"Wypadki idą szybko i u wielu wyprzedzają myśli.
Kto nie nadąży, musi zostać w tyle. Kto zbyt silnie wrósł
w przeszłość, w stare metody działania, stare nawyki myślenia, kto boi się własnego cienia, zaś przed myślą własną ucieka w najciemniejszy zakątek, ten nie znajdzie dla siebie miejsca w szeregach ludzi dzisiejszych."
Tadeusz Gluziński
Rozdział 20
Przyłapana o północy
Akiko
Namada przez dwa dni pozostawała na pewien czas jedynym porucznikiem w chorągwi
S.O.L.A.R, bowiem Linescu został pełniącym obowiązki dowódcy. Czyli pozostając
porucznikiem zaczął robić to, co zwykle robił kapitan Len Tao. W skutek tego
Ordynka miała więcej do roboty niż po reformie wojskowej Marca.
- Musimy znaleźć wreszcie kogoś, kto zostanie
trzecim porucznikiem - powiedział jej Linescu, kiedy rozmawiali ze sobą o
chorągwi pierwszej nocy po rozpoczęciu urlopu przez swojego dowódcę.
- Masz już kogoś na oku? Kogo cenił Len? -
dopytywała kobieta.
- Esteban pomagał nam rozlokować ludzi już kiedy
trafiliśmy do wioski, z której wzięliśmy panienkę Nataszę i tego faceta -
odpowiedział Linescu, a Namada poczuła, że się rumieni.
- W sumie chłopak nie jest zły.
Akiko
pamiętała, że Esteban po reformie został jednym z kaprali. Chłopak był jeszcze
młody, miał 19 lat - raptem o dwa więcej niż Tao. Odznaczał się nad wyraz
szerokimi barami i muskularną rzeźbą ciała. Mimo to nie był wcale przystojny
czy też urodziwy. Miał za dużo mięśni - zdaniem Akiko. Poza tym miał oczy
bardzo przypominające świńskie oczka i jego twarz stanowczo zbyt często i
szybko stawała się czerwonawa. Mimo to był dobrym żołnierzem, który bardzo się
rozwinął odkąd dołączył do leśnej chorągwi. Świetnie walczył mieczem i radził
sobie z halabardą. Jeżeli udałoby się nauczyć go taktyki i czegoś związanego z
organizacją to stanowił świetny materiał na oficera.
- Tylko czy nie jest za młody? - spytał nagle
Linescu.
- Bo Len to jest strasznie stary - zakpiła Akiko.
- Kapitan to co innego - obruszył się porucznik.
- Taaa, tak był zainteresowany reformą wojska, że ja
sama wybierałam kaprali, a ty ich szkoliłeś - przypomniała kobieta.
To
ostatnie wynikało z tego, że Len w tamtym czasie był stanowczo za bardzo
pochłonięty swoją partnerką. W owym czasie każdą możliwą chwilę poświęcał tylko
jej. Akiko nigdy nie uważała, że ten związek ma szanse przetrwać. Natasza była
o 4 lata starsza od kapitana, a w tym wieku to całkiem sporo. Tao jako zaledwie
17 latek sporo już osiągnął, ale nie wydawał się kimś zdolnym utrzymać przy
sobie - zakochaną - o kilka lat starszą piękność. Uroda Nataszy nie ulegała wątpliwości
i Akiko cieszyła się tym, że w ciągu ostatnich dni przed urlopem Len nie
widział jak na jego partnerkę spoglądają różni ludzie w okolicy pałacu, gdyż z
pewnością polała by się krew. A tak stało się to dopiero pierwszego dnia
urlopu, kiedy Len wdał się w pojedynek z porucznikiem Jonem van Ionescu. Na
szczęście pojedynkujący się zostali w porę rozdzieleni i złotooki kapitan nie
zabił swojego rywala.
Tego
dnia Akiko postanowiła zwołać zebranie wszystkich oficerów S.O.L.A.R i wyłonić
ostatniego porucznika. Formalnie to Linescu był p.o., ale to ona miała wiedzę o
tym jak się zachowywać w określonych sytuacjach, no i bywała na obradach
konwentu, który nieuchronnie zmierzał ku końcowi.
Namada
poleciła jednemu ze starszych kaprali przygotować mała salę na obrady oficerów
swojej chorągwi. Wysłała też jednego z szeregowych żołnierzy z listem do pokoju
kapitana Tao. Akiko wiedziała, że jej szef nie ucieszy się z perspektywy
poświęcenie kilku godzin swojego wolnego na sprawy zawodowe, lecz mimo to jego
obecność była wymagana na spotkaniu. Bez niego nie mogli zatwierdzić nowych
oficerów.
Sama
wstała tego dnia wcześnie rano i po porannej toalecie ubrała się w odświętny,
zdobny strój. Składały się na niego granatowa suknia do łydek oraz płaszcz
podszyty futrem i obszyty czarną skórą. Zaraz po śniadaniu poszła do sali
załatwionej przez swoich podwładnych. Czuła się prawdziwą Panią wśród tej
gromady prostych żołdaków.
Dzisiejsza
sala obrad była małym pomieszczeniem, w którym znajdował się mahoniowy stół z
14 krzesłami stojącymi wokół. Ich rozmieszczenie nie było, jednak symetryczne
lub przypadkowe. U jego końca stołu znajdowało się dębowe krzesło z ozdobnymi
podłokietnikami, ukształtowanymi na podobieństwo dwojga identycznych wilków. Na
przeciw niego stały trzy krzesła dla poruczników. Po bokach oczekiwały stołki
dla kaprali. Poza tym w sali znajdowały się również trzy szafki, duże lustro
wiszące na ścianie i kilka donic z rozmaitymi kwiatami. Akiko usiadła na
środkowym krześle przeznaczonym dla poruczników.
- Witam panią - krzyknął wesoło z progu Linescu.
Mężczyzna
stał w drzwiach ubrany w swój najlepszy strój. Otrzymał go kilka tygodni temu
od samego generała van Petescu, który stwierdził, że oficerowie najbardziej
elitarnej chorągwi muszą mieć godne tej chorągwi stroje. Poprzedniego wieczoru
porucznik zgolił na łyso swoją głowę, czym wzbudził śmiech Akiko. Teraz stał
przed nią godnie wypinając pierś i z dumą trzymając dłoń na gałce miecz.
- Nie mogę się przyzwyczaić do tej wymyślnej fryzury
- odrzekła Namada.
- Kapitan przyjdzie? - spytał żołnierz, ignorując
jej zaczepki.
- Nie wiadomo.
- Mógłby wpaść - rozmarzył się oficer - słyszałaś o
sytuacji na froncie?
- Czerwonych ze Złotymi?
- Tak - potwierdził łysy Linescu.
- To nie - odparła Namada.
- Związek Czerwonych kontynuuje atak - opowiadał
porucznik. - Nie zajęli do tej pory
żadnego z ważniejszych miast czy zamków, ale wygrali właśnie drugą bitwę. Poza
tym zaczęli oblegać równocześnie Pikę na północy i Różańcowy Port na południu.
Właśnie między tymi miastami przebiega mniej, więcej linia frontu.
- Wojna trwa już jakiś czas, a tam tylko dwie bitwy
i żadnych większych zdobyczy - zauważyła Akiko.
- Czerwoni mają kilku sojuszników - wtrącił Len,
który pojawił się tu niewiadomo skąd i kiedy. Ubrany był w swój ulubiony,
obszyty futrem płaszcz i szerokie, czarne spodnie. U jego pasa znajdował się
złożony Miecz Błyskawicy oraz piernacz - symbol władzy kapitana w Rumlandii.
Akiko
i Linescu mocno się ucieszyli widząc swojego wodza. Kobieta solidnie go
uściskała. Widziała, że w złotych oczach nie ma już tyle furii, ile było kiedy
widziała Lena po raz ostatni. To był dobry znak.
- O jakich sojusznikach mówisz? - spytała Ordynka.
- Kozakach i Czarnoksiężnikach - wyjaśnił Tao -
gdzie kaprale?
- Zaraz będą panie kapitanie - odparł Linescu.
Istotnie
po chwili w sali pojawiło się dziesięciu mężczyzn. Każdy z nich ubrany był w
czarne spodnie, buty tego samego koloru oraz błyszczącą kolczugę nałożoną na
zieloną bluzę. Kaprale usadowili się po dwóch bokach stołu pomiędzy kapitanem
Tao, a jego zastępcami. Gdy wszyscy zajęli miejsca, Akiko wstała.
- Czołem żołnierze - przywitała sie, a oni odparli
jej "Czołem pani porucznik!" - znajdujemy się tu, aby mianować
jednego z was nowym porucznikiem i dowódcą trzeciej drużyny chorągwi S.O.L.A.R.
Oczywiście wtedy też jeden z szeregowych zostanie wybrany kapralem - po tych
słowach usiadła.
Wtedy
powstał porucznik Linescu. Wzrok wszystkich zebranych natychmiast potoczył się
na niego, a doświadczony żołnierz mówił:
- Mamy dwóch kandydatów na porucznika. Są to przed
wszystkim kapral Esteban Florent oraz kapral Józef Orgiescu. Kapitan Tao
wybierze spośród waszej dwójki kogoś do awansu.
- Esteban wstań - rzucił Tao - od dziś zostajesz
nowym porucznikiem mojej chorągwi. Możesz wybrać nowego kaprala na twoje
dotychczasowe miejsce, a potem przesłać mi na piśmie kto to jest. Zaakceptuje
go albo odrzucę, ale będę wtedy znowu na urlopie. Zrobiłem co miałem teraz pora
na mnie. Czołem żołnierze! - powiedział i ruszył ku wyjściu.
- Czołem panie kapitanie! - odrzekli oficerowie.
Kiedy
wyszedł Akiko przedstawiła kadrze oficerskiej plany na najbliższy czas
dotyczące działania chorągwi i misji jakie może lub będzie miała do wykonania.
Spotkanie przebiegło sprawnie i szybko. Był to kolejny powód do dumy dla Akiko
i jej zdolności organizacyjnych. Co prawda jak do tej pory to jej siostra Ayumi
doszła do lepszej pozycji społecznej w Rumlandii odkąd oficjalnie zostały
obywatelkami tego kraju, ale starsza siostra nie miała powodów do narzekań. Naturalnie
czasami zdarzało się, że zazdrościła siostrze pozycji w radzie wojennej, gdzie
młodsza Namada zajmowała się planowaniem oraz ściganiem wrogów narodu. Oczywiście
osobnym tematem była masakra jakiej Ordyńcy dokonali na rodzinach obu sióstr.
Kiedy
spotkanie dobiegło końca Akiko ruszyła na uprzednio umówione spotkanie ze swoją
ostatnią bliską krewną. Obie panie umówiły się w pewnej knajpie w centrum
miasta. Namada podążała kolejnymi uliczkami, kiedy jej uwagę zwróciło ciało
leżące pod jedną z ławek. Ordynka chwyciła ciało za rękawy koszuli i wyciągnęło
pomimo oporu spod ławki. Kobieta natychmiast rozpoznała blond czuprynę i młodą
twarz nastolatka. Właśnie odnalazła zaginionego adiutanta Lena Tao. Sprawdziła
dla pewności puls chłopaka i już wiedziała. Dave nie żyje, a Len się wścieknie
kiedy mu o tym opowie. Tylko co powinna zrobić w tej sytuacji? Za pomocą
przechodzącego obok żołnierza wezwała pomoc i ruszyła na spotkanie z Ayumi.
Mały,
beżowy budynek był już obficie zaludniony ludźmi, kiedy Akiko wreszcie do niego
weszła. Ayumi siedziała za jednym z małych stolików popijając piwo i oglądając
się po sali za przystojnymi mężczyznami - a przynajmniej tak myślała jej
siostra. Ubrana była w białe futro.
- Witaj siostro - powiedziała nieco sztucznie Akiko.
- Hej - odparła młodsza.
- Znalazłam zwłoki adiutanta Lena - zaczęła bez
ogródek starsza.
- Wścieknie się.
- Tak, ale to chyba zadanie dla ludzi zajmujących
się ściganiem wrogów narodu.
- Bym zapomniała o tej komórce - żachnęła się Ayumi.
Akiko
popatrzyła z niepokojem na siostrę. Czyżby możliwym było, że jej siostra
zapomniała o najważniejszym i największym przedsięwzięciu, którym miała
dowodzić? Wydawało jej się to raczej niemożliwe.
- Kurwa mać - zaklęła nagle Ayumi.
- Co jest? - zapytała z troską Akiko.
- On wie, że ja nie mogę działać w wywiadzie. Muszę
ostrzec Lena - powiedziała wstając gwałtownie.
- O czym ty mówisz? - dopytywała ją siostra - usiądź
- powiedziała łapiąc Ayumi za rękaw.
- Twój dowódca zlecił mi pewną misje, a ja głupia ją
przyjęłam - wyjaśniła młodsza Namada, a starsza w dalszym ciągu nie wiedziała o
co chodzi.
- Mów jaśniej! - naciskała starsza.
- Nie mogę - odpowiedziała młodsza. - Muszę lecieć.
Pa!
- Żegnaj - odparła Akiko, nie wiedząc co o tym
wszystkim sądzić.
Zamówiła
grzane wino i pijąc je, oczyszczała umysł z nadmiaru myśli. Wiedziała, że Len
zachowuje się od jakiegoś czasu dziwne, chociaż odkąd poszedł na urlop i spędza
go niemal wyłącznie z Natką, zdawał się wracać do normy. Ayumi podjęła się dla
niego wykonać jakieś zadanie, które bez reszty ją pochłonęło. W skutek tego
zapomniała o swoim stanowisku. Jej stanowisko uniemożliwiało jej pracę w
wywiadzie. To akurat było oczywiste, ale najwyraźniej Tao i szefowa komórki bez
nazwy faktycznie o tym zapomnieli. Akiko domyślała się, że kapitan chciał
wykorzystać jej siostrę przeciw komuś powiązanemu z wywiadem. Tylko komu? Jon
van Ionescu raczej odpadał w końcu dostał już za swoje na dziedzińcu. Reszta
szpiegów była "zbyt krótka" żeby muc zagrozić Lenowi. Na króla raczej
by nic nie szukali, więc kto miał być celem ich gierek? Tego akurat Namada nie
mogła zrozumieć...
Po
dopiciu wina wyszła z lokalu i wróciła do swojej kwatery. Czekał tam na nią Jon
van Ionescu. Włosy na głowie miał krótko przystrzyżone przez co wydawały się
jeszcze bardziej ciemne niż zwykle. Ubrany był w czarny płaszcz podróżny i
skórzane buty w tym samym kolorze, z wysokim obcasem przez co wydawał się
jeszcze wyższy niż wcześniej.
- Kto cię tu wpuścił? - spytała Akiko, wiedząc że
nikogo innego tu nie było do tej pory.
- Sam wszedłem - odparł szef rumlandzkiego wywiadu. -
Liczyłem na bardziej uprzejme traktowanie - oświadczył patrząc Namadzie
bezczelnie w oczy.
- Jestem po prostu zdziwiona - wytłumaczyła się
kobieta - może napijesz się herbaty?
- Z chęcią.
Tym
sposobem zyskała kilka chwil na przemyślenie co mogło spowodować wizytę
porucznika van Ionescu. Prawdopodobnie chodzi o sprawę jej siostry lub zatargi
z Lenem. Nie wiedziała co dokładnie przyprowadziło tego dnia Jona do jej
pokoju.
- Co sprowadza szefa wywiadu do mojego pokoju? -
spytała podając herbatę w zdobnych filiżankach.
- Morderstwo adiutanta twojego szefa, choć wolałbym
żeby to twoje cycki mnie tu sprowadzały - rzucił Jon, a jego ton głosu starał
się jej wmówić, że powiedział to od niechcenia.
- Ciekawe.
- Co jest ciekawe?
- Co wywiad ma do zabójstwa Dave' a.
Van
Ionescu zrobił minę jak zbity pies. Jego zachowanie ewidentnie miało na celu
stłamsić, zmieszać Akiko. Porcznik chorągwi S.O.L.A.R dostrzegła tu gierki
oficera wywiadu mające zdobyć mu przewagę na rozmówczynią. Sama była, jednak
przez lata agentem wywiadu swojego ojczystego kraju - Ordy - i znała te
techniki wyśmienicie. Najwyraźniej van Ionescu o tym nie wiedział lub
zapomniał. Akiko postanowiła pozwolić mu myśleć, że osiąga to co chciał. Zrobiła
zdziwioną minę.
- Podejrzewamy, że chłopaka zamordował ktoś spoza
naszego kraju albo działający na rzecz lub polecenie kogoś rezydującego poza
naszym krajem, jeśli wiesz o kim myślę - tłumaczył pokrętnie.
Akiko
przybrała dumny wyraz twarzy i pokiwała twierdząco głową. Postanowiła pozwolić
Jonowi mówić dalej.
- Mogę ci powiedzieć, ale jest to wiadomość ściśle
poufna, że Filipek ma tu grono, bardzo wąskie, zaufanych współpracowników.
Robią oni dla niego ogromną robotę. Widzisz to zresztą po zachowaniu naszego
przyjaciela nazwiskiem Tao.
- Co Len ma z tym wspólnego? - spytała teraz
autentycznie zszokowana Akiko. Nie dziwiło ją to co rzekł Jon, ale to czy ma na
to jakiekolwiek dowody.
- Zobaczysz jeśli zgodzisz się wyjść dziś wieczorem
ze mną na spacer.
- O której mam być i gdzie? - odparła bez chwili namysłu.
- Czekaj chwilę przed północą przy schodach na
wyższe piętro.
Po
tych słowach dopili herbatę w milczeniu i Jon opuścił pokój. Akiko kompletnie
nie wiedziała co ma o tym myśleć. Nie mogła sobie znaleźć miejsca, ani nic do
robienia. Wszystkie jej myśli wędrowały do tego czy van Ionescu ma dowody na
to, że Len Tao jest gnębiony przez agenturę służącą księciu na emigracji.
Wreszcie
nadeszła pora uszykować się na wyjście. Namada nie wiedziała czego ma się
spodziewać i co ubrać. Zdecydowała się przyodziać w czarne spodnie i sweter w
tym samym kolorze. Spodnie miały tą niewątpliwą zaletę, że jedna z ich kieszeni
była uprzednio rozdarta. Dzięki temu Akiko mogła założyć pod nie podwiązkę, do
której przymocowany był mały sztylet. Na wszystko naciągnęła płaszcz, a w jego
wewnętrznej kieszeni ulokowała jeszcze nóż. Szyję obwiązała szalem, dzięki
czemu w razie potrzeby będzie mogła choć odrobinę zasłonić twarz. Udała się na
korytarz. Szybko dotarła do schodów.
Porucznik
van Ionescu już na nią czekał. Ubrany był tak samo jak składając jej wizytę
kilka godzin wcześniej. Spojrzała na niego, a on skinął głową i pociągnął za
sobą. Szli w milczeniu korytarzem. Jon wszedł do jednego z pomieszczeń kilkanaście
metrów od pokoju Namady. Wymacał tam tajne przejście i wszedł do niego wraz z
Ordynką. Za pomocą zapałek zapalił małą pochodnię i przeszli dobrych
kilkadziesiąt metrów tunelem, który obiegał chyba kilka pięter posiadłości
królewskiej. Wreszcie się zatrzymał i zgasił pochodnie.
- Co jest? - spytała szeptem Akiko.
Jon
wyjął ze ściany poluzowaną cegłę i przyciągnął Akiko do siebie. Skierował jej
głowę w odpowiednią stronę i kazał obserwować. Po chwili na korytarzu pojawiła
się kobieca sylwetka, a Akiko wydawało się, że jest jej skądś znajoma. Niewiasta
podeszła pod jedne z drzwi i wyjęła nóż. Namada chciała coś powiedzieć, ale Jon
zakrył jej usta dłonią. Patrzyła dalej co się będzie dziać. Kobieta wyryła coś
na drzwiach i wrzuciła pod nie zalakowaną kopertę. Odeszła cicho, powoli i
niewidziana przez nikogo... z wyjątkiem
Akiko i Jona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz