"Głosem narodu jest harmonia czysta, mieczem - jedność i zgoda, celem - prawda."Cyprian Kamil Norwid
Rozdział 5
Nie pewna przyszłość
Życie
Tamary jako reporterki pierwszego czasopisma w Rumlandii było zupełnie innego
od tego jakim je sobie wymarzyła. Do tej pory ukazały się 4 wydania jej gazety,
lecz tylko w trzech z nich pojawił się jej artykuł - w dwóch napisanych
wspólnie z Wiktorią.
Dziewczyna
cierpiała na blokadę twórczą. Nie mogła nic napisać. Nie potrafiła też wymyślić
tematu do napisania choćby zwykłego reportażu lub felietonu o życiu codziennym
zwykłych mieszczan. Tęskniła do przyjaciół, nie miała tu prawie nikogo
bliskiego. Faceci i dziewczyny z redakcji były bardzo sympatyczne, lecz nie
utrzymywały z nią zbyt bliskich kontaktów. Większość czasu spędzała w
samotności, czasem odwiedzała ją Wiktoria.
Brunetka
była osobą, która przez cały jej pobyt w Amstereszcie odnosiła się do niej z
sympatią. Kiedy przychodziła do Tamary gawędziły o mieście, plotkach, pechu
starszej kobiety do napotkanych mężczyzn itp. Tamao zawsze dziwiła się jak tak
piękna dama jak Wiktoria może mieć problemy ze znalezieniem partnera. Zagadkę
rozwiązała się dopiero podczas ich ostatniej rozmowy.
- Nie rozumiem, jak to możliwe - mówiła młodsza.
- Ale co?
- Że nie masz dalej żadnego chłopaka - palnęła
Tamara.
- No wiesz - zaczęła Wiktoria, przyjmując odcień
lekkiej czerwieni na policzkach - mam dość spore wymagania. Poza tym - tu na
chwilę się zawahała - nie jestem taka jak Emma czy inne tego typu dziewczyny.
Rozumiesz co mam na myśli?
Tamara
odpowiedziała skinieniem głowy. Dobrze wiedziała co starsza koleżanka ma na
myśli. Ruda Emmanuela potrafiła wyrwać praktycznie każdego mężczyznę na jedną noc.
Wszystkie żonate kobiety w okolicy, które miały w miarę przystojnych mężczyzn
darzyły ją jawną niechęcią, a w skrytości nienawidziły i bały się, że akurat
tego dnia najdzie ją chęć na ich męża. Wiktoria jak do tej pory nie dała się
spotkać nawet na spacerze, z jakimkolwiek facetem. Potrafiła z nimi rozmawiać,
czego dowodziła wielokrotnie na dworze królowej Joanny przy okazji różnych
imprez jak i zwykłych spotkań. Jej Wysokość bardzo ceniła brunetkę za
kulturalne zachowanie, nienaganne maniery czy też życzliwe usposobienie. Mimo
tych zalet Wiktoria nie miała w swym życiu jeszcze żadnego chłopaka. Nigdy się
nawet nie całowała - o czym poinformowała Tamarę poprzedniego dnia.
- Też taka jesteś - zauważyła Wiktoria, przerywając
refleksję Tamao.
- Jaka?
- Nieśmiała i konserwatywna w tych kwestiach.
- Racja - uśmiechnęła się Tamara - bo ja marzę o
wielkiej miłości.
- Jak i ja - zakończyła Wiktoria.
***
Naczelny
zwołał wszystkich swoich reporterów na pilne zebranie, jednak Tamara nie
wybrała się na nie. Kiepsko się czuła. Swoim skromnym zdaniem stwierdziła, iż
nabawiła się grypy. Prawdę mówiąc była to tylko w połowie racja. W
rzeczywistości bowiem szykowała się do porzucenia tej pracy. Od kilku godzin
układała sobie w głowie to co powie królowej i jak przeprosi ją za zawiedzenie
jej oczekiwań. Bała się tego co może usłyszeć z ust Joanny. Jak do tej pory
monarchini nie dała jej powodów do niepokoju, zawsze wspierała ludzi ze swojego
otoczenia, ale... Nie widziała jeszcze jak zachowa się żona władcy, kiedy młoda
reporterka przyjdzie powiedzieć jej, że nie podołała zadaniu jakie postawiła
przed nią królowa. Czy wybuchnie złością i każe ją skrzywdzić? Czy rozkaże jej
się wynosić? A może uda, że nic się nie stało albo da drugą szansę gdzie
indziej? Tak to by było najlepszym wyjściem.
Dziewczyna
ubrała na umówioną audiencję - Wiktoria po znajomości załatwiła żeby to było
oficjalne spotkanie, choć w cztery oczy - czarną aksamitną sukienkę, na wąskich
beżowych ramiączkach. Do tego dobrała perłowo białe korale. Na nogi wsunęła
skromne czarne buciki na płaskim obcasie, z białą wstążka nad śródstopiem.
Rozprostowała włosy, które sięgały jej aż połowy pleców.
Wyszła
powoli i bardzo nerwowo ze swojego pokoju. Podreptała wprost to komnaty, gdzie
Joanna przyjmowała wizyty. Dodatkową tremą dla dziewczyny był fakt, że miała
przemawiać zaraz po wizycie jednego z zagranicznych ambasadorów. Nie pamiętała
już z jakiego kraju miał przybyć dyplomata - Wiktoria mówiła jej to, ale z
nerwów zapomniała. Po drodze do królowej nie zwracała uwagi na spoglądających
na nią ludzi. Nie dostrzegła, więc że przechodnie - zwłaszcza męskiej płci -
podziwiają jej wygląd. Gdyby to zauważyła, z pewnością byłaby w szoku, ponieważ
do tej pory raczej uważała się nie tyle, że za brzydką, co za zwyczajną, przeciętną
dziewczyną z malutkim biustem. Ten ostatni fakt był największym kompleksem
Tamary. Odkąd przybyła do Rumlandii piersi jej urosły - to fakt - lecz nadal
były co najwyżej małe - wcześniej nie miała ich prawie wcale.
Zatrzymała
się dopiero przed wrotami. Stało tam dwoje wartowników w strojach Gwardii
Królewskiej. Dziewczyna wiedziała, że cała gwardia szykuje się powoli do
odjazdu wraz z Joanną do stolicy, gdzie Jej Wysokość będzie niezbędna podczas
zbliżającego się Konwentu Seniorów Wielkich Rodów.
- Nie może tam panienka wejść - powiedział blond
włosy gwardzista.
- Przebywa tam teraz ambasador von Beck ze
Skandynawii - dodał drugi gwardzista, o ciemnych włosach.
- To mało skandynawskie nazwisko - stwierdziła
Tamara, a gwardziści pokiwali potwierdzająco głową.
Czekała
przed wejściem dobre kilka minut. Ambasador przebywał w środku od około pół
godziny - według tego co mówili żołnierze. Tamara niecierpliwiła się coraz
bardziej. Wraz ze zniecierpliwieniem coraz bardziej narastał w niej niepokój o
to co nastąpi oraz przerażenie. Nim jednak zdążyła pogrążyć się w panicznym
strachu, von Beck opuścił komnatę.
Dziewczyna
przyjrzała mu się, kiedy wychodził. Chód jego był dumny i sprężysty, jak
najważniejszego obywatela swojego kraju w Rumlandii przystało. Brzuch i klatkę
piersiową wypiętą miał do przodu, co powodowało złudzenie jakby miał się zaraz
przewrócić. Tamara oszacowała na szybko, że ma około pięćdziesięciu lat. Jego
blond włosy z pewnością miały kiedyś ciemny odcień, lecz teraz coraz bardziej
pokrywała się siwizną. Twarz miał bardzo pomarszczoną i zdradzającą olbrzymie
napięcie. Ubrany był w zieloną kamizelkę, do której na wysokości serca, doszyty
miał mały metalowy znaczek przedstawiający piorun przechodzący na dole w
spiralę o srebrzystej barwie. Minął
gwardzistów i następną interesantkę bez słowa. Zatrzymał się dopiero
kilkanaście metrów dalej. Tam wymienił kilka słów z dwoma młodszymi od niego
ludźmi i poszli dalej. Tamara nie słyszała o czym mógł im powiedzieć, gdyż sama
wkroczyła do komnaty królowej.
Joanna
siedziała na pozłacanym tronie. Ubrana była w suknię o barwie szmaragdu z
falbankowymi rękawami. Na szyi miała łańcuszek, zwieńczony prawdziwym
szmaragdem co podkreślało piękno jej sukni. Za władczynią sterczało kolejnych
dwoje gwardzistów. Kilka kroków przed nią, po lewej stronie czerwonego dywanu,
ciągnącego się od wejścia aż do stóp żony króla, stał herold.
Interesantka
podeszła pod tron. Padła na kolana przed swoją panią. Opuściła głowę w dół i
nieśmiała nic powiedzieć. Oczy miała zamknięte, a twarz skupioną.
- Panienka Tamara Tamao - oznajmił oficjalnym tonem
herold.
- Dziękuję - odparła mu Joanna - wszyscy poza
interesantką wyjdźcie - poleciła mu i wojom.
Mężczyźni
posłusznie wykonali polecenie królowej. Kiedy zostały wreszcie same, Tamara
mogła otworzyć oczy. Wyraz twarzy wciąż miała jakby przyszła na ogłoszenie
wyroku w sprawie, w której popełniła morderstwo.
- Boisz sie czegoś? - spytała Joanna.
Tamara
zaprzeczyła ruchem głowy, lecz w dalszym ciągu nie podniosła się z kolan i
patrzyła wprost w podłogę. Nie uszło to uwadze jej rozmówczyni.
- Wstań i spójrz na mnie - rozkazała Joanna -
świetnie - powiedziała, gdy Tamara wstała. - w takim razie czemu zawdzięczam tę
wizytę?
- Bo widzi Wasza Miłość - zaczęła niepewnie Tamao -
ja... ja... - tu wzięła głęboki oddech - nie czuję się na siłach do pracy w tej
gazecie - oznajmiła wreszcie i dodała natychmiast po tym - błagam o wybaczenie.
- Cóż... Szkoda, ale nie będziemy z tego powodu
rozpaczać. Nie rozumiem dlaczego tak bałaś się mi o tym powiedzieć. Wyjaśnisz
mi to?
- Wstydziłam się, że zawiodłam oczekiwania Waszej
Wysokości.
- Jesteś słodka - oświadczyła niespodziewanie
królowa.
Tamara
poczuła się kompletnie rozbrojona tą uwagą. Nabrała trochę odwagi i wiedziała
już, że nic się jej tego dnia nie stanie. Nie myślała, jednak że królowa dalej
będzie się interesować tym co będzie robiła i jak sobie poradzi.
- Co teraz zamierzasz? - spytała kobieta.
- Nie wiem.
- Powiedz mi dlaczego zrezygnowałaś.
Tamara
zamyśliła się. Próbowała w głowie ułożyć sobie na ten temat przemówienie od
dawna. Mimo tego teraz niewiele co pamiętała. Ponownie była zmuszona wymyślać
na szybko jakby to powiedzieć żeby nie rozczarować rozmówczyni. Po chwili
powiedziała:
- Nie miała pomysłu o czym pisać. W redakcji byli na
pewno świetni ludzie, ale ja... nie potrafiłam się przed nimi otworzyć. Nie
byłam zbyt kreatywna.
- No tak - zamyśliła się teraz z kolei Joanna -
musimy znaleźć ci coś do roboty. Nie myślałaś nad karierą wychowawczyni?
- Nie - odpowiedziała dziewczyna zszokowana pytaniem.
- Pomyśl nad tym - poleciła królowa - jeśli się
namyślisz, to przyjdź tu za dwa dni. Wyjeżdżam wtedy z panem ambasadorem i
kilkoma innymi ludźmi do stolicy. Tam musimy z mężem zreformować system
nauczania, a wtedy byś mogła dołączyć do nauki zawodu wychowawczyni - oznajmiła
rzeczowo.
- Na czym takie wychowawstwo polega?
- Uczysz indywidualnie dziecko w domu i wpajasz mu
elementarne zasady moralności i dobrych manier, a także etykiety jakiej trzeba
przestrzegać w otoczeniu np. moim. Zobaczymy się pojutrze i mi powiesz co
wymyśliłaś, dobrze?
Tamara
potakiwała głową. W końcu upadła znów na kolana i opuściła komnatę z mieszanymi
uczuciami. Z jeden strony cieszyła się z tego jak Joanna podeszła do całej
sprawy, natomiast z drugiej nie wiedziała co myśleć o nowym pomyśle swojej
pani.
Dwa
dni minęły jej istotnie na rozważaniach na swoją przyszłością. Na początku
myślała jaki zawód mogłaby sobie wybrać. Tu pojawił się pierwszy problem,
dlatego że nie znała sytuacji ekonomicznej Rumlandii i struktury zatrudnienia.
Z pomocą pospieszyła jej niezastąpiona Wiktoria, która odwiedziła jej tego
samego wieczora, w którym młoda była u królowej. Brunetka była ciekawa rozmowy
Tamao i Joanny. Cierpliwie wysłuchała opowieści koleżanki. Następnie zamyśliła
się, szukając odpowiedzi na pytanie młodszej o to, jakie zawody istnieją w tym
kraju.
- Wiesz ten świat różni się od tego, z którego
pochodzisz - zaczęła wywód Wiktoria - czytałam ostatnio o twoim - dodała
szybko, widząc zaskoczenie na twarzy młodszej koleżanki - w tamtym, tzn. twoim
kobiety przejęły część prac mężczyzn, ale tutaj tak nie jest. Tu kobieta
pracuje na typowo kobiecych stanowiskach. Jeśli chcesz iść do pracy możesz
zostać kimś pospolitym jak szwaczka, służka, kucharka, pokojówka w gospodach
dla bogaczy, praczka itp. Masz jednak predyspozycję i możliwości by zostać kimś
więcej. Dziewczyny takie jak ty, czyli zdolne, młode i nie mające ograniczeń
klasowych zostają zwykle nauczycielkami, wychowawczyniami, żonami bogaczy,
zarządczyniami majątków, damami dworu lub kimś więcej - wyjaśniała.
- Czyli mam wybór. Zostać praczką albo wykształconą
nauczycielką.
- Wychowawczyni to ktoś o większym szacunku -
powiedziała brunetka - będziesz uczyć w domu, dziecko jakiegoś bogatego
mieszczanina albo szlachcica. Dzięki czemu więcej zarobisz.
- Nie wiem czy się nadaję, nie umiem uczyć.
- Joanna jedzie do Bukadamu żeby przeprowadzić z
Marciem reformy między innymi w systemie oświaty, a wtedy powstaną specjalne
miejsca, gdzie nauczysz się tego co będziesz potrzebować do wychowywania elit
Rumlandii. Spójrz na to i w ten sposób, że możesz mieć kiedyś sławę
wychowawczyni namiestnika miasta, właściciela fabryki albo bohaterskiego
żołnierza.
- Rozmarzyłaś się - zauważyła Tamao.
- No trochę - zgodziła się Wiktoria - pora na
mnie...
Dziewczyny
pożegnały się serdecznie. Brunetka pomachała jeszcze Tamarze zza progu i
zamknęła za sobą drzwi. Nastolatka znów została sama. Teraz miała jeszcze
większy mętlik w głowie. Argumenty koleżanki przemówiły do jej próżności i skrytej
gdzieś w głębi duszy ambicji, która mówiła najciszej jak tylko jest to możliwe
"ja im wszystkim jeszcze pokaże na co mnie stać".
Tego
dnia dziewczyna położyła się spać, będąc zupełnie nie śpiącą. Przeżywała
właśnie jedną z najokrutniejszych wojen - wojnę własnych myśli. Nie cierpiała
fizycznie czy psychicznie, ale brak pewności co powinna zrobić nie dawał jej
spać i pobudzał do myślenia. Jakby tego wszystkiego było mało, jeszcze około
północy dostała miesiączki. Zakrwawiła odrobinę pościel, nim udała się do
łazienki.
Zasnęła
wreszcie, kiedy zaczynało już świtać. W związku z tym nie pospała zbyt długo.
Dołożywszy do tego jeszcze rozdrażnienie wewnętrzne, okres i trudną decyzję
jaką miała podjąć, lepiej było nie wchodzić jej w drogę.
Dzień
rozpoczęła od ziewania i konfrontacji ze swoim lenistwem, nakazującym pozostać
w łóżku. Tą batalię udało się jej jeszcze wygrać. Następnie wymusiła na sobie
przemycie twarzy i resztę porannej toalety, wykonanej odrobinę niechlujnie.
Ubrała się w zwykłą białą bluzkę i ciemne spodnie. Nie czuła specjalnej
potrzeby ubrania się w super modny ciuch, skoro była niewyspana i nie do końca
dysponowana.
Cała
w nerwach wyszła na śniadanie, które spożyła w samotności. Być może był to
zbieg okoliczności, działający na korzyść osób, które uniknęły spotkania z nią
już samiutkiego ranka. Sam posiłek zjadła migiem i popiła ciepłym mlekiem,
które odrobinę poprawiło jej humor.
Wychodząc
z sali natknęła się na Elę. Szatynka przywitała się z nią uprzejmie i
oznajmiła, że jeśli chce to Joanna może poznać jej odpowiedź przez pośrednika i
sama przekaże królowej co postanowiła Tamara. Dziewczyna odrzuciła propozycję i
poszła się przejść wokół pałacu. Dawno tego nie robiła, a warunki były bardzo
sprzyjające.
Słońce
świeciło wysoko nad horyzontem. Było ciepło, ale nie upalnie. Wiatr wiał niezbyt
mocno, orzeźwiając przechodniów na ulicach miasta i osoby spacerujące po parku.
Tamara widziała gdzieś w dali Emanuelę
z jakimś obcym mężczyzną, przechadzającą się gdzieś koło rabatki z bratkami. Z
innej strony dyskutowało jakichś czworo mężczyzn. Kiedy przyjrzała się im
bliżej, rozpoznała wśród nich ambasadora Skandynawii i dowódcę Gwardii
Królewskiej. Nie interesowało ją co mogło wzbudzić takie emocję między
mężczyznami, lecz nie trudno było się domyśleć, że za pewne chodziło o
planowany przejazd do stolicy, w którym uczestniczyć miał między innymi
ambasador i królowa wraz z całą gwardią - liczącą obecnie 60 żołnierzy. Usiadła
na pobliskiej ławce i poddała się promieniom Słońca pieszczącym jej twarz.
Do
pałacu wróciła dopiero w porze obiadowej. Nie natknęła się na nikogo poza
kilkoma gwardzistami pełniącymi wartę i przypilnowującym pakowanie wozów z bagażami
należącymi do monarchini. Sama poszła do swojej komnaty. Przebrała się w te
samą kreację, którą miała na sobie podczas poprzedniej wizyty u Joanny i udała
się prosto do sali, gdzie udzielano audiencji.
Przed
ową komnatą wartę pełnił ten sam mężczyzna
co ostatnio. Drzwi były otwarte/ Strażnik gestem dłoni oznajmił dziewczynie, że
może wejść do środka. Ruszyła twardo do przodu i wstąpiła do środka. Tam nie
było nikogo poza królową i jej dwoma strażnikami.
Joanna
ubrana była tego dnia w niebieską szatę, ozdobioną złotymi i srebrnymi nićmi.
Na głowie miała złocistą koronę, z sporym rubinem pośrodku. Brzeg nakrycia
głowy otaczała złota palisada, szpiczasto zakończona. Królowa spojrzała na
Tamarę, a ta powiedziała:
- Jadę z Waszą Wysokością.
- Spakowana?
- Prawie tak.
- Bądź gotowa jak najszybciej. Za godzinę wyruszamy
- rzekła z uśmiechem Joanna.