wtorek, 15 maja 2018

14. Tajna współpracownica


Rozdział 14
Tajna współpracownica

            Tamara rozważała niedawne zdarzenia w swoim życiu. Skończyła uczelnię. Miała w końcu swój wymarzony zawód i mogła podjąć pracę w nim. Jeszcze przed opuszczeniem na dobre uniwersytetu stała się prawdziwą kobietą. Andrea wraz z siostrą od kilku miesięcy znajdowały się już w Porcie Rumowym, gdzie przyjaciółka Tamary została zaręczona z synem dowódcy Fortu Black. Małżeństwo było elementem polityki zabezpieczenia południowej granicy kraju. W związku z tym – przynajmniej na początku – brakowało w nim miłości. Andrea opisywała to szczegółowo w pierwszych trzech listach, potem było już tylko lepiej. W ostatnim pisała nawet o przeprowadzce do kraju jej męża. Wieści w stolicy zdawały się to potwierdzać. Stosunki na linii Rumlandia- Imperium Południowe nigdy nie były tak dobre jak obecnie.

            Od zakończenia uniwersytetu spotykała się z młodym szeregowym żołnierzem, Falkiem. Obecnie przebywał on w na wschodzie kraju, gdzie pełnił zadania związane z pilnowaniem wschodniej granicy. Głównie patrolował pogranicze Czarnolasu. W ostatnim liście napisał Tamarze, że powinien dostać przepustkę na wakacje i odwiedzi ją wtedy w stolicy.

            Karola Andrea także wyjechała w rodzinne strony, gdzie pracowała jako nauczycielka w lokalnej szkole. Z tego co opowiadała w listach, na początku szło jej strasznie, jednak z każdym kolejnym miesiącem poprawiała się i obecnie była już na normalnym poziomie dla jej szkoły – co oznaczało, że na awanse w jej przypadku się nie zanosi.

            Wreszcie wróciła do stolicy, gdzie spotkała masę dawnych przyjaciółek. Były tu Wiktoria, Lisa Green wraz z delegacją czarodziejów, Ela, a wreszcie Jun Tao we własnej osobie. Jak tu trafiła nie potrafiła wyjaśnić. Tamara nie mogła wyjść z ciężkiego szoku po dowiedzeniu się jak długo jej koleżanka przebywa w Międzymorzu. Szok pogłębił się po tym jak dowiedziała się, że dawny duch stróż Lena, Bason jest całkiem żywym generałem Złotej Armii na froncie wojny ze Związkiem Czerwonych. Do tej pory do Bukadamu i Amsteresztu docierały pogłoski o nadzwyczajnych osiągnięciach generała Basona, ale Tamara nawet nie śmiała podejrzewać, że może chodzić o dawnego chińskiego generała. Całkiem możliwe, że to właśnie on najlepiej poukładał sobie życie po trafieniu do tego świata.

            Zupełnie inaczej toczyły się losy Jun. Co prawda panna Tao nie chciała opowiadać zbyt szczegółowo, ale Tamara rozwinęła się w Międzymorzu na tyle by dostrzec co ex- doshi chciała przed nią zataić. W jej opinii coś złego działo się z Jun na statku, który miał ją dostarczyć do Rumlandii. Potem także nie działo się z nią najlepiej. Tamara podejrzewała ją o konieczność do oddawania się jakimś podstarzałym dziadom i innym obleśnym typom by móc podążać do przodu. Zupełnie natomiast pominęła swoja podróż przez Rumlandię. Tak jakby chciała o niej zapomnieć.

            Sama Tamara miała problemy ze znalezieniem odpowiedniej pracy bez wyjeżdżania ze stolicy. W trakcie roku szkolnego niezwykle trudno znaleźć nowe stanowisko, ponieważ wszystkie najlepsze były już poobsadzane. Żadna z guwernantek nie mogła pozwolić sobie na zwolnienie z pracy, gdyż to przekreśliłoby jej karierę.

- Pan Jon van Ionescu chciałby się z panienką spotkać – oznajmił jej jednego z wiosennych dni kurier ubrany w wams z wyszytym herbem rodu szefa rumlandzkiego wywiadu.
- Czego chce? – spytała podejrzliwie Tamara.

            Do tej pory szef rumlandzkiego wywiadu sprawiał na niej wrażenie osoby, z którą nie miała zbyt wiele wspólnego. Znała też jego konflikt z Lenem, który wielokrotnie ośmieszał Jona. Nie miała żadnego pomysłu o czym mieliby wspólnie gawędzić.

- To powie panience osobiście.
- Kiedy chce się widzieć? – dopytywała Tamao.
- Pojutrze o zmierzchu w pałacowym parku.
- Powiedz mu, że przyjdę.
- Dobrze. – zapewnił kłaniając się.

            Jeszcze tego samego dnia, po wizycie  posłańca, Tamara była umówiona z Jun i Elą. Uszykowała na tę okazję skromny poczęstunek składający się z udźca jagnięcego i kruchych ciasteczek. Do picia wystarczyć im musiały sok jabłkowy, porzeczkowy oraz butelka rumu.

            Jako pierwsza przyszła Ela. Szatynka ubrana była w skromną, beżową sukienkę. Jak widać związek z Horią Amaranescu pozwolił jej uspokoić się i dziewczyna nie potrzebowała już tak bardzo wyszumieć się. Uściskała radośnie Tamarę i usiadła przy stole naprzeciwko niej od razu pogrążając się w plotkach.

            Jun przyszła niecały kwadrans później. Ubrana była w obcisłą, czarną sukienkę sięgającą jej aż do kostek. Włosy upięła w kok. Wyglądała na zadowoloną i zrelaksowaną.

- Dostałam propozycję pracy – oznajmiła w pewnym momencie Tamara.

            Koleżanki spojrzały na nią zdziwione. Do tej pory żadna z nich nie podejrzewała żeby najmłodsza z nich znalazła w końcu zatrudnienie w wymarzonym przez nią zawodzie i za odpowiadającą jej stawką. Być może jednak będzie pracować na początek w mniej idealnych warunkach?

- Gdzie? – spytała Elka.
- Pojutrze idę do Jona van Ionescu, który ma dla mnie pracę u swojego dobrego, wysoko postawionego znajomego – skłamała Tamara nad wyraz snobistycznie.
- Od kiedy to jesteś taką snobką? – zażartowała szatynka.
- Nie idź, tam! – zaprotestowała stanowczo i nieco historycznie panna Tao.

            Teraz to na nią pokierowały się zdezorientowane, nieco przestraszone, ale i troskliwe spojrzenie pozostałej dwójki dziewcząt.

- Dlaczego? – spytała Tamao.

            Jun zamarła. Nie wiedziała co powiedzieć. Mimowolnie poczuła jak zaczyna drżeć. Najpierw ręce, potem nogi, aż wreszcie cała drżała. Elka chyba to zauważyła, bo podeszła do niej i przytuliła pocieszająco. Jun usiłowała w tym czasie zmusić się do powiedzenia czegokolwiek, ale nic jej nie wyszło.

- Wszystko dobrze? – dopytała gospodyni.

            Tao pokręciła przecząco głową.

- On… - głos jej się załamał na chwilę – on jest straszny. To potwór!

            Ela spojrzała znacząco na Tamarę. Ta chyba już wiedziała do czego zmierza szatynka. Jon miał jawny konflikt z bratem Jun. Podczas krótkich chwil jakie spędzali w jednym mieście często wybuchały między nimi awantury. Mówiło się nawet o tym, że Len pobił porucznika van Ionescu.

- Całkiem jak brat – westchnęła Tamara.
- Czyj? – spytała Jun wciąż się trzęsąc.
- Twój – odpowiedziała jej cicho Ela.

            Tao załkała w jej ramię.

- To przez niego – wyznała cicho – a raczej przez ich znajomość. To przez to mnie tak traktował!
- Kto? Van Ionescu? – dopytywała Tamara.
- Tak – odparła krótko Jun.

            Zapadła chwila milczenia.

- Gdzie się poznaliście? – zapytała w końcu Ela.
- W czasie mojej podróży do waszego kraju – wytłumaczyła Tao – pomógł mi się tu dostać, ale za straszliwą cenę – kontynuowała coraz bardziej napiętym tonem – w zamian zrobił ze mnie swoją… swoją…
- Nie kończ – doradziła jej Tamara.
- … kurwę! – dokończyła Jun.

            Ela mocniej przytuliła kobietę. Zapadło kłopotliwe milczenie. Żadna z nich nie wiedziała co powiedzieć. W końcu Jun kontynuowała temat:

- Obiecał mi złote góry i zapewniał, że jest kumplem Lena, a prawdę wyznał mi dopiero na sam koniec.
- Boisz się, że z nią zrobi to samo? – spytała szatynka.
- Tak.

            Tamara zamyśliła się. Wiedziała, że przyjaciółka mówi jej prawdę i szczerze się o nią martwi. Nie sądziła, jednak by coś jej groziło dopóki jest w stolicy u boku króla, a zwłaszcza królowej Joanny.

- Będę ostrożna – zapewniła przyjaciółkę – spotkam się z nim w widocznym miejscu. Poza tym… zawsze mogę iść na skargę do królowej.

            Jun wydawała się nieprzekonana, ale nie powiedziała nic. Widocznie słowa przyjaciółki stanowiły dla niej wystarczającą gwarancję bezpieczeństwa dla samej zainteresowanej.

***

            Tamara szła na spotkanie z porucznikiem van Ionescu wyraźnie zestresowana. Usiadła na jednej z ławek w centrum parku. Wokół kręciło się sporo ludzi. Byli wśród nich żołnierze, mieszczanie, podróżni, kupcy, zakochani, dzieci z biedoty itp. Dziewczyna zacisnęła dłonie na fałdach płaszcza.

- Witaj – usłyszała miękki męski głos.

            Podniosła głowę i zobaczyła swojego rozmówce. Od ich ostatniego spotkania wydawał się wyższy o kilka centymetrów. Zdawało się też, że przytył kilka kilogramów, ponieważ jego brzuch był wyjątkowo mocno opięty przez szaty i pas. Nie zmieniły się jednak inne jego charakterystyczne cechy jak wyjątkowo szerokie barki, sporych rozmiarów dłonie czy niespodziewanie ciemna jak na człowieka z północy kraju karnacja.

- Cześć – bąknęła dziewczyna.
- Cieszę się, że przyszłaś – powiedziała siadając obok dziewczyny.
- Po co właściwie chciałeś się ze mną spotkać? – spytała bezpardonowo dziewczyna.
- Mam dla Ciebie ofertę – oznajmił Jon – jak pewnie słyszałaś nasz kraj ma pewne braki w różnego rodzaju służbach. Nie dbamy dostatecznie o bezpieczeństwo państwa od wewnątrz. Czas to zmienić!

            Tamara spojrzała na niego zaskoczona. Wiedziała, że królestwo Marca I było niezwykle zacofane w momencie przejęcie przez niego władzy. Słyszała także, że król i jego administracja robili niezwykle wiele aby nadrobić braki wobec – nie tyle potentatów na mapie kontynentu – ale sąsiadów. Podobno szło mu całkiem nieźle, ale wciąż wiele brakowało do wymarzonej sytuacji. Brakowało jej jednak spójnika pomiędzy tak ważnymi dla państwa i jego bezpieczeństwa sprawami a jej osobą, zdolnościami oraz wiedzą.

- Co to ma wspólnego ze mną? -  spytała.
- Zajmiesz się dla nas pracą kontrwywiadowczą – stwierdził Jon.
- Nie sądzę żebym się do tego nadawała – odparła dyplomatycznie.
- Nadasz się – oponował van Ionescu – będziesz pracowała w zawodzie, którego przestałaś się niedawno uczyć. Do tego załatwisz skrócenie wyroku dla Tao.
- Co? – zdziwiła się Tamao.
- Myślałaś, że nie mam ci nic do zaproponowania?
- Nie – wydukała zawstydzona – opowiedz w takim razie na czym miałaby moja praca polegać.

            Jon opowiedział jej pokrótce o tym jak po śmierci Ayumi podległa jej służba trafiła pod jego zwierzchnictwo. Przyznał, że żeby ścigać wrogów narodu należy ich znać. Nie potrafiła temu zaprzeczyć. Porucznik zaproponował jej załatwienie pracy jako wychowawca trójki dzieci jednego z najbogatszych mieszczan w stolicy, będącego w dodatku spokrewnionym z księciem Filipem w zamian za dostarczanie o nim informacji, jego znajomościach i prowadzonych biznesami. Zgodziła się.

- Jutro pójdziesz na spotkanie z nim – kończył swoją opowieść szef wywiadu – weź ze sobą tą Tao. U naszego obiektu przebywa obecnie jeden z szlachciców z Państwa Czarnej Wrony. Będziesz potrzebowała kogoś wyglądającego i potrafiącego się zachować.

            Tamara poczuła się nieco urażona jego końcowymi uwagami. Nie powiedziała jednak nic. Postanowiła zachować godność i nie dać satysfakcji Jonowi. Bardziej przygnębiała ją kwestia poproszenia Jun o pomoc. Wiedziała, że ta nie będzie skora zrobić nic o co poprosił – bardziej odpowiednim słowem byłoby polecił – zrobić jej niedawny oprawca. Ku swojemu zaskoczeniu Jun 
zgodziła się w zasadzie natychmiastowo. Argumentowała to nudą i monotonią jej codziennych zajęć.

            Kolejnego dnia zjawiły się w samo południe przed sporym, kamiennym domem w centrum Bukadamu. W drodze pod odpowiedni adres towarzyszyła im Lisa Green. Młoda czarodziejka przybyła niedawno do Rumlandii aby wyciągnąć Lena Tao z więzienia w Norfdamie.

- Mam już pewien plan jak uratować twojego brata – powiedziała do Jun.
- Tak? Jaki? – dopytywała niecierpliwie Tao.
- Dowiesz się wkrótce – zapewniła tajemniczo Lisa – na razie musisz wiedzieć tylko, że… - urwała na moment patrząc bacznie na okolicę – że wybierzesz się razem ze mną i Syriuszem na północ. Szczegóły przedstawię ci już niedługo.
- Świetnie – ucieszyła się pierwszy raz od dawna Jun.
- Co jeśli wasza próba, gdyby okazała się nieudana, zniweluje moje wysiłki na rzecz skrócenia jego wyroku? – Tamara nie potrafiła ukryć niepokoju.
- Nie stresuj się tym – poleciła jej Lisa pewnym siebie głosem – bardziej zajmij się swoją obecną pracą. Zrób dobre wrażenie dzisiaj!
- Dobrze – obiecała Tamao.

            Lisa pożegnała je przed samym domem mieszczanina. Weszły do środka w asyście lokaja ubranego w elegancką liberię. Zostały zaprowadzone do samego salonu, gdzie znajdowało się dwóch mężczyzn i kobieta. Kobieta była niezbyt wysoką brunetką. Miała kilka zmarszczek na twarzy i sporo siwych kosmyków włosów, chociaż nie mogła mieć więcej niż 40 lat.

            Pierwszy z mężczyzn wyglądał na znacznie młodszego od niej. Musiał być tym szlachcicem z Państwa Czarnej Wrony. Był raczej blady, miał zielone oczy i jasne włosy. Ubrany był w czarny wams z ozdobnym pasem.

- Jan Kingescu – przedstawił się – a to moja żona, Eleonora – wskazał na kobietę.

            Tamara poczuła się zaskoczona. Po pierwsze tym, że źle oceniła kto jest jej przyszłym pracodawcą, a po drugie z powodu nazwiska mieszczanina. Szlacheckie nazwiska w Rumlandii poprzedzał przedrostek „von”. Brakowało go przed nazwiskiem Jana. Gdyby jednak było to jego nazwisko nie różniłoby się niczym od nazwiska księcia Filipa. Tak jednak nie było. Oszacowała, więc iż Kingescu pochodzi z nieszlacheckiej gałęzi rodu. Nie wiedziała jednak czy jej teoria jest realistyczna.

            Drugi z mężczyzn wydawał się być w wieku Elonory. Nosił czarne spodnie z aksamitnego materiału i ciemny płaszcz. Nosił też okulary. Był jeszcze bardziej blady od Jana, miał też jaśniejsze włosy i gęstą, długą do krtani brodę.

- Antoni van Olbrecht – przedstawił się całując Jun delikatnie w dłoń.
- Jun Tao – odpowiedziała kobieta – a to moja przyjaciółka, Tamara Tamao.
- Och, przyszła guwernantka – ucieszył się Jan.
- Taką mam nadzieję – zapewniła z kurtuazją Tamao.

            W tym czasie Antoni nie potrafił oderwać oczu od Jun. Wręcz pochłaniał jej widok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz