"Prawdziwy patriotyzm nie tylko polega na tym, ażeby kochać jakąś idealną ojczyznę, ale - ażeby kochać, badać i pracować dla realnych składników tej ojczyzny, którymi są ziemia, społeczeństwo, ludzie i wszelkie ich bogactwa."
Bolesław Prus
Rozdział 9
Nadejście burzy
- Wejdź - powiedział wreszcie Len.
Odsunął
się na bok i wpuścił dziewczynę do środka. Ayumi spojrzała pytająco na Lena, a
ten skinął głową i ona również weszła. Len musiał wrócić do swojego mieszkania
i przygotować się na rozmowę, a nawet i dwie o ile nie więcej, na które nie był
- i może już nie będzie - gotowy.
Tamara
tymczasem była zaskoczona widokiem na pół śpiącej kobiety w jednym z łóżek w
pokoju Lena. Tamao musiała przyznać, że jest mniej atrakcyjna od niej. Brunetka
w łóżku miała mleczną cerę i większe od niej piersi - co dostrzegła nawet
teraz, kiedy tamta była przykryta kołdrą.
- Witaj! - krzyknęła Akiko i rzuciła się na szyje
Tamarze.
Trwały
tak w objęciu przez chwilę. Tamara mimowolnie upuściła kilka łez na ramiona i
biust dużo starszej przyjaciółki. Kiedy się wreszcie oddaliły, Tamara stanęła
pod ścianą, a Ayumi przysiadła się na łóżko Lena.
- Opowiadaj co się z tobą działo - zachęciła ją
Akiko.
Dziewczyna
spojrzała nie pewnie na Lena. Ten zdawał się chwilowo nieobecny. Patrzył
nieprzytomnie na brunetkę, która zaczynała się rozbudzać, a potem spoglądał
gdzieś nad nią.
- Wybaczcie, że się wtrącam - rzekła Natasza - ale
może ktoś nas sobie przedstawi?
- Och tak, oczywiście - zeszła na ziemię Akiko - to
jest Tamara. Przyjaciółka Lena z poprzedniego świata, w jakim żyli. A to -
zwróciła się do Tamao - to jest Natasza. Nowa przyjaciółka Lena, przywiózł ją
tu z jednej z wiosek przez, które przechodziliśmy.
Natasza
po tych słowach oblała się rumieńcem, a Tamara dostrzegła, że czub na głowie
Len niebezpiecznie uniósł się w górę. W związku z tym, nie chcąc wywoływać
awantury tuż po swoim przybyciu, oderwała się od ściany i podeszła do nowej.
Uścisnęły sobie dłoń, lecz była to tylko formalność, a nie dowód sympatii nowo
poznanych dziewczyn.
- To mów już co u ciebie - ponowiła prośbę Akiko.
- Nic - odparła lakonicznie Tamao.
- Daj spokój co planujesz robić?
- Czy królowa zmieniła już edukację? - spytała Lena,
patrząc na jego buty.
- Tak.
- To wybieram się na kontynuowanie nauki.
- Trochę koślawo tłumaczysz - zauważyła Natasza.
- Będę wychowawczynią - oznajmiła Tamara, dobitnie
akcentując jak dumne stanowisko będzie dzierżyć w przyszłości.
Później
przez jakiś czas rozmawiała z siostrami Namada - zajęły łóżko Lena - o zaletach
pracy, którą chce podjąć i jak będzie wyglądało jej dalsze kształcenie. Według
nowych zasad żeby zacząć drugi etap nauki trzeba będzie mieć 16 lat. Ona w tym
roku ukończy dopiero 15, ale pewnie wpływy u królowej załatwią jej miejsce na
uczelni, zamiast w elementarnej szkole.
W
tym samym czasie Len przysiadł się do Nataszy. Patrzył na nią i podziwiał w
milczeniu. Nie zauważył jak dziewczyna spogląda podejrzliwie to na niego, to na
nowo przybyłą. Wreszcie nie wytrzymała i pogładziła go po klatce piersiowej.
Przywołany tym sposobem na ziemię Len, spojrzał na nią bystrym teraz, już
wzrokiem. Siedziała na łóżku nadal owinięta pościelą aż po szyję.
- O co chodzi? - spytał cicho.
- Pogadamy, kiedy one wyjdą? - odpowiedziała
pytaniem na pytanie, cichym szeptem.
Len
musiał przyznać, że kiedy tak mówiła jej głos był strasznie zmysłowy. W tej
chwili mógł się zgodzić na wysłuchiwanie takiego tonu jej głosu do końca życia.
Mimowolnie przeniósł rękę za jej plecy. Trzymał ją chwilę na pościeli, po czym
zaczął gładzić Nataszkę po plecach - z tyłu nie była tak szczelnie owinięta
kołdrą.
- Jak chcesz, to rozkażę im wynosić się w tej chwili
- odparł równie cicho co ona.
- Nie trzeba - powiedziała z pięknym uśmiechem.
Siedzieli
w milczeniu, przysłuchując się dyskusji sióstr Namada i Tamary. temat powoli
zdawał się wyczerpywać, więc Akiko zmieniła go i spytała:
- Słyszałam, że wyruszyłaś do nas wraz z królową.
Dlaczego przyjechałaś tak późno?
Tamara
spojrzała na Lena i Nataszę. Widziała ich ckliwą - w jej opinii - rozmowę,
dostrzegła jak Tao gładzi tamtą po plecach. Czuła się strasznie zazdrosna. Nie
była już tym dzieckiem co kiedyś. Myślała co by mogła powiedzieć żeby zrobić
wrażenie. W końcu zdecydowała się powiedzieć prawdę - kłamstwo nie rokowało
nadziei na zszokowanie panicza Tao.
- To prawda - odrzekła - i tak też było.
Wyjechałyśmy razem, jednak po drodze naszły pewnie nie przewidziane wypadki,
które skłoniły nas do zmiany zamiarów - mówiła chłodnym i zarazem tajemniczym
tonem.
- Co się stało? - wtrącił się Len, pierwszy raz
odkąd weszła do pokoju.
- Drobiazg taki. Królowa zapomniała kilku rzeczy i
chciała kogoś zaufanego do powrotu po nie. Dostałam kilku żołnierzy i
wróciliśmy. byli bardzo mili i pomagali mi we wszystkim w czym chciałam pomocy.
Siostry
Namada zachichotały na te słowa. Jeszcze jakiś czas temu nikt nie miałby
wątpliwości dlaczego słowa Tamary wywołały u niech taką reakcję, jednak teraz
każdy miał wątpliwości - wyjątek stanowiła Natka słabiej znająca kobiety.
Równie prawdopodobne jak to, że pomyślały o seksie, mogło być to, że pomyślały
o wykorzystaniu tych żołnierzy do zemsty na księciu Filipie i pułkowniku van
Nicolescu. Mimo to Len sądził, że chichot sióstr znamionuje, iż pomyślały one o
ostrej zabawie z żołnierzami, ponieważ Akiko jako porucznik S.O.L.A.R była
dowódcą jednej z drużyn tej chorągwi, a jak do tej pory nie agitowała wśród
swoich podwładnych odwetowej eskapady na terytorium Ordy.
Kiedy
Akiko i Tamara opuściły pomieszczenie Ayumi pozostała jeszcze na moment. Miała
sprawę do kapitana Tao i chciała ją omówić bez obecności młodszej koleżanki,
która dopiero co wróciła do nich po długiej nieobecności. Sama nie widziała jak
powiedzieć Lenowi to co ma mu do powiedzenia, a było to kilka rzeczy, pozornie
ze sobą nie związanych. W końcu musiała jakoś zacząć, więc powiedziała:
- Też myślisz, że zamach na naszą rodzinę to nie był
przypadek?
Len
spojrzał na nią nieco podejrzliwie, a nieco ironicznie.
- Tak - odparł lakonicznie, nie ułatwiając zadania
Namadzie.
- To domyślasz się też pewnie, że cel nie był
przypadkowy. Marc jest poza ich zasięgiem, tak jak i my. Zostali w kraju bez
stronników, mają tylko rodzinę Filipa i prawdopodobnie Jona van Nordescu. To im
dużo nie daje, ale jednak zawsze coś. Sądzę, że będą chcieli uderzyć wkrótce na
nas.
- Len co znaczy na nas? - wtrąciła się Natasza.
- Ayumi ci to lepiej wyjaśni.
- Chodzi o to, że istnieje realne zagrożenia, że van
Nicolescu z terytorium Ordy będzie chciał sterować buntownikami i brakuje mu do
tego zaledwie łączności. Gdyby chcieli z nami walczyć, mogliby bez trudu zebrać
ludzi z północy, którzy podlegają namiestnikowi Norfdamu, a jak wiemy Jon van
Nordescu do końca wojny był wierny księciu. Poza tym jak już mówiłam atak na
moją rodzinę nie był przypadkowy. Denis odgrywa się na Lenie, a że nie miał
sposobności żeby uderzyć w niego bezpośrednio to... uderzył pośrednio przez
nas. Wymordowali nasze rodziny... - głos Ayumi się załamał na chwilę - nie, nie
mamy pretensji do Lena - kontynuowała na pół płacząc - tylko, że teraz jak już
skończą im się cele w Ordzie, przyjdą tu.
- Nie rozumiem - wyznała Natasza - skoro
pokonaliście ich w wojnie, to czemu boisz się ich powrotu teraz?
- Tamto to regularna wojna - odpowiedział jej Len -
wiedziałaś kto wróg, a kto nie. Teraz mogą zabijać pod osłoną nocy lub kiedy
oddalą się z kimś z nas w przestronne miejsce. Nie wiesz kto jest wrogiem, a
kto przyjacielem. Będą robić coś takiego jak ja, nim dostałem specjalne rozkazy
od króla. Nawet więcej. Za dnia mogą chodzić do pracy, przechodzić koło nas, a
w nocy skrytobójczo uderzyć - wyjaśnił - nie bój się - dodał szybko widząc
strach w jej oczach - ciebie nie ruszą. Chłopaki nie dadzą ruszyć kogokolwiek
kto jest... no wiesz.
- Chyba tak - odparła Natka, uśmiechając się.
Ayumi
w tym momencie zdała sobie sprawę, że Len się zakochał, chociaż sam się jeszcze
do tego przed samym sobą przyznać nie potrafi, a może po prostu nie umie tego
sobie powiedzieć. W każdym razie, to nie jej sprawa. Tylko Tamary jej żal, ale
nie wiadomo czy dziewczyna wciąż go tak samo mocno... W sumie to i tak
wyjeżdżają. Ona na studia, a Len pewnie ruszy na odwet wobec wrogów Rumlandii,
króla i swoich.
- Tylko jakie macie podstawy by sądzić, że to
prawda?
- Od początku jest z nimi nasz agent - odparła Ayumi
- Jon van Ionescu nieźle się napracował żeby wkręcić swojego człowieka do
najbardziej zaufanych ludzi tych morderców.
Len
pokręcił głową z niedowierzaniem, kiedy usłyszał o tym, kto jest odpowiedzialny
za wyprzedzenie informacyjne wroga. Owszem miał Jona za dobrego oficera, ale
odkąd poznał się z nim przy okazji pierwszego spotkania z Marc'iem, wywarł na
nim jak najgorsze wrażenie, z resztą działało to w obie strony w tej znajomości.
- Nie wierzę, że on sam na to wpadł - wydusił
wreszcie złotooki.
- I masz rację - zawtórowała mu nieoczekiwanie
Namada - była to inicjatywa wtedy jeszcze rady wojennej, w której się przez
pewien czas znajdowałam. Porucznik dostał od nas tylko polecenia, ale całą grę
operacyjną przeprowadził na własną odpowiedzialność i sam wybrał metodę
działania.
- Skąd pewność, że zamierza nas skrzywdzić? -
wtrąciła się Natka, zmieniając temat.
Ayumi
spojrzała na Tao, a on odwzajemnił wzrok. Patrzyli sobie w oczy, po czym
kobieta kontynuowała.
- Widzisz, gdyby to było na polecenia Filipka to nie
mielibyśmy podstaw do obaw, jednak jego jedynym wysokim oficerem jest pułkownik
Denis van Nicolescu, ex- namiestnik Twierdzy Dzikie Pola. Denis za wszystkie
swoje porażki wciągu ostatniego roku wini jedną osobę - tu spojrzała znacząco
na Lena - znam go dobrze z pobytu w jego twierdzy. jest strasznie mściwy i
przebiegły, do tego jakoś od początku dążył do zlikwidowania Lena, kiedy ten
przestanie być mu potrzebny. Jak się okazało zaszkodził tym sobie, gdyż kapitan
Tao zamiast szukać w pewnym momencie syna namiestnika, zbiegł do lasu i walczył
z dotychczasowym... - tu zrobiła przerwę myśląc jak to nazwać - powiedzmy, że
zleceniodawcą. Późniejsze zachowanie Lena i sławą jaką się okrył dodatkowo
pognębiły pułkownika. Poza tym on dalej uważa, że gdybyś - zwróciła się
bezpośrednio do Lena - poszukał Eustachego, to on by nie zmienił strony. Sprawy
syna za nic nam nie wybaczy.
Len
pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Nam? - zdziwiła się Natka.
- Tak - odparła Ayumi - nie jest w stanie zabić
Lena, w tej chwili. Poza tym woli odebrać mu to, co sam stracił, czyli
najbliższą osobę, a żeby to zrobić będzie chciał zamordować Tamarę, mnie i moją
siostrę i ciebie, gdy się o tobie dowie. Jak do tej pory macki, Filipa i
pułkownika nie sięgają do stolicy, ale oni już zaczęli nową walkę zabijając...
sami wiecie kogo.
Natasza
przysunęła się do Lena i nie zważając na obecność starszej kobiety, przytuliła
się z całej siły do chłopaka. Widać było gołym okiem, że się bała. Nie była
przyzwyczajona do takich sytuacji. Sprawa jej ojca była inna, wtedy wiedziała
kto im zagraża, a teraz tak nie było. Poza tym w grę wchodziły jeszcze inne
sprawy. Nie była w stanie pogodzić się z ewentualną stratą kolejnej bliskiej
osoby. Tao nie odwzajemnił uścisku. Był jakiś dziwnie zimny i... zdeterminowany
- widać to było w jego złotawych tęczówkach.
- Zapłacą za to - wycedził przez zęby.
- Mam taką nadzieję - odrzekła Ayumi i pożegnała się
z nimi.
Kiedy
Ordynka wyszła, Natka wciąż tuliła się współlokatora. Ten ostatni nie bardzo
wiedział co z tym zrobić, wyraźnie podobało mu sie to, ale nie wiedział czy tak
powinno to wyglądać. Wobec braku pomysłów spojrzał za okno.
Za
murami wiatr wiał coraz mocniej. Odwieczny zwiastun zmian pogodowych - silny
wiatr ze wschodu - dawał o sobie znać. Niebo od dawna już nie było widoczne - zapadła
noc - lecz do tej pory zerkając za okno Len dostrzegał gwiazdy, teraz niebo
musiało być pokryte gęstymi chmurami, gdyż nie dostrzegł ani jednej gwiazdy lub
księżyca. Widać zmiana pogody musiała wreszcie nastąpić. Nagle usłyszał głośny
grzmot gdzieś na zewnątrz. Ciało Nataszy zareagowała natychmiastowo, dziewczyna
zatrzęsła się nerwowo i mocnej przywarła do chłopaka.
- Nie bój się - wyszeptał nienaturalnym głosem.
- Kapłani wody przepowiadali zmianę pogody -
oznajmiła z przejęciem - zbliża się jesień.
- Skąd wiesz?
- Zmiana pogody....
- nie to - przerwał jej zbyt raptownie i na moment
odkleiła się od niego.
Wtedy
ciemność nocy rozświetliła błyskawica. Przerażona dziewczyna skoczyła znów ku
Lenowi i przytuliła się do niego. Sekundę po tym krople deszczu zaczęły uderzać
rytmicznie o szybę. Kolejne grzmoty i pioruny przerywały harmonię nocy w
stolicy Rumlandii.
- Skąd wiesz o tych kapłanach? - dopytał Len.
- Jestem religijna, a ty nie? - spytała, ale sama
wybawiła Lena od kłopotu odpowiedzi, gdyż mówiła dalej. - większość dziewczyn u
mnie na wsi marzyło tylko o tym aby się z niej wyrwać. Praca w polu nie jest
łatwa, ani przyjemna. Gotowe było oddać się pierwszemu lepszemu miastowemu albo
szlacheckiemu, nawet jeśli żył jako margines tu w mieście. Zrobiłyby wszystko
żeby się wyrwać z wiosko, ale ja taka nie byłam. Nie prosiłam o nikogo, a
zjawiłeś się ty. Modliłam się o wspaniałego faceta, mógł być nawet z mojej
wioski, ale żaden nie był odpowiedni. Myślałam wtedy, że wyjdę za jakiegoś chłopa
z innej wioski. Były nawet nadzieje na to, ale ojciec... sam wiesz co się
stało. Modliłam się tylko o dobrego chłopa. Takiego, który by mnie kochał i
wziąłby ze mną piękny ślub. Taki jak z bajek.
Kiedy
mówiła oderwała się trochę od kapitana. Oczy jej lśniły, a twarz nabierała
niewiarygodnego blasku. Mogła oczarować każdego, a trafiła się akurat jemu. Len
przestał myśleć co robi i zbliżył do niej swoje usta. Ona również to zrobiła.
Przybliżali się do siebie coraz bliżej. Wreszcie, kiedy byli o milimetry od
siebie, ona powiedziała:
- Nigdy się nie całowałam...
Len
nie odparł nic. Wplątał swoją dłoń w jej włosy i delikatnie przybliżył do
siebie o te brakujące milimetry. Pocałował ją. Nie trwało to długo. Raptem
kilka sekund. Dziewczyna było zaskoczona i nie za bardzo wiedziało co robić.
Prawdę mówiąc on też nie był ekspertem w tych dziedzinach. Gdyby dobrze
policzył to wyszłoby, iż całował się tylko podczas seksu.
- Dobrze ci poszło - powiedział jej, gdy oderwali od
siebie usta.
Na
dworze hulała burza. Gołym okiem widać było, że Natasza boi się jej. Za nic nie
chciała się oderwać od Lena. Przytulając go czuła się bezpieczniej i łatwiej
było jej znieść tak wrogie dla niej zjawisko atmosferyczne.
- Nie chce spać dziś sama - powiedziała swojemu
nowemu i zarazem pierwszemu chłopakowi w życiu.
- Śpij ze mną.
- Dobrze, ale Len... Tylko śpimy nic więcej -
oznajmiła pewnym tonem.
- Ok.
W
przyszłości czeka ich jeszcze kilka rozmów na ten i inne tematy, ale tego że
zostali parą nikt im już nie odbierze. Najbliższa przyszłość należy do nich. Od
tej pory, gdy ktoś - zwłaszcza o nazwisku van Ionescu - zbliży się za bardzo do
Natki czeka go niechybna śmierć w męczarniach.
Dla
Tamary związek najbliższego w Międzymorzu przyjaciela był nie lada
zaskoczeniem. Nie polubiła Nataszy zaraz po przybyciu do stolicy. Mimo to teraz
musiała tolerować jej towarzystwo, jeśli chciała spotkać się z Lenem. Chłopak
starał się nie opuszczać swojej partnerki, o ile nie pełnił służby. Konwent nie
obchodził go za bardzo. I tak szlachta głównie się kłóciła. W zasadzie - a przynajmniej
tak mówił Tamarze - do czasu omawiania spraw wojskowych mógłby nie wchodzić na
salę debat. I tak też postanowił. Akiko i Linescu jako oficerowie jego chorągwi
mają pełnić rolę szefa wartowników na sali obrad.
Sama
Tamara cieszyła się jego szczęściem. Od sióstr Namada, z którymi znowu
zamieszkała, dowiedziała się iż Len miał już kilka przelotnych partnerek. Akiko
naliczyła ich cztery. Jedną była tajemnicza Skandynawka na balu w Twierdzy
Dzikie Pola, kolejną była jakaś szlachcianka, a ostatnie dwie nie były do końca
zidentyfikowane i Namada nie chciała opowiedzieć Tamarze w jakich
okolicznościach doszło do kontaktu między nimi, a Lenem. W końcu po długich
namowach Akiko zgodziła się to wyjaśnić Tamarze i Ayumi, gdyż młodsza siostra
również była żywo zainteresowana tym tematem. Ostatecznie Akiko wyjawiła, iż
stało się to na balu w Westdamie. Jej siostra skwitowała to krótkim
stwierdzeniem, że Len nie potrafi obejść się na balu bez przygodnego seksu.
Czternastolatka
była bardzo zaskoczona tymi faktami z życia intymnego Lena. Nie podejrzewała go
o to. Zaczynała powoli myśleć, iż w innym wymiarze, kiedy Len mówił o swoim
skamieniałym sercu i płynących w żyłach lodzie, to kłamał. Przypuszczenia te
potwierdzały obie siostry. Dla otuchy, starsza Namada opowiedziała nastoletniej
przyjaciółce o zachowaniu Lena względem żołnierzy i o sympatii jaką go darzą.
Wygłosiła też mowę o poświęceniach na jakie dla swojego kapitana gotowi są
najdłużej służący w jego jednostce ludzie.
Siostry
Namada zaczynała też traktować Tamarę nie tylko jak przyjaciółkę, ale też i
córkę. Swoje matczyne uczucia, które zostały tak okrutnie zranione przez
pułkownika van Nicolescu i jego ludzi, przelewały na Tamao. Patrząc na wiek
kobiet nie trudno było pomyśleć, że faktycznie mogą one być jej mamą i ciotką
albo ciotką i mamą - zależności kogo uznać za matkę. Dziewczynie nie
przeszkadzało to. Wreszcie miała kogoś kto zajmował się nią w każdej wolnej
chwili, a do czasu omawiania spraw wojennych Ayumi miała go sporo, a Akiko
zajęta była tylko pełniąc wartę, ale nawet wtedy - jeśli nie stróżowała w sali
obrad - można było do niej podejść i pogadać.
Nadszedł
wreszcie czas, kiedy królowa Joanna znalazła chwilę na porozmawianie ze swoją
niedawną protegowaną. Tamara ubrała się tego dnia w białą, luźną sukienkę. Pod
nią ubrała halkę, bieliznę i białe pończochy. Całą ubrana na biało z lekkim
makijażem zrobionym jej przez Ayumi, która okazała się całkiem niezłą
specjalistką w tej dziedzinie była gotowa na rozmowę z żoną króla.
Joanna
oczekiwała jej w jednej z mniejszych sal. Siedziała tam nie na tronie, a na
zwykłym, chociaż bogato przyozdobionym krześle. Ubrana była tego dnia w
czerwono- bordową szatę z srebrnymi wykończeniami. Trzeba było przyznać, że
wyglądała w niej nieziemsko. Przed taką królową każdy padłby na kolana. Nie
inaczej było z Tamarą. Weszła do komnaty i od razu padła na kolana, po czym
pokłoniła się do stóp królowej. Zawstydzona nieco zachowaniem dziewczyny
Joanna, nakazała jej wstać. Były same w sali, mogły swobodnie porozmawiać.
- Jak ci się podoba w stolicy? - królowa rozpoczęła
neutralnym pytaniem.
- Bardzo pięknie tu Wasza Miłość.
- Och mów mi dziś na ty - zaproponowała Joanna -
albo wiesz co? Zawsze jak będziemy same, możesz mi mówić Joanna. Tylko nie
zdrabniaj, dobrze?
Tamara
skinęła posłusznie głową.
- I nie bądź taka poważna - skarciła ją z uśmiechem
królowa - wiesz, że pragnę twojego dobra. Jesteś trochę nie w humorze chyba -
Joanna za to, aż promieniała szczęściem. - powiem ci coś w takim razie.
Spotkało mnie i Marca niesamowite szczęście. Całe królestwo też z resztą.
Spodziewamy się dziecka, to już prawie pół miesiąca od poczęcia.
- Gratulacje Joanno - rozpromieniała się młodsza i
poczuła lekko dziwnie mówiąc do monarchini per ty.
- Dzięki.
- To chyba dobrze, że następca już w drodze -
powiedziała nieco luźniej dziewczyna.
- Jasne, ale przejdźmy już do rzeczy - stwierdziła
przyszła matka - szkolnictwo zostało zreformowane. Mamy w planach przerobić
opuszczony budynek przed miastem na uczelnię. Zajmie nam to z dwa miesiące.
Czyli już kilka dni po astronomicznym początku jesieni rozpocznie się twoja
nauka. Jak mniemam, nie zmieniłaś zdania?
- Nie.
- To dobrze - ucieszyła się królowa. - Poza tym
będziemy równolegle dobudowywać do tych nieużytków kilka budynków na ambasady,
które chcemy znowu uruchomić w kraju. Poprawi to nasz prestiż na arenie
międzynarodowej i poprawi reputacje w oczach sąsiadów. Tak, więc nie zdziw się,
jeśli kilka osób, z pośród tych jakie niedługo przybędą do stolicy i możesz je
spotkać u nas w pałacu, spotkasz potem w pobliżu swojej uczelni. W zasadzie,
sam teren pomieszczeń do nauki nie wymaga poprawek, ale trzeba zmienić część
mieszkalną i ulepszyć zabezpieczenia. Stworzymy specjalny oddział do obrony i
ochrony uczelni. A zapomniałabym dodać, to będzie uczelnia tylko dla dziewczyn.
Nauczać w niej będą również i panowie, ale tylko kobiecych zawodów. No dobra.
Może nie tylko, ale głównie. Poza tym będą też zawody jakie uprawiają obie
płcie, ale faceci pozostaną w dotychczasowym uniwersytecie, w pobliżu Norfdamu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz