wtorek, 25 lutego 2014

5. Nie pewna przyszłość

"Głosem na­rodu jest har­mo­nia czys­ta, mie­czem - jed­ność i zgo­da, ce­lem - prawda."
Cyprian Kamil Norwid
Rozdział 5
Nie pewna przyszłość

            Życie Tamary jako reporterki pierwszego czasopisma w Rumlandii było zupełnie innego od tego jakim je sobie wymarzyła. Do tej pory ukazały się 4 wydania jej gazety, lecz tylko w trzech z nich pojawił się jej artykuł - w dwóch napisanych wspólnie z Wiktorią.

            Dziewczyna cierpiała na blokadę twórczą. Nie mogła nic napisać. Nie potrafiła też wymyślić tematu do napisania choćby zwykłego reportażu lub felietonu o życiu codziennym zwykłych mieszczan. Tęskniła do przyjaciół, nie miała tu prawie nikogo bliskiego. Faceci i dziewczyny z redakcji były bardzo sympatyczne, lecz nie utrzymywały z nią zbyt bliskich kontaktów. Większość czasu spędzała w samotności, czasem odwiedzała ją Wiktoria.

            Brunetka była osobą, która przez cały jej pobyt w Amstereszcie odnosiła się do niej z sympatią. Kiedy przychodziła do Tamary gawędziły o mieście, plotkach, pechu starszej kobiety do napotkanych mężczyzn itp. Tamao zawsze dziwiła się jak tak piękna dama jak Wiktoria może mieć problemy ze znalezieniem partnera. Zagadkę rozwiązała się dopiero podczas ich ostatniej rozmowy.

- Nie rozumiem, jak to możliwe - mówiła młodsza.
- Ale co?
- Że nie masz dalej żadnego chłopaka - palnęła Tamara.
- No wiesz - zaczęła Wiktoria, przyjmując odcień lekkiej czerwieni na policzkach - mam dość spore wymagania. Poza tym - tu na chwilę się zawahała - nie jestem taka jak Emma czy inne tego typu dziewczyny. Rozumiesz co mam na myśli?

            Tamara odpowiedziała skinieniem głowy. Dobrze wiedziała co starsza koleżanka ma na myśli. Ruda Emmanuela potrafiła wyrwać praktycznie każdego mężczyznę na jedną noc. Wszystkie żonate kobiety w okolicy, które miały w miarę przystojnych mężczyzn darzyły ją jawną niechęcią, a w skrytości nienawidziły i bały się, że akurat tego dnia najdzie ją chęć na ich męża. Wiktoria jak do tej pory nie dała się spotkać nawet na spacerze, z jakimkolwiek facetem. Potrafiła z nimi rozmawiać, czego dowodziła wielokrotnie na dworze królowej Joanny przy okazji różnych imprez jak i zwykłych spotkań. Jej Wysokość bardzo ceniła brunetkę za kulturalne zachowanie, nienaganne maniery czy też życzliwe usposobienie. Mimo tych zalet Wiktoria nie miała w swym życiu jeszcze żadnego chłopaka. Nigdy się nawet nie całowała - o czym poinformowała Tamarę poprzedniego dnia.

- Też taka jesteś - zauważyła Wiktoria, przerywając refleksję Tamao.
- Jaka?
- Nieśmiała i konserwatywna w tych kwestiach.
- Racja - uśmiechnęła się Tamara - bo ja marzę o wielkiej miłości.
- Jak i ja - zakończyła Wiktoria.

***

            Naczelny zwołał wszystkich swoich reporterów na pilne zebranie, jednak Tamara nie wybrała się na nie. Kiepsko się czuła. Swoim skromnym zdaniem stwierdziła, iż nabawiła się grypy. Prawdę mówiąc była to tylko w połowie racja. W rzeczywistości bowiem szykowała się do porzucenia tej pracy. Od kilku godzin układała sobie w głowie to co powie królowej i jak przeprosi ją za zawiedzenie jej oczekiwań. Bała się tego co może usłyszeć z ust Joanny. Jak do tej pory monarchini nie dała jej powodów do niepokoju, zawsze wspierała ludzi ze swojego otoczenia, ale... Nie widziała jeszcze jak zachowa się żona władcy, kiedy młoda reporterka przyjdzie powiedzieć jej, że nie podołała zadaniu jakie postawiła przed nią królowa. Czy wybuchnie złością i każe ją skrzywdzić? Czy rozkaże jej się wynosić? A może uda, że nic się nie stało albo da drugą szansę gdzie indziej? Tak to by było najlepszym wyjściem.

            Dziewczyna ubrała na umówioną audiencję - Wiktoria po znajomości załatwiła żeby to było oficjalne spotkanie, choć w cztery oczy - czarną aksamitną sukienkę, na wąskich beżowych ramiączkach. Do tego dobrała perłowo białe korale. Na nogi wsunęła skromne czarne buciki na płaskim obcasie, z białą wstążka nad śródstopiem. Rozprostowała włosy, które sięgały jej aż połowy pleców.

            Wyszła powoli i bardzo nerwowo ze swojego pokoju. Podreptała wprost to komnaty, gdzie Joanna przyjmowała wizyty. Dodatkową tremą dla dziewczyny był fakt, że miała przemawiać zaraz po wizycie jednego z zagranicznych ambasadorów. Nie pamiętała już z jakiego kraju miał przybyć dyplomata - Wiktoria mówiła jej to, ale z nerwów zapomniała. Po drodze do królowej nie zwracała uwagi na spoglądających na nią ludzi. Nie dostrzegła, więc że przechodnie - zwłaszcza męskiej płci - podziwiają jej wygląd. Gdyby to zauważyła, z pewnością byłaby w szoku, ponieważ do tej pory raczej uważała się nie tyle, że za brzydką, co za zwyczajną, przeciętną dziewczyną z malutkim biustem. Ten ostatni fakt był największym kompleksem Tamary. Odkąd przybyła do Rumlandii piersi jej urosły - to fakt - lecz nadal były co najwyżej małe - wcześniej nie miała ich prawie wcale.

            Zatrzymała się dopiero przed wrotami. Stało tam dwoje wartowników w strojach Gwardii Królewskiej. Dziewczyna wiedziała, że cała gwardia szykuje się powoli do odjazdu wraz z Joanną do stolicy, gdzie Jej Wysokość będzie niezbędna podczas zbliżającego się Konwentu Seniorów Wielkich Rodów. 

- Nie może tam panienka wejść - powiedział blond włosy gwardzista.
- Przebywa tam teraz ambasador von Beck ze Skandynawii - dodał drugi gwardzista, o ciemnych włosach.
- To mało skandynawskie nazwisko - stwierdziła Tamara, a gwardziści pokiwali potwierdzająco głową.

            Czekała przed wejściem dobre kilka minut. Ambasador przebywał w środku od około pół godziny - według tego co mówili żołnierze. Tamara niecierpliwiła się coraz bardziej. Wraz ze zniecierpliwieniem coraz bardziej narastał w niej niepokój o to co nastąpi oraz przerażenie. Nim jednak zdążyła pogrążyć się w panicznym strachu, von Beck opuścił komnatę.
 
            Dziewczyna przyjrzała mu się, kiedy wychodził. Chód jego był dumny i sprężysty, jak najważniejszego obywatela swojego kraju w Rumlandii przystało. Brzuch i klatkę piersiową wypiętą miał do przodu, co powodowało złudzenie jakby miał się zaraz przewrócić. Tamara oszacowała na szybko, że ma około pięćdziesięciu lat. Jego blond włosy z pewnością miały kiedyś ciemny odcień, lecz teraz coraz bardziej pokrywała się siwizną. Twarz miał bardzo pomarszczoną i zdradzającą olbrzymie napięcie. Ubrany był w zieloną kamizelkę, do której na wysokości serca, doszyty miał mały metalowy znaczek przedstawiający piorun przechodzący na dole w spiralę o srebrzystej barwie.  Minął gwardzistów i następną interesantkę bez słowa. Zatrzymał się dopiero kilkanaście metrów dalej. Tam wymienił kilka słów z dwoma młodszymi od niego ludźmi i poszli dalej. Tamara nie słyszała o czym mógł im powiedzieć, gdyż sama wkroczyła do komnaty królowej.

            Joanna siedziała na pozłacanym tronie. Ubrana była w suknię o barwie szmaragdu z falbankowymi rękawami. Na szyi miała łańcuszek, zwieńczony prawdziwym szmaragdem co podkreślało piękno jej sukni. Za władczynią sterczało kolejnych dwoje gwardzistów. Kilka kroków przed nią, po lewej stronie czerwonego dywanu, ciągnącego się od wejścia aż do stóp żony króla, stał herold.

            Interesantka podeszła pod tron. Padła na kolana przed swoją panią. Opuściła głowę w dół i nieśmiała nic powiedzieć. Oczy miała zamknięte, a twarz skupioną.

- Panienka Tamara Tamao - oznajmił oficjalnym tonem herold.
- Dziękuję - odparła mu Joanna - wszyscy poza interesantką wyjdźcie - poleciła mu i wojom.

            Mężczyźni posłusznie wykonali polecenie królowej. Kiedy zostały wreszcie same, Tamara mogła otworzyć oczy. Wyraz twarzy wciąż miała jakby przyszła na ogłoszenie wyroku w sprawie, w której popełniła morderstwo.

- Boisz sie czegoś? - spytała Joanna.

            Tamara zaprzeczyła ruchem głowy, lecz w dalszym ciągu nie podniosła się z kolan i patrzyła wprost w podłogę. Nie uszło to uwadze jej rozmówczyni.

- Wstań i spójrz na mnie - rozkazała Joanna - świetnie - powiedziała, gdy Tamara wstała. - w takim razie czemu zawdzięczam tę wizytę?
- Bo widzi Wasza Miłość - zaczęła niepewnie Tamao - ja... ja... - tu wzięła głęboki oddech - nie czuję się na siłach do pracy w tej gazecie - oznajmiła wreszcie i dodała natychmiast po tym - błagam o wybaczenie.
- Cóż... Szkoda, ale nie będziemy z tego powodu rozpaczać. Nie rozumiem dlaczego tak bałaś się mi o tym powiedzieć. Wyjaśnisz mi to?
- Wstydziłam się, że zawiodłam oczekiwania Waszej Wysokości.
- Jesteś słodka - oświadczyła niespodziewanie królowa.

            Tamara poczuła się kompletnie rozbrojona tą uwagą. Nabrała trochę odwagi i wiedziała już, że nic się jej tego dnia nie stanie. Nie myślała, jednak że królowa dalej będzie się interesować tym co będzie robiła i jak sobie poradzi.

- Co teraz zamierzasz? - spytała kobieta.
- Nie wiem.
- Powiedz mi dlaczego zrezygnowałaś.

            Tamara zamyśliła się. Próbowała w głowie ułożyć sobie na ten temat przemówienie od dawna. Mimo tego teraz niewiele co pamiętała. Ponownie była zmuszona wymyślać na szybko jakby to powiedzieć żeby nie rozczarować rozmówczyni. Po chwili powiedziała:

- Nie miała pomysłu o czym pisać. W redakcji byli na pewno świetni ludzie, ale ja... nie potrafiłam się przed nimi otworzyć. Nie byłam zbyt kreatywna.
- No tak - zamyśliła się teraz z kolei Joanna - musimy znaleźć ci coś do roboty. Nie myślałaś nad karierą wychowawczyni?
- Nie - odpowiedziała dziewczyna zszokowana pytaniem.
- Pomyśl nad tym - poleciła królowa - jeśli się namyślisz, to przyjdź tu za dwa dni. Wyjeżdżam wtedy z panem ambasadorem i kilkoma innymi ludźmi do stolicy. Tam musimy z mężem zreformować system nauczania, a wtedy byś mogła dołączyć do nauki zawodu wychowawczyni - oznajmiła rzeczowo.
- Na czym takie wychowawstwo polega?
- Uczysz indywidualnie dziecko w domu i wpajasz mu elementarne zasady moralności i dobrych manier, a także etykiety jakiej trzeba przestrzegać w otoczeniu np. moim. Zobaczymy się pojutrze i mi powiesz co wymyśliłaś, dobrze?

            Tamara potakiwała głową. W końcu upadła znów na kolana i opuściła komnatę z mieszanymi uczuciami. Z jeden strony cieszyła się z tego jak Joanna podeszła do całej sprawy, natomiast z drugiej nie wiedziała co myśleć o nowym pomyśle swojej pani.

            Dwa dni minęły jej istotnie na rozważaniach na swoją przyszłością. Na początku myślała jaki zawód mogłaby sobie wybrać. Tu pojawił się pierwszy problem, dlatego że nie znała sytuacji ekonomicznej Rumlandii i struktury zatrudnienia. Z pomocą pospieszyła jej niezastąpiona Wiktoria, która odwiedziła jej tego samego wieczora, w którym młoda była u królowej. Brunetka była ciekawa rozmowy Tamao i Joanny. Cierpliwie wysłuchała opowieści koleżanki. Następnie zamyśliła się, szukając odpowiedzi na pytanie młodszej o to, jakie zawody istnieją w tym kraju. 

- Wiesz ten świat różni się od tego, z którego pochodzisz - zaczęła wywód Wiktoria - czytałam ostatnio o twoim - dodała szybko, widząc zaskoczenie na twarzy młodszej koleżanki - w tamtym, tzn. twoim kobiety przejęły część prac mężczyzn, ale tutaj tak nie jest. Tu kobieta pracuje na typowo kobiecych stanowiskach. Jeśli chcesz iść do pracy możesz zostać kimś pospolitym jak szwaczka, służka, kucharka, pokojówka w gospodach dla bogaczy, praczka itp. Masz jednak predyspozycję i możliwości by zostać kimś więcej. Dziewczyny takie jak ty, czyli zdolne, młode i nie mające ograniczeń klasowych zostają zwykle nauczycielkami, wychowawczyniami, żonami bogaczy, zarządczyniami majątków, damami dworu lub kimś więcej - wyjaśniała.

- Czyli mam wybór. Zostać praczką albo wykształconą nauczycielką.
- Wychowawczyni to ktoś o większym szacunku - powiedziała brunetka - będziesz uczyć w domu, dziecko jakiegoś bogatego mieszczanina albo szlachcica. Dzięki czemu więcej zarobisz.
- Nie wiem czy się nadaję, nie umiem uczyć.
- Joanna jedzie do Bukadamu żeby przeprowadzić z Marciem reformy między innymi w systemie oświaty, a wtedy powstaną specjalne miejsca, gdzie nauczysz się tego co będziesz potrzebować do wychowywania elit Rumlandii. Spójrz na to i w ten sposób, że możesz mieć kiedyś sławę wychowawczyni namiestnika miasta, właściciela fabryki albo bohaterskiego żołnierza.
- Rozmarzyłaś się - zauważyła Tamao.
- No trochę - zgodziła się Wiktoria - pora na mnie...

            Dziewczyny pożegnały się serdecznie. Brunetka pomachała jeszcze Tamarze zza progu i zamknęła za sobą drzwi. Nastolatka znów została sama. Teraz miała jeszcze większy mętlik w głowie. Argumenty koleżanki przemówiły do jej próżności i skrytej gdzieś w głębi duszy ambicji, która mówiła najciszej jak tylko jest to możliwe "ja im wszystkim jeszcze pokaże na co mnie stać".

            Tego dnia dziewczyna położyła się spać, będąc zupełnie nie śpiącą. Przeżywała właśnie jedną z najokrutniejszych wojen - wojnę własnych myśli. Nie cierpiała fizycznie czy psychicznie, ale brak pewności co powinna zrobić nie dawał jej spać i pobudzał do myślenia. Jakby tego wszystkiego było mało, jeszcze około północy dostała miesiączki. Zakrwawiła odrobinę pościel, nim udała się do łazienki.

            Zasnęła wreszcie, kiedy zaczynało już świtać. W związku z tym nie pospała zbyt długo. Dołożywszy do tego jeszcze rozdrażnienie wewnętrzne, okres i trudną decyzję jaką miała podjąć, lepiej było nie wchodzić jej w drogę.

            Dzień rozpoczęła od ziewania i konfrontacji ze swoim lenistwem, nakazującym pozostać w łóżku. Tą batalię udało się jej jeszcze wygrać. Następnie wymusiła na sobie przemycie twarzy i resztę porannej toalety, wykonanej odrobinę niechlujnie. Ubrała się w zwykłą białą bluzkę i ciemne spodnie. Nie czuła specjalnej potrzeby ubrania się w super modny ciuch, skoro była niewyspana i nie do końca dysponowana.

            Cała w nerwach wyszła na śniadanie, które spożyła w samotności. Być może był to zbieg okoliczności, działający na korzyść osób, które uniknęły spotkania z nią już samiutkiego ranka. Sam posiłek zjadła migiem i popiła ciepłym mlekiem, które odrobinę poprawiło jej humor.

            Wychodząc z sali natknęła się na Elę. Szatynka przywitała się z nią uprzejmie i oznajmiła, że jeśli chce to Joanna może poznać jej odpowiedź przez pośrednika i sama przekaże królowej co postanowiła Tamara. Dziewczyna odrzuciła propozycję i poszła się przejść wokół pałacu. Dawno tego nie robiła, a warunki były bardzo sprzyjające.

            Słońce świeciło wysoko nad horyzontem. Było ciepło, ale nie upalnie. Wiatr wiał niezbyt mocno, orzeźwiając przechodniów na ulicach miasta i osoby spacerujące po parku.       Tamara widziała gdzieś w dali Emanuelę z jakimś obcym mężczyzną, przechadzającą się gdzieś koło rabatki z bratkami. Z innej strony dyskutowało jakichś czworo mężczyzn. Kiedy przyjrzała się im bliżej, rozpoznała wśród nich ambasadora Skandynawii i dowódcę Gwardii Królewskiej. Nie interesowało ją co mogło wzbudzić takie emocję między mężczyznami, lecz nie trudno było się domyśleć, że za pewne chodziło o planowany przejazd do stolicy, w którym uczestniczyć miał między innymi ambasador i królowa wraz z całą gwardią - liczącą obecnie 60 żołnierzy. Usiadła na pobliskiej ławce i poddała się promieniom Słońca pieszczącym jej twarz.

            Do pałacu wróciła dopiero w porze obiadowej. Nie natknęła się na nikogo poza kilkoma gwardzistami pełniącymi wartę i przypilnowującym pakowanie wozów z bagażami należącymi do monarchini. Sama poszła do swojej komnaty. Przebrała się w te samą kreację, którą miała na sobie podczas poprzedniej wizyty u Joanny i udała się prosto do sali, gdzie udzielano audiencji.

            Przed ową komnatą  wartę pełnił ten sam mężczyzna co ostatnio. Drzwi były otwarte/ Strażnik gestem dłoni oznajmił dziewczynie, że może wejść do środka. Ruszyła twardo do przodu i wstąpiła do środka. Tam nie było nikogo poza królową i jej dwoma strażnikami.

            Joanna ubrana była tego dnia w niebieską szatę, ozdobioną złotymi i srebrnymi nićmi. Na głowie miała złocistą koronę, z sporym rubinem pośrodku. Brzeg nakrycia głowy otaczała złota palisada, szpiczasto zakończona. Królowa spojrzała na Tamarę, a ta powiedziała:

- Jadę z Waszą Wysokością.
- Spakowana?
- Prawie tak.
- Bądź gotowa jak najszybciej. Za godzinę wyruszamy - rzekła z uśmiechem Joanna.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz