środa, 3 grudnia 2014

21. Drogowskazy



"Przyszłość należy do tych co mają idee,  wiarę w nią i zdolność do poświęcenia"
Roman Dmowski

Rozdział 21
Drogowskazy

- Kto to był? - zapytała Akiko.
- Kobieta - odparł poważnym tonem van Ionescu - sądzę nawet, że jest ci znana lepiej niż mnie. - powiedział, ale widząc jej minę, uprzedził kolejne pytanie - nie, nie zdradzę ci jej tożsamości ani nic w tym stylu.
- Dobrze - odparła smutnie Namada.

            Odeszła od otworu i poszukała zapałek w kieszeniach płaszcza. Nie znalazła ich.

- Masz zapałki? - spytała Jona.
- Tak, ale nie chcesz pogadać o małym blondynku.
- Kim?
- Porannym trupie imieniem Dave - zakpił porucznik.

            Jak mogła zapomnieć? Przecież to miała być jedna z dwóch najważniejszych kwestii, o których mogła się dowiedzieć coś od Jona. Teraz będzie musiała się postarać żeby nakłonić go do rozmowy, chociaż z drugiej strony gdyby nie chciał mówić, to by jej nie przypominał.

- Tutaj chcesz o tym mówić? - spytała, udając niewzruszoną.
- To jedyne miejsce, gdzie nikt nas nie podsłucha - zapewnił.
- Jedyne?
- Jedyne dostępne dla nas w tej chwili - uściślił brunet.

            Wyjął z kieszeni zapałki i opalił pochodnię. Przy jej pomocy wetknął poluzowaną cegłę z powrotem na miejsce. Akiko uznała, że człowiek ten nie nadaje się do szpiegowskiej pracy w terenie. Każdy potrafiący myśleć szpieg, najpierw zatkałby otwór w ścianie, a potem rozpalał światło... Widocznie Rumlandia uboga była w ludzi myślących.

- To co wiesz o zabójstwie młodego? - zagadnęła Jona.
- Kilka rzeczy, ale po przejrzeniu jego ciała wiemy, że... - tu się zawahał - kiedy was opuścił?
- Dawno - odparła Akiko, która nie pamiętała dokładnej daty - wydaje mi się, że nie przybył z nami do stolicy.
- To by się zgadzało - powiedział sam do siebie van Ionescu - na jego ciele są ślady po torturach. Mamy kilka poszlak czy śladów, ale to ciągle za mało. Do tego twoja siostra dalej nie ma struktur służby ścigającej wrogów narodu...
- Słyszałam, że miała pracować dla ciebie - wtrąciła Akiko, bacznie obserwując jak zareaguje jej rozmówca.
- Taaa, chyba myśleli z Tao, że nie wiem na jakich zasadach ma funkcjonować jej służba.

            Jego reakcja nie zdradzała kobiecie czy jest uprzedzony do jej siostry w równym stopniu co do dowódcy chorągwi S.O.L.A.R czy może nie ma urazy. Sam porucznik wydawał się nie chcieć jej tego wyjawić z własnej woli.

- O ile dobrze słyszałam na obradach konwentu to w takich przypadkach wywiad powinien współpracować ze jej podwładnymi - postanowiła ciągnąć go za język.
- Tak - odparł lakonicznie.

            Zapadło niezręczne milczenie. Namada nie wiedziała co powinna powiedzieć żeby poprawić ocenę siostry w oczach Jona. Nie musiała, jednak dłużej myśleć, gdyż ten sam z siebie zadał jej pytanie.

- Dave miał rodzinę?
- Nie wiem. Zapytaj Linescu albo Lena.
- Wiesz po ostatniej rozmowie z tym ostatnim dalej boli mnie parę miejsc - próbował zażartować ze swojego pojedynku z kapitanem Tao.
- Co to za poszlaki? - dopytywała Akiko.
- Kobieta, którą widziałaś przed chwilą - odparł pewnym jak nigdy tego dnia głosem, brunet.
- Co ona do tego ma?
- Jest kluczem do zagadki, którą próbują rozwiązać Tao i jego pachołki, ale też moi ludzie.

            "To dlatego Len tak dziwnie się zachowuje" - pomyślała kobieta. Wiedziała, że Lena coś trapi, ale odkąd poszedł na urlop zdawał się "normalnieć". Z drugiej strony według słów panicza van Ionescu złotooki nie męczył się sam z tą zagadką. Na pewno Linescu jest w to zamieszany, a pewnie też i Ayumi. Tylko dlaczego ona nic o tym nie wie? Na to pytanie nie potrafiła sama sobie odpowiedzieć.

- Dlaczego Len się w to miesza?
- Choćby dlatego co zobaczy rano na drzwiach lub przeczyta w liście. Od pewnego czasu ktoś go cały czas obserwuje, tak przynajmniej opowiadał twojej siostrze, niestety wybrali na rozmowę kiepskie miejsce i mój człowiek też to słyszał, a skoro on to i tamci. Ktoś groził mu, że zrobi coś jego kobiecie. Chłopaczek może mieć niedługo manię prześladowczą. Chcą mu wjechać na psyche - tłumaczył porucznik Jon.
- Mogę mu powiedzieć o tej kobiecie?
- Powinnaś - odparł mężczyzna, tłumiąc przy tym ziewnięcie. - Koniec na dziś. Dobranoc.

            Rozstali się w milczeniu. Każde pochłonięte we własnych myślach i ocenach ostatnich zdarzeń. Akiko zdawało się, że powoli zaczyna rozumieć postępowanie Lena. Pieski pułkownika van Nicolescu próbują złamać go psychicznie, a on podejrzewał o to porucznika van Ionescu. Pewnie myślał, że szef wywiadu chce mu odbić kobietę. Stąd misja Ayumi, która przy okazji - niestety - skompromitowała się, zapominając o misji tworzeniu komórek służby do ścigania wrogów narodu. Len staje się tak pochłonięty zdekonspirowaniem oprawców, że zaniedbuje Nataszę. To działa na korzyść van Ionescu, który może na tym zyskać. Choćby dlatego Len reaguje tak jak zareagował na ostatnią prowokację porucznika kilka dni temu. Potem dostaje urlop i próbuje naprawić swoje relacje z ukochaną. Ma względny spokój, aż do dzisiejszej nocy...

            Akiko była tak pochłonięta swoim odkryciem, że nawet nie zauważyła jak dotarła do swojego pokoju. Drzwi były otwarte, a to oznaczało, że Ayumi wróciła już od Lena - o ile w końcu z nim porozmawiała. Weszła do ciemnego pokoju i po omacku znalazła zapałki i świece. Zapaliła ją. Chwilę potem wyciągnęła z szafy drugą i pokój rozświetlił się prawie jak za dnia.

- Ktoś za tobą szedł - powiedziała już leżąca w łóżku Ayumi.
- Co? - zdziwiła się starsza siostra - jesteś zaspana. Miałaś zwidy!
- Nie prawda - zaprzeczyła spokojnie młodsza Namada - kiedy zapaliłaś światło jakiś cień szybko zmienił... uciekł - zakończyła chaotycznie.
- Poważnie?
- Poważnie, ale pomyślmy nad tym rano. Mam tyle do zrobienia...

            Akiko zgodziła się skinięciem głowy. Rozebrała się i poszła do dużej bali, którą doniesiono im do pokoju poprzedniego dnia na prośbę Ayumi. Woda była już chłodna, ale przyniosła orzeźwienie i otrzeźwienie umysłu. Wyszła z bali, dokładnie wycierając całe ciało. Była tak zmęczona, że nie założyła nawet stanika i położyła się spać.

            Kiedy Akiko obudziła się rano, jej siostry już nie było w pokoju. Len był dalej na urlopie, więc to jej przypadnie w udziale dopilnowanie żołnierzy - wraz z porucznikami Linescu i młodym Estebanem. Na myśl o młodym, umięśnionym poruczniku zrobiło się jej jakoś dziwnie. Od dawna nie miała mężczyzny. Ostatnim jej partnerem był o ile pamięć ją nie myliła Horia Cordeanu. Cóż będzie musiała jakoś sobie z tym poradzić, ale to później. Najpierw obowiązki.

            Ubrała się w ciepłą bieliznę oraz grube, wełniane spodnie.  Jesienna pogoda stawała się coraz mroźniejsza, w związku z czym ubrała też jaskrawą bluzkę, którą przykryła ciepłym swetrem z czerwonej wełny. Nie wyglądała ani pięknie, ani kobieco, ale do pracy pasowało jej to idealnie. Nie poszła nawet na śniadanie. Pobiegła prosto przed rezydencje, gdzie miało się odbyć zebranie chorągwi.

            Na korytarzu minęła kilka kobiet, ale nie miała czasu przyjrzeć się im na tyle dokładnie żeby stwierdzić, że to jedna z nich uprzykrzyła wczorajszą noc Lenowi Tao. Pędziła tak szybko, że jeden z halabardników przy głównym wrotach ledwo zdążył otworzyć je przed nią. Na zewnątrz czekała już niemal cała chorągiew. Ku jej zdziwieniu obecny był też  jej kapitan.

            Złotooki ubrany był jak na bitwę, co nie zdarzało się prawie wcale. Miał swoje ulubione szerokie spodnie, pod które założył nakolanniki. Buty miał wysokie, wojskowe, a nie takie jak zakładane przez siebie codziennie niskie, czarne, idealne do walki wręcz bez zbroi. Na czarną bluzkę nałożył utwardzaną skórę, na nią z kolei założył nowiutką kolczugę. Za posrebrzanym pasem zatknięty miał Miecz Błyskawicy i oficerski piernacz. Na głowie nosił nawet pół- hełm.

- Wreszcie jesteś - rzucił na przywitanie podwładnej.
- Przepraszam za spóźnienie - odpowiedziała z autentyczną pokorą w głosie - musimy porozmawiać po zbiórce - powiedziała stanowczo.

            Len nie odpowiedział. Stał przed swoją chorągwią, ustawioną w pięć szeregów. Po jego bokach znajdowali się Linescu i Esteban. Stary żołnierz skinął jej uprzejmie głową na przywitanie, a mięśniak był zbyt zachwycony swoją nową rolą by zwrócić na nią uwagę. Len przywołał do siebie jednego z żołnierzy z ostatniego szeregu. Ten przyniósł ze sobą trzy flagi- szturmówki wykonane z trójkątnego, zielonego materiału, na którym znajdowała się biała błyskawica. Po chwili kolejny z żołnierzy wyszedł, trzymając sztandar chorągwi i ustawił się z nim za plecami dowódcy.
- Rozdaj - Len zwrócił się do wojaka ze szturmówkami.

            Szeregowy rozdał po jednej fladze każdemu z poruczników. Akiko przyjęła swoją nieco zdziwiona, ale podziękowała grzecznie żołnierzowi i nie dała nic po sobie poznać.

- Mamy nowe rozkazy od generała van Ambramescu - nazwisko wodza wymówił z nieukrywaną pogardą - mamy wymaszerować z miasta za tydzień. Do tego czasu nasilimy ćwiczenia, abyście poradzili sobie w terenie. Od teraz w chorągwi obowiązuje dyscyplina jak podczas wojny. Cel wyprawy poznacie dzień przed wymarszem. Od dziś każdy żołnierz obozuje w koszarach razem ze swoim porucznikiem i kapralami. Za niewykonanie rozkazu będziemy ścinać. Zapomniałbym każda drużyna od dziś ma swoją szturmówkę. Nie powinny być używane podczas walk, chyba że będzie to jakaś walna bitwa.

- Jakieś pytania? -spytał rykiem wciąż łysy Linescu.

            Żaden z żołnierzy nie ośmielił się zadać pytania, chociaż gołym okiem widać było, że bardzo zaintrygowało ich co też generał van Abramescu może zlecić im do wykonania w terenie. Mimo to wszyscy zachowali żelazną dyscyplinę.

- Dobra - rzekł Len - za godzinę chce się spotkać z oficerami w sali, w której mieliśmy ostatnie zebranie. Do tej pory kaprale rozlokują żołnierzy. Oficerowie! Wydać rozkazy!

            Akiko podeszła do swoich podoficerów. Nie była przygotowana na ulokowanie swoich ludzi w koszarach. "Len mógł poinformować nas wcześniej" - żaliła się sama sobie w myślach. Coś, jednak musiała rozkazać.

 - Kapralu! - zwróciła się do jednego z żołnierzy - proszę znaleźć nam w koszarach salę zdolną pomieścić 30 żołnierzy. Reszta będzie utrzymywać w tym czasie dyscyplinę w oddziale pod koszarami. Rozejść się!

            Od razu po tym odeszła od swoich. Linescu wydawał serię rozkazom swoim czterem kapralom - pod nieobecność Lena jego oficerowie zreorganizowali nieco armię. Od tej pory Akiko i Esteban mieli pod sobą 30 osób. Linescu do czas kiedy był pełniącym obowiązki dowódcy miał pod sobą 40 żołnierzy, wkrótce miał jednak oddać dziesiątkę kapitanowi Tao do osobistego dysponowania nimi przez szefa. W innym miejscu Esteban już dawno rozgonił swoją drużynę. Podszedł do Namady z dumnym uśmieszkiem.

- Chyba dobrze mi idzie jako porucznikowi - przemówił widocznie oczekując komplementu.
- Zobaczymy jak będzie w terenie - odparła chłodno Akiko.
- Spóźniłaś się - zauważył bystro Florent, chcąc zmienić temat.
- Tak.

            Esteban odszedł jak niepyszny widząc, że rozmowa mu się nie bardzo klei z towarzyszką przyszłej podróży. W tym czasie Linescu zakończył wydawanie bardzo szczegółowych instrukcji swoim ludziom. Od razu po zakończeniu tej czynności podszedł do Akiko i chwilę pogawędzili o wszystkim i o niczym.

- Esteban pora na nas! - krzyknął po pewnym czasie łysy porucznik.

            Trójka oficerów udała się na spotkanie z kapitanem Tao. Nie wiedzieli czego oczekiwać na rozmowie o... Właściwie to nie mieli bladego pojęcia o czym będą rozmawiać. W końcu znaleźli się pod drzwiami.  Linescu otworzył drzwi i jak rasowy gentelman przepuścił Akiko przez próg pierwszą.

            Znowu była w małym pomieszczeniu z mahoniowym stołem i 14 krzesłami. Dębowe krzesło z ozdobnymi podłokietnikami było dalej na honorowym miejscu i było zajmowane przez Nataszę. Ukochana Lena siedziała tam pochłonięta rozmową ze swoim ukochanym, dopiero po chwili ich dostrzegła i rzekła ciche "Dzień dobry". Akiko dostrzegła, że była bardzo elegancko ubrana. Miała na sobie jasnoniebiesko suknię ze skromnie wyciętym dekoltem. Jej czarne włosy opadały falami na ramiona i łopatki dziewczyny. Na krzesłach, na których ostatnim razem siedzieli trzej oficerowie, tym razem znajdowali się generał van Abramescu, porucznik Jon van Ionescu i Ayumi Namada. Część rady wojennej Marca na spotkaniu oficerów chorągwi Lena Tao, to oznaczało, że misja jest na prawdę poważna.

- Siadajcie - polecił im Len.

            Akiko usiadła obok siostry, Linescu obok uwielbianego przez siebie dowódcy, a Esteban po środku stołków na przeciw Lena, Linescu i Akiko.

- Za pewne chcielibyście wiedzieć co was tu sprowadza - powiedział Len do swoich poruczników - geneza sytuacji wyjaśni wam pani Namada.

            Ayumi wstała. Wyglądała na prawdę ładnie. Ubrana była w zieloną spódniczkę do kolan, pod którą miała ciemne rajstopy. Do tego dobrała zieloną bluzkę bez dekoltu, która wystawała spod nieco ciemniejszego swetra.

- Kapitan Tao był od pewnego czasu nękany przez wrogów narodu - rozpoczęła recytować - wczorajszej nocy przekroczono, jednak wszelkie granice. Na drzwiach pokoju kapitana i jego ukochanej ktoś wyrył nożem groźbę. Pozwolę sobie zacytować "Zginiesz nim skończy się rok, a Twoja suka... Ha ha ha". Poza tym podrzucono mu list, w którym znajdował się opis tortur jakie zastosowano na jego niedawnym adiutancie, którego zwłoki znalazła poprzedniego dnia moja siostra, Akiko. - opowiadała bez cienia emocji - W liście znajdował się też fragment ciała Dave' a. Pozwolę sobie nie mówić co to było - usiadła.

            Akiko nie czuła się zdziwiona tym co usłyszała. Ostatecznie, domyślała się przecież od wczoraj co trapi Lena, a potem widziała tajemniczą kobietę pod jego drzwiami z nożem w dłoni. Po Ayumi, przyszedł czas na przemówienie Jona.

- Nasz wywiad rozpracowuje grupę szantażującą - oznajmił pewnym tonem - kwestią czasu jest kiedy ich dorwiemy - usiadł.
- Pod naszą północną granicą dzieją się ostatnio dziwne rzeczy - powiedział wstając generał - dlatego zdecydowaliśmy, że wyślemy tam naszą elitarną, specjalną chorągiew. Kto jak nie wy zajmie się tym lepiej? - spytał retorycznie na koniec.

            Po jego krótkim przemówieniu nastała cisza. Nie była to jednak zwykła lub nawet niezręczna cisza. Milczenie stawało się jakby złowrogie, a przynajmniej takie uczucia budziło to w Akiko. Po minie Ayumi zdała sobie sprawę, że jej siostra myśli podobnie. Nieprzyjemna atmosfera udzielała się wszystkim głównie ze względu na Lena. Nie chodziło bynajmniej o sytuację w jakiej postawili go anonimowi bandyci, ale o sposób w jaki patrzył na generała van Abramescu. Natasza wiedząc najwyraźniej co trawi Lena, cały czas głaskała go po dłoni i co jakiś czas szeptała coś cichuteńko do ucha.

- Nie myśl, że nie wiem co kombinujesz - odezwał się wreszcie Tao przez zaciśnięte zęby do generała - mam cię na oku i po moim odejściu dalej będziesz pod obserwacją.
- Ufam, że Namada nie zawiedzie twoich oczekiwań - odparł chłodno generał.
- Myślisz, że nie wiem, że masz coś wspólnego z tą tajemniczą grupą? - warknął Len.
- Chyba się przesłyszałem - odpowiedział spokojnie starzec - kapitan chyba nie sugeruje, że ośmielam się popełniać zdradę wobec naszego, czcigodnego króla?
- Nie sugeruje - odburknął Len - ja to stwierdzam! - syknął wstając z krzesła.
- Kapitanie nie warto... - zaczął Linescu.
- Siadaj Len - powiedziała z kolei Ayumi.

            Tao wyglądał jakby myślał, które z nich uśmiercić najpierw, lecz w końcu usiadł zrezygnowany. Widać było jak spięty siedzi i powstrzymuje się żeby nie uderzyć van Abramescu. Natasza ściskała z całych sił jego dłoń i gładziła delikatnie po dole pleców, chąc rozładować napięcie. Szło jej co najwyżej średnio. Po drugiej stronie stołu generał zachowywał się jakby nic się nie stało.

- Może omówimy sytuacje pod granicami? - zaproponowała Ayumi.

            Wszyscy ochoczo przystali na jej propozycje - wyłącznie Len zachował milczenie.
 
- Między rzeką Jesionką, a Twierdzą Obry da się zauważyć spory ruch wojsk i taborów ordyńskich - rozpoczął przemowę Jon - rodzina generała informuje nas, że wioski wokół Westdamu są odwiedzane przez liczne delegacje małych oddziałów  jazdy ordyńskiej. Nie dochodzi do grabieży, ale kończy się na nieprzyjemnych dyskusjach, wyzwiskach, groźbach i kradzieżach. Sam namiestnik Westdamu, Robert van Dojnal pisze, że nic mu nie zagraża ze strony Ordy...
- Mu? - wtrąciła Akiko, ale Len skarcił ją wzrokiem i van Ionescu mógł kontynuować.
- Po drugiej stronie granicy w Trojakach stacjonuje tysięczna armia piechoty - tłumaczył porucznik wywiadu - niepokoi nas to. Potrzebujemy własnych sił w tamtym rejonie żeby zademonstrować Tuhajowi, że nie boimy się jego pokazów siły - zakończył swoje przemówienie.

            Na sali wybuchł gwar. Esteban domagał się natychmiastowego wymarszu. Linescu oświadczył, że skandalem są najazdy Ordyńców na wioski i rabowanie ich mieszkańców. Pozostałych, którzy próbowali dorwać się do głosu nie szło zroumieć. Tylko Len milczał, a Akiko próbowała ich uspokoić.

- CISZA! - ryknął Tao, a wszyscy zamilkli. - Ayumi mów - zadecydował złotooki.
- Sztab zadecydował, że S.O.L.A.R wyruszy za tydzień. Przez ten czas musimy uzyskać informacje co z północną granicą. Niedawno grupa bandytów ze Skandynawii przeprawiła się przez granicę i grabiła nasze wioski. Dowódca okręgu północnego wysłał do pościgu za nimi jeden z pułków. Podobno doszło do bitwy i bandyci zostali wycięci w pień, ale nie mamy potwierdzenia od generała van Petescu.
- Czekacie czy przez granicę nie przejdzie kolejna grupa bandytów? - spytał Len.
- Dokładnie tak - odpowiedziała Ayumi - pójdziecie prosto do Westdamu - oświadczyła zebranym oficerom chorągwi specjalnej - lecz po drodze musisz spotkać się z generałem - te słowa skierowała do Lena.
- Gdy już dotrzemy, to co mamy tam robić? - dopytał Tao.
- Pilnować wiosek - odparł generał.
- Wiesz imbecylu, że nie o to pytałem - warknął Len.

            Akiko widząc, że grozi wybuch kolejnej afery, postanowiła działać. Kopnęła pod stołem siostrę, licząc że ta zrozumie co chodzi jej po głowie i sprecyzowała pytanie Lena:

- Czy mamy bić Ordyńców czy nie?
- Dowiecie się od dowódcy okręgu - odparła Ayumi.

            Akiko dostrzegła, że Len już skończył się interesować konfliktem z jedynym generałem w stolicy kraju. Członkowie sztabu - z wyjątkiem Ayumi - opuścili salę. Van Abramescu na koniec rzucił szeptem w stronę Lena, że wspomni królowi jak kapitan elitarnej chorągwi zwraca się do zwierzchnika. Tao nie dał się tym razem sprowokować.

 - Co o tym sądzisz? - spytał Natki, po wyjściu oficerów sztabu.
- Boję się tej podróży, ale tu też nie jest bezpiecznie.
- Mylisz się kocie - odparł złotooki tak ciepło, że Akiko nie podejrzewała go o takie zdolności.
- Czemu? - wtrąciła Namada.
- Tu grozi nam tylko van Abramescu, a reszta może sobie wysyłać listy.
- Len - zaczęła niepewnie Akiko - ja widziałam tej nocy pod waszymi drzwiami kobietę, ale nie zdołałam do niej podejść ani jej rozpoznać.
- Rozumiem - odparł obojętnie Tao.

            Wszyscy obecni zdziwieni byli zachowaniem złotookiego. Ten nie kwapił się żeby im to wyjaśnić. Spojrzał obojętnie po zebranych i utkwiwszy oczy w końcu w Nataszy, zaczął opowiadać.

- Podejrzewam, że to jedna ze służek szanownego skurwysyna generała. Cały czas pod moimi drzwiami wartę pełnił jakiś mój człowiek.
- Ale nie dzisiejszej nocy! - zaprotestował gwałtownie Esteban.
- Racja - poparła go Akiko.
- Mylicie się - powiedział z naciskiem Len - tej nocy robił to w ukryciu i on rozpoznał kobietę pod moimi drzwiami, ale nie zatrzymał jej od razu. Miał rozkaz śledzić ją i tak zrobił.
- Poszła potem do niego? - spytał z niedowierzaniem Linescu.
- Nie.
- To skąd wiesz? - zapytała Ayumi.
- Bo wiem komu służy Helga Schwarz - oświadczył spokojnie, choć tęczówki świeciły się niczym złoto w strumieniu.

            Ostatnie zdanie kapitana wywołało zbiorowy wybuch zaskoczenia i uznania. Akiko pamiętała Helgę. Była to młoda dziewczyna, pochodząca z Państwa Czarnej Wrony. Len przygarnął kiedyś do chorągwi kilka markietanek, w tym m.in. szlachciankę Annę van Kresuescu - z którą często dzielił namiot i śpiwór - oraz właśnie Helgę. Tą ostatnią zdaje się próbował nawet poderwać, ale nie udało mu się to - mimo obiecujących początków ich znajomości. Znajomość dwojga młodych ludzi zakończyła się w sposób najdelikatniej mówiąc burzliwy. Wkrótce potem Helga - tak jak inne markietanki - opuściła chorągiew i słuch po niej zaginął - aż do teraz.

- Skąd to wiesz? - zapytała Akiko.
- Jest kapitan pewny? - dopytał Linescu.

            Trzydziestokilkuletni porucznik był odrobinę mniej od Namady wtajemniczony w sekrety życia miłosnego swojego dowódcy - za bardzo cenił prywatność Lena aby w nią wnikać - ale i on słyszał plotki o tym co miało łączyć Lena z ładną, młodą brunetką.

- Przecież to powiedziałem przed chwilą - odrzekł kapitan poirytowanym tonem.
- Mi nie odpowiedział pan kapitan - powtórzyła uprzejmie starsza Namada.
- Przypadkiem natknęłam się dziś na tą dziewczynę - wtrąciła się Ayumi.
- Znałaś ją? - zdziwiła się Akiko.
- Ktoś mi o niej opowiadał - odparła młodsza siostra, patrząc znacząco na starszą.
- I poszłaś do Lena?

            Ayumi pokręciła przecząco głową, ale na pytanie odpowiedziała jej Nataszka.

- Chciała, ale Lena nie było już w pokoju - powiedziała spokojnym, nieco sennym tonem. - Byłam za to ja i wartownik z nocy. Powiedziałam jej o nocnych zajściach, a żołnierz opisał jak wyglądała ta szmata, gdy ujrzał ją potem w bladym świetle jakiejś pochodni z oddali.
- I stąd wniosek, że to ona? - spytała rozczarowana Namada.
- Nie - zaprzeczyła jej siostra - Joanna załatwiła nam spis służby i dziewczyna jest na tej liście - mówiła z uśmiechem, który mówił kto załatwił to i owo u królowej - według grafików najczęściej służyła generałowi.
- Co z nią zrobimy? - spytała Akiko, ale błysk w oku Lena udzielił jej wystarczającej odpowiedzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz