Rozdział 13
Padme
Akiko
nie wiedziała czego oczekiwać po wyprawie na zachód kontynentu. Z jednej strony
cieszyła się mogąc opuścić więzienie w Norfdamie, gdzie doświadczyła
najgorszych chwil w swoim życiu. Z drugiej opuszczała właśnie jedyny kraj, w
którym mogła liczyć na przyjaciół. Nigdzie indziej nie mogła oczekiwać wsparcia
– przynajmniej wtedy gdy opuści Anakina. Poza tym niepokoiła się tym, że
przemieszczają się w stronę Wyspy Orków, która zdaniem jej towarzysza miała
niedługo zostać opuszczona przez kilkadziesiąt tysięcy orków.
Opuszczenie
Rumlandii przebiegło im bezproblemowo. Akiko co prawda spodziewała się, że może
ich spotkać jakiś zabłąkany patrol wojsk rodu van Nordescu, lecz nic takiego
nie miało miejsce. Poza tym zastanawiała się ilu żołnierzy potrzeba by
unieszkodliwić Anakina.
Mężczyzna
był niezwykle silny. Potrafił sam – i to całkiem bez wysiłku – uprzątnąć gościniec,
na który zawaliło się kilka, sporych rozmiarów, drzew. W pamięci miała
doskonale wyrzeźbione mięśnie klatki piersiowej, obręczy barkowej i brzucha.
Codziennie mogła podziwiać jego trening, do którego wykorzystywała masę
własnego ciała jako obciążenie. Wydawało jej się, że coś takiego jest nowością
w Międzymorzu, a już na pewno na wschodzie kontynentu u obrzeży Czarnolasu.
Wiedziała też, że dysponuje on jakąś mocą, której jeszcze nie spotkała.
Jego moc różniła się od
magii. Przede wszystkim czarodzieje do swoich czarów byli zmuszeni używać
różdżek. Jeśli czarodziej zostanie rozbrojony z obdarzonego mocą patyka, nie
będzie potrafił rzucić niemal żadnego zaklęcia. Oczywiście nie oznacza to, że
zostanie pozbawiony mocy, jednak nie będzie potrafił jej użyć, znaleźć dla niej
odpowiedniej formy ujścia. Dodatkowo w przypadku Anakina widziała, do tej pory,
jak używa on swojej pomocy by przywołać do siebie różne przedmioty. Nie miał
też wtedy żadnej różdżki lub innego przedmiotu obdarzonego magiczną siłą.
- Jak ty to robisz? – spytał go jeszcze
przed przekroczeniem Jesionki.
- Co? – Vader udał swoją niewiedzę.
- Robisz rzeczy, do których czarodzieje
używają różdżek, ale jej nie masz. Magia to, to nie jest. W takim razie co?
- To nie ma nazwy.
- Jak to? – zdziwiła się Namada.
- Magia to nie jedyna nadprzyrodzona siła
jaka istniała w Międzymorzu – odpowiedział tajemniczo.
- Opowiesz mi o tym więcej? – spytała
kobieta.
- Może kiedyś – odpowiedział wzruszając
ramionami.
Od
tego czasu Akiko pogrążyła się w głębokich refleksjach na temat siły jaką
dysponuje jej towarzysz podróży, ale także innych zjawisk nadprzyrodzonych o
jakich mogła wyczytać w jednej z książek o historii i tajnikach otaczającego ją
świata. Nie potrafiła sobie nic przypomnieć na ten temat. Nawet w dziedzinie
magii, która została opisana przez wielu znakomitych badaczy, nie zagłębiała
się jakoś szczególnie, uznając że skoro jej to nie dotyczy to nie musi się tym
przejmować.
Anakin,
a raczej jego moc. w tym czasie nie zdradzała oznak gotowości do czegoś więcej
niż tylko przywoływanie większych lub mniejszych obiektów. Akiko domyśliła się,
jednak że pewnie proces ten można odwrócić. W tym przypadku mężczyzna
potrafiłby także odpychać lub odsyłać przedmioty. Nie mogła jak na razie przyłapać
go na takiej czynności, ale postanowiła bacznie obserwować każdy jego ruch.
Niebawem
przekroczyli rzekę i znaleźli się w ojczyźnie Namady. Tutaj pierwszego dnia nie
napotkali ani żywej duszy. Dotyczyło to zarówno ludzi jak i zwierząt. W końcu
równo o zachodzie słońca Anakin uznał, że pora rozbić obóz.
- Kto stoi pierwszy na warcie? – spytała Akiko.
- Nikt – uciął mężczyzna.
- Jak to?
- Nie potrzebujemy tego.
- Nie wiem czy wiesz, ale…
- … jesteś tu poszukiwana i skazana na
śmierć.
- Skąd wiesz? – zdziwiła się Ordynka.
Anakin
usta w grymasie, który miał być namiastką uśmiechu.
- Chyba już zauważyłaś, że wiem o
sprawach, które tobie się nie śniły.
- Hm… - chrząknęła Akiko nie wiedząc co odpowiedzieć
by zaprzeczyć.
- Dziękuję za uznanie – rzekł z udawaną
kurtuazją.
W
odpowiedzi Namada posłała mu mordercze spojrzenie. Nie przychodziło jej, jednak
w dalszym ciągu nic mądreg, błyskotliwego do powiedzenia do głowy, więc dała
sobie spokój ze słowami
- Nie idziemy najkrótszą drogą –
powiedziała wreszcie kilkanaście minut później.
- To prawda – przyznał Anakin.
Kobieta
wpatrywała się w niego wyczekująco chcąc go sprowokować do wyjaśnienia tej
kwestii, lecz podobnie jak w sprawie jego tajemniczej mocy nie otrzymała nawet
maleńkiej wskazówki.
Urażona
takim zachowaniem Ordynka położyła się spać okrywając wcześniej dwoma kocami. Nie
mogła zasnąć. Myślała o trwającej wyprawie. Sama siebie łapała coraz częściej
na tym, że myślała o tym jak o przygodzie. A skoro to była przygoda to może
powinna spróbować innego rodzaju „przygód”. Anakin był niezwykle przystojny, a
przy tym młodszy od niej. Sądząc po jego wieku i formie był w szczytowym
momencie swojej formy witalnej.
- Już niedługo przybędę – cichy głos
Vadera dotarł do jej uszu.
Obróciła
się nie widząc do kogo on mówi. Mężczyzna spał. Widocznie śnił mu się ktoś dla
niego ważny. Próbowała sobie przypomnieć czy nie wspominał o „damie swojego
serca”, ale nie była w stanie tego zrobić.
- Padme – wycharczał Anakin i zamilkł.
Czym
lub kim jest Padme? Myślała gorączkowo Akiko. Po krótkiej chwili uznała, że
musi to być kobieta. W takim razie serce młodego wojownika było już zajęte.
Gwałtowne
pociągnięcie za rękę zbudziło ją ze snu. Otworzyła oczy i oślepiło ją jasne
światło, wstała raptownie co skończyło się uderzeniem w coś twardego i bólem
głowy. Ponownie otworzyła powieki, które mimowolnie zamknęły się kiedy uderzała
o to coś.
- Uważaj – powiedział Anakin rozcierając
sobie łokieć.
- To o to uderzyłam – rzekła sama do
siebie Akiko rozmasowując sobie kość ciemieniową.
- Nie mamy czasu, musimy iść!
- Dokąd? Jak? Dlaczego?
Mężczyzna
rzucił jej niecierpliwe spojrzenie.
- Dalej. Pieszo, bo nadjeżdżają twoi
rodacy – wyjaśnił neutralnie.
Większej
zachęty kobieta nie potrzebowała. Migiem złożyła swoje koce i była gotowa do
drogi. Vader w tym czasie dokarmił konie, które zdawały się być gotowe do drogi
już od dawna. Nie zdołała jeszcze zapytać skąd informacja o zbliżających się
Ordyńcach, gdy Anakin posadził ją na koniu.
- Skąd wiedziałeś? – spytała gdy zrobili
sobie przerwę w okolicach południa.
- Instynkt – odpowiedział spokojnie.
Akiko
nie uwierzyła.
- Opowiesz mi o tych różnych rodzajach
magii? – spytała na bezdechu.
Anakin
spojrzał na nią przeciągle. Wydął wargi w krzywym uśmiechu.
- Kiedyś, w pradawnych czasach wierzono,
że istnieją istoty wyższe – rozpoczął swoją opowieś Anakin.
- Były czymś w rodzaju bóstw? – przerwała
mu Akiko.
- Nie przerywaj mi – nakazał jej
stanowczym tonem – bóstwa dały im życie, władzę i moc. Nie były to jednak
jednolite rodzaje mocy. Każde z bóstw obdarzyło swoje istoty wyższe różnymi
darami. Musisz pamiętać, że wtedy bóstw było więcej niż obecnie próbują wam to
wmówić kapłani – wracając jednak bo sensu mojej opowieści. Bóstwo światło
utworzyło Merlina, który władał białą magią. Bóstwo ciemności w kontraście do
niego stworzyło Morganę le Fay, która jak się domyślasz władała czarną magią.
Kolejne bóstwo tworzyły swoich reprezentantów. Kolejne były to smok dla ognia,
bazyliszek dla ziemi, feniks dla zmarłych, kraken dla wody, kobieta ze
skrzydłami i dziobem orła jako podwładna bóstwa powietrza, Sith dla boga piorunów
itp.
- Co się stało z tymi istotami? – spytała Namada
– Nie słyszałam tej historii ani w Ordzie ani w Rumlandii.
- To nic dziwnego – odparł z dumą Vader –
znają ją wyłącznie ci, którzy mają ku temu powód – dodał z nieukrywaną
wyższością – koniec końców istniało 37 bóstw, a każde z nich stworzyło istotę
wyższą, która władała określoną mocą. Każda z nich zajmowała się obszarem
swojej jurysdykcji. Mieszkały razem, więc nie miały problemów z komunikacją.
Zamiast tego podzieliły się wkrótce na dwa wrogie obozy. Jeden skupiony był
wokół Merlina, drugim dowodziła Morgana i Sith. Wybuchła pomiędzy nimi wojna.
Plemiona ludzkie, bo o narodach nie mogło być jeszcze mowy, były zbyt
prymitywne nawet na mięso rzucone na pożarcie przez generałów obu armii. Wojna
trwała jakieś sto lat. Po drodze ginęły kolejne bóstwa. Część z nich w między
czasie zdołała dać początek nowemu życiu. W ten sposób ludzie otrzymali moce,
które do tej pory były przeznaczone dla bóstw. Jak nie trudno się domyślić
Merlina miał najwięcej dzieciaków. Staruszek w pierwszej linii spłodził 26
synów i 15 córek. Jak się domyślasz wierność nie była jego mocną stroną. Do
tego lubił nadużywać – tu wykonał rękoma symbol cudzysłowu – Kilka istot nie
zdążyło spłodzić potomka. One, pamięć o ich twórcach i mocach jakie posiadali
przepadła wraz z nimi i ich mocami. Potem jak nie trudno się domyślić potomkowie
istot także tracili życie bezdzietnie. W ostateczności wszystkie moce poza
białymi i czarnymi magami wyginęły.
- Ty masz jednak jakąś moc! – zauważyła Namada.
- Trudno ustalić od kogo pochodzi –
przyznał niechętnie Anakin – prawdopodobnie jestem dalekim potomkiem bogini
harmonii.
- Nie słyszałam o niej – wypaliła Akiko.
- Nie dziwi mnie to – odparł Vader –
koniec tych opowieści na dzisiaj. Musimy jechać. Już niedługo…
- Co niedługo? – pytanie Namady pozostało
bez odpowiedzi.
Ruszyli
w dalszą drogę. Kolejne dni mijały im na jeździe i przerwach na odpoczynek dla
koni, aż Akiko straciła rachubę ile czasu już podróżują. Anakin zwolnił dopiero
kiedy zbliżyli się do ordyńskiego miasta, Hordy.
Miasto
nie przypominało typowego miasta na wschodzie Międzymorza. Nie otaczały go ani
mury ani fosa. Przedmieścia pokrywały skórzane namioty wielkości izby. To w
nich mieszkała największa miejska biedota. Akiko pamiętała z młodych lat jak
jej rodzice często mówili, że Hordę zamieszkują ludzie z jakimi nie chcieliby
żeby ich córki miały coś wspólnego. Było to najbiedniejsze miasto w kraju.
Podczas każdej wojny jego mieszkańcy chętnie zgłaszali się do armii. Mamili się
łupami jakie mogły wpaść w ich ręce i pomóc podnieść przez to poziom życia ich
rodzin – tak się jednak nie działo.
- Coo my tu szukamy? – spytała Akiko.
- Padme – padła odpowiedź.
Wjechali
do nieco mniej biednych osiedli. Skórzane namioty przybierały tu rozmiary
dwuizbowej chaty. Ulice pokryte były śmieciami i odchodami – ludzkimi i
zwierzęcymi. Anakin zrobił zniesmaczoną minę. Akiko nie miała problemu by
odczytać z jego twarzy wyraz pogardy dla otaczających ich ludzi.
- Już blisko – powiedział sam do siebie.
Wjechali
wreszcie do centrum miasta, gdzie znajdowały się drewniane i murowane chaty.
Minęli rynek, gdzie towarzyszyły im wrzaski przekupek. Przejeżdżali właśnie
koło dużego, kamiennego budynku, kiedy Anakin nakazał zatrzymać się. Jednym
ruchem zsiadł z konia i ruszył w kierunku drzwi frontowych. Nad nimi wisiał
napis „Ratusz”.
Przy
drzwiach stało we względnie luźnej pozie dwoje ordyńskich strażników. Widok piechurów
z tego narodu należał do zjawisk, których nie można było zaobserwować poza ich
ojczyzną. Anakin minął ich bez słowa. Akiko podążyła ich śladem.
Wewnątrz
było nad wyraz czysto – jak na ordyńskie standardy. Dodatkowo korytarze
świeciły pustkami. Namada poczuła się zaniepokojona. Chciała coś powiedzieć,
ale idący przed nią Anakin uniósł w górę prawą dłoń.
- To tutaj – oznajmił.
Obrócił
się do pobliskich drzwi i podniósł wyprostowaną prawą rękę rozciągając palce u
dłoni. Drzwi otworzyły się przed nim z hukiem, omal nie wypadając z zawiasów.
- Padme – powiedział roztrzęsionym głosem
Vader wpadając do pokoju.
Nim
Akiko zorientowała się co się dzieje mężczyzna otoczył ramionami jakąś
niewiastę. Kiedy się wreszcie od siebie oderwali okazało się, że kobieta miała
jaśniejsza karnację niż Namada czy Vader. Duże tęczówki o barwie kasztanów
wpatrywały się z miłością w mężczyznę. Miała ciemne, mocno kręcone włosy, które
sięgały jej do łopatek. Była niezwykle szczupła, lecz zachowała przy tym
kobiece kształty. Ubrana była w brązowy płaszcz podróżny, a na głowę naciągnęła
chustę.
- Czekałam – powiedziała do ukochanego.
- Ja też – przyznał z niepodobną do siebie…
Troską,
miłością? Namada sama nie mogła rozszyfrować jakie emocje kierowały teraz
wojownikiem. Pewnym natomiast było, że tak zachowywał się wyłącznie przy tej
kobiecie. Ordynka zaczęła zastanawiać się, które oblicze jest tym prawdziwym, a
może oba?
- Kim ona jest? – spytała wreszcie Padme
przybierając bojową minę.
- To Akiko Namada – przedstawił ją Anakin –
uratowałem ją przed skandynawską kurwą w Rumlandii.
- Annie! – ofukała go Padme.
Akiko
poczuła jak wzbiera w niej śmiech. Vader coraz bardziej przypominał jej Lena, a
Padme Nataszkę. Mimowolnie poczuła, że bardzo nie chciałaby by los tych dwojga
potoczył się tak samo jak analogicznej pary zakochanych. Była święcie
przekonana, że gdyby Annie był na miejscu Lena to w Norfdamie nie zostałby
kamień na kamieniu.
- No dobra, tą skandynawską szpieg.
- I musiałeś ją tu zabrać? – zdziwiła się
Padme.
- Nie, ale może być dla nas cenna w kontekście
zbliżającej się inwazji orków i bestii.
- Cooo?! – zdziwiła się Akiko.
- Nie powiedziałeś jej? – tym razem to
Padme była zszokowana.
- Nie lubię zbyt dużo mówić – w opinii
Namady kolejne podobieństwo z Lenem.
Padme
spojrzała przepraszająco na Akiko.
- Według informacji, które posiadamy
orkowie zawarli przymierze z bestiami z Czarnolasu – powiedziała na jednym
wydechu – prawdopodobnie dołączyli do nich czarnoksiężnicy. W całej głuszy
neutralni wobec zbliżających się wydarzeń są tylko czarodzieje z Ministerstwa
Magii – mówiła wciąż nerwowo – inwazja ma nastąpić jeszcze przed latem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz