaczała się mniejszymi sukcesami, ale nie musiała się tak bardzo śpieszyć w końcu jej mąż dobrze zarabia jako właściciel rozległego gospodarstwa ziemnego na południowym- wschodzie Ordy. Stąd też wynikała mniejsza jak narazie liczba misji odbytych przez starszą siostrę.

                    Ayumi myślała jak postąpić. Gdy poszła do "jego wysokości Marca" zdradziła by siebie i siostrę jako szpiegów obcego mocarstwa, dodatkowo popierającego jak do tej pory koalicję książąt rumlandzkich. Co w najlepszym wypadku dawało im zamianę cel w Ordzie na te w lochach pałacu, w którym tymczasowo mieszkały. Nie miała zielonego pojęcia co zrobić...

***


                   Akiko leżała związana na wozie - upozorowanym na kupiecki - związana od stóp do łokci i przykryta grubym kocem. Usta miała zakneblowane szmatą wetkniętą w nie i obwiązaną sznurkiem wokół jej głowy. Plecy i stopy przygniecione miała wrkami, uniemożliwiającymi jej poderwanie się w górę. Koło jej twarzy leżały - częściowo znajdujące się pod kocem dwie skrzynki, których głównym zadaniem było utrzymać fragment koca w powietrzu, tak by kobieta mogła zaczerpnąć powietrza i nie udusiła się. Dzięki tej szparze mężatka mogła zorientować się gdzie obecnie są.

                    Widziała jak powoli wyjeżdżają z dzielnicy przemysłowej Amsteresztu i udawali się na obrzeża miasta. Po jakimś czasie byli już za bramami miasta i jechali na północ po królewskim trakcie łączącym Amstereszt i Bukadam - najważniejsze miasta w Rumlandii. Dawało to pewną nadzieję, że jadący na spotkanie armii Marca Len natknie się na wóz i wpadnie na pomysł żeby przejrzeć co też przewożą. Liczyła tylko, że nie zostaną zatrzymani przez kogoś znającego ją z dworu pułkownika van Nicoelscu...

                    Knebel z jej ust usuwany był tylko trzy razy dziennie. Raz w porze śniadania, drugi raz w porze obiadu i ostatni na kolację. Nie krzyczała wtedy tylko posłusznie jadła i piła co jej podano. Od czasu do czasu pytała tylko gdzie są. Wtedy jej przepuszczenia stawały się trafne i utwierdzała się w przekonaniu, że jadą do Ordy przez Bukadam, co oznacza, że oddział Lena, który stacjonował kilka kilometrów od tej drogi morze na nich napaść. gdyby tak się stało, byłby to jedyny napad na nią, z którego Akiko by się ucieszyła przez całe życie. Teraz cała nadzieja w Lenie i... i Ayumi, która powinna skojarzyć fakty i wysłać list przez wróbla do Lena.

              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz