Rozdział 14
Tajna współpracownica
Tamara
rozważała niedawne zdarzenia w swoim życiu. Skończyła uczelnię. Miała w końcu
swój wymarzony zawód i mogła podjąć pracę w nim. Jeszcze przed opuszczeniem na
dobre uniwersytetu stała się prawdziwą kobietą. Andrea wraz z siostrą od kilku
miesięcy znajdowały się już w Porcie Rumowym, gdzie przyjaciółka Tamary została
zaręczona z synem dowódcy Fortu Black. Małżeństwo było elementem polityki
zabezpieczenia południowej granicy kraju. W związku z tym – przynajmniej na
początku – brakowało w nim miłości. Andrea opisywała to szczegółowo w
pierwszych trzech listach, potem było już tylko lepiej. W ostatnim pisała nawet
o przeprowadzce do kraju jej męża. Wieści w stolicy zdawały się to potwierdzać.
Stosunki na linii Rumlandia- Imperium Południowe nigdy nie były tak dobre jak
obecnie.
Od
zakończenia uniwersytetu spotykała się z młodym szeregowym żołnierzem, Falkiem.
Obecnie przebywał on w na wschodzie kraju, gdzie pełnił zadania związane z
pilnowaniem wschodniej granicy. Głównie patrolował pogranicze Czarnolasu. W
ostatnim liście napisał Tamarze, że powinien dostać przepustkę na wakacje i
odwiedzi ją wtedy w stolicy.
Karola
Andrea także wyjechała w rodzinne strony, gdzie pracowała jako nauczycielka w
lokalnej szkole. Z tego co opowiadała w listach, na początku szło jej
strasznie, jednak z każdym kolejnym miesiącem poprawiała się i obecnie była już
na normalnym poziomie dla jej szkoły – co oznaczało, że na awanse w jej
przypadku się nie zanosi.
Wreszcie
wróciła do stolicy, gdzie spotkała masę dawnych przyjaciółek. Były tu Wiktoria,
Lisa Green wraz z delegacją czarodziejów, Ela, a wreszcie Jun Tao we własnej
osobie. Jak tu trafiła nie potrafiła wyjaśnić. Tamara nie mogła wyjść z
ciężkiego szoku po dowiedzeniu się jak długo jej koleżanka przebywa w
Międzymorzu. Szok pogłębił się po tym jak dowiedziała się, że dawny duch stróż
Lena, Bason jest całkiem żywym generałem Złotej Armii na froncie wojny ze
Związkiem Czerwonych. Do tej pory do Bukadamu i Amsteresztu docierały pogłoski
o nadzwyczajnych osiągnięciach generała Basona, ale Tamara nawet nie śmiała
podejrzewać, że może chodzić o dawnego chińskiego generała. Całkiem możliwe, że
to właśnie on najlepiej poukładał sobie życie po trafieniu do tego świata.
Zupełnie
inaczej toczyły się losy Jun. Co prawda panna Tao nie chciała opowiadać zbyt
szczegółowo, ale Tamara rozwinęła się w Międzymorzu na tyle by dostrzec co ex-
doshi chciała przed nią zataić. W jej opinii coś złego działo się z Jun na
statku, który miał ją dostarczyć do Rumlandii. Potem także nie działo się z nią
najlepiej. Tamara podejrzewała ją o konieczność do oddawania się jakimś
podstarzałym dziadom i innym obleśnym typom by móc podążać do przodu. Zupełnie
natomiast pominęła swoja podróż przez Rumlandię. Tak jakby chciała o niej
zapomnieć.
Sama
Tamara miała problemy ze znalezieniem odpowiedniej pracy bez wyjeżdżania ze
stolicy. W trakcie roku szkolnego niezwykle trudno znaleźć nowe stanowisko,
ponieważ wszystkie najlepsze były już poobsadzane. Żadna z guwernantek nie mogła
pozwolić sobie na zwolnienie z pracy, gdyż to przekreśliłoby jej karierę.
- Pan Jon van Ionescu chciałby się z
panienką spotkać – oznajmił jej jednego z wiosennych dni kurier ubrany w wams z
wyszytym herbem rodu szefa rumlandzkiego wywiadu.
- Czego chce? – spytała podejrzliwie
Tamara.
Do
tej pory szef rumlandzkiego wywiadu sprawiał na niej wrażenie osoby, z którą
nie miała zbyt wiele wspólnego. Znała też jego konflikt z Lenem, który
wielokrotnie ośmieszał Jona. Nie miała żadnego pomysłu o czym mieliby wspólnie
gawędzić.
- To powie panience osobiście.
- Kiedy chce się widzieć? – dopytywała
Tamao.
- Pojutrze o zmierzchu w pałacowym parku.
- Powiedz mu, że przyjdę.
- Dobrze. – zapewnił kłaniając się.
Jeszcze
tego samego dnia, po wizycie posłańca,
Tamara była umówiona z Jun i Elą. Uszykowała na tę okazję skromny poczęstunek
składający się z udźca jagnięcego i kruchych ciasteczek. Do picia wystarczyć im
musiały sok jabłkowy, porzeczkowy oraz butelka rumu.
Jako
pierwsza przyszła Ela. Szatynka ubrana była w skromną, beżową sukienkę. Jak
widać związek z Horią Amaranescu pozwolił jej uspokoić się i dziewczyna nie
potrzebowała już tak bardzo wyszumieć się. Uściskała radośnie Tamarę i usiadła
przy stole naprzeciwko niej od razu pogrążając się w plotkach.
Jun
przyszła niecały kwadrans później. Ubrana była w obcisłą, czarną sukienkę
sięgającą jej aż do kostek. Włosy upięła w kok. Wyglądała na zadowoloną i
zrelaksowaną.
- Dostałam propozycję pracy – oznajmiła w
pewnym momencie Tamara.
Koleżanki
spojrzały na nią zdziwione. Do tej pory żadna z nich nie podejrzewała żeby
najmłodsza z nich znalazła w końcu zatrudnienie w wymarzonym przez nią zawodzie
i za odpowiadającą jej stawką. Być może jednak będzie pracować na początek w
mniej idealnych warunkach?
- Gdzie? – spytała Elka.
- Pojutrze idę do Jona van Ionescu, który
ma dla mnie pracę u swojego dobrego, wysoko postawionego znajomego – skłamała
Tamara nad wyraz snobistycznie.
- Od kiedy to jesteś taką snobką? –
zażartowała szatynka.
- Nie idź, tam! – zaprotestowała stanowczo
i nieco historycznie panna Tao.
Teraz
to na nią pokierowały się zdezorientowane, nieco przestraszone, ale i troskliwe
spojrzenie pozostałej dwójki dziewcząt.
- Dlaczego? – spytała Tamao.
Jun
zamarła. Nie wiedziała co powiedzieć. Mimowolnie poczuła jak zaczyna drżeć.
Najpierw ręce, potem nogi, aż wreszcie cała drżała. Elka chyba to zauważyła, bo
podeszła do niej i przytuliła pocieszająco. Jun usiłowała w tym czasie zmusić
się do powiedzenia czegokolwiek, ale nic jej nie wyszło.
- Wszystko dobrze? – dopytała gospodyni.
Tao
pokręciła przecząco głową.
- On… - głos jej się załamał na chwilę –
on jest straszny. To potwór!
Ela
spojrzała znacząco na Tamarę. Ta chyba już wiedziała do czego zmierza szatynka.
Jon miał jawny konflikt z bratem Jun. Podczas krótkich chwil jakie spędzali w
jednym mieście często wybuchały między nimi awantury. Mówiło się nawet o tym,
że Len pobił porucznika van Ionescu.
- Całkiem jak brat – westchnęła Tamara.
- Czyj? – spytała Jun wciąż się trzęsąc.
- Twój – odpowiedziała jej cicho Ela.
Tao
załkała w jej ramię.
- To przez niego – wyznała cicho – a raczej
przez ich znajomość. To przez to mnie tak traktował!
- Kto? Van Ionescu? – dopytywała Tamara.
- Tak – odparła krótko Jun.
Zapadła
chwila milczenia.
- Gdzie się poznaliście? – zapytała w
końcu Ela.
- W czasie mojej podróży do waszego kraju –
wytłumaczyła Tao – pomógł mi się tu dostać, ale za straszliwą cenę –
kontynuowała coraz bardziej napiętym tonem – w zamian zrobił ze mnie swoją…
swoją…
- Nie kończ – doradziła jej Tamara.
- … kurwę! – dokończyła Jun.
Ela
mocniej przytuliła kobietę. Zapadło kłopotliwe milczenie. Żadna z nich nie
wiedziała co powiedzieć. W końcu Jun kontynuowała temat:
- Obiecał mi złote góry i zapewniał, że
jest kumplem Lena, a prawdę wyznał mi dopiero na sam koniec.
- Boisz się, że z nią zrobi to samo? –
spytała szatynka.
- Tak.
Tamara
zamyśliła się. Wiedziała, że przyjaciółka mówi jej prawdę i szczerze się o nią
martwi. Nie sądziła, jednak by coś jej groziło dopóki jest w stolicy u boku
króla, a zwłaszcza królowej Joanny.
- Będę ostrożna – zapewniła przyjaciółkę –
spotkam się z nim w widocznym miejscu. Poza tym… zawsze mogę iść na skargę do
królowej.
Jun
wydawała się nieprzekonana, ale nie powiedziała nic. Widocznie słowa
przyjaciółki stanowiły dla niej wystarczającą gwarancję bezpieczeństwa dla
samej zainteresowanej.
***
Tamara
szła na spotkanie z porucznikiem van Ionescu wyraźnie zestresowana. Usiadła na
jednej z ławek w centrum parku. Wokół kręciło się sporo ludzi. Byli wśród nich
żołnierze, mieszczanie, podróżni, kupcy, zakochani, dzieci z biedoty itp.
Dziewczyna zacisnęła dłonie na fałdach płaszcza.
- Witaj – usłyszała miękki męski głos.
Podniosła
głowę i zobaczyła swojego rozmówce. Od ich ostatniego spotkania wydawał się
wyższy o kilka centymetrów. Zdawało się też, że przytył kilka kilogramów,
ponieważ jego brzuch był wyjątkowo mocno opięty przez szaty i pas. Nie zmieniły
się jednak inne jego charakterystyczne cechy jak wyjątkowo szerokie barki,
sporych rozmiarów dłonie czy niespodziewanie ciemna jak na człowieka z północy
kraju karnacja.
- Cześć – bąknęła dziewczyna.
- Cieszę się, że przyszłaś – powiedziała siadając
obok dziewczyny.
- Po co właściwie chciałeś się ze mną
spotkać? – spytała bezpardonowo dziewczyna.
- Mam dla Ciebie ofertę – oznajmił Jon –
jak pewnie słyszałaś nasz kraj ma pewne braki w różnego rodzaju służbach. Nie
dbamy dostatecznie o bezpieczeństwo państwa od wewnątrz. Czas to zmienić!
Tamara
spojrzała na niego zaskoczona. Wiedziała, że królestwo Marca I było niezwykle
zacofane w momencie przejęcie przez niego władzy. Słyszała także, że król i
jego administracja robili niezwykle wiele aby nadrobić braki wobec – nie tyle
potentatów na mapie kontynentu – ale sąsiadów. Podobno szło mu całkiem nieźle,
ale wciąż wiele brakowało do wymarzonej sytuacji. Brakowało jej jednak spójnika
pomiędzy tak ważnymi dla państwa i jego bezpieczeństwa sprawami a jej osobą,
zdolnościami oraz wiedzą.
- Co to ma wspólnego ze mną? - spytała.
- Zajmiesz się dla nas pracą
kontrwywiadowczą – stwierdził Jon.
- Nie sądzę żebym się do tego nadawała –
odparła dyplomatycznie.
- Nadasz się – oponował van Ionescu –
będziesz pracowała w zawodzie, którego przestałaś się niedawno uczyć. Do tego
załatwisz skrócenie wyroku dla Tao.
- Co? – zdziwiła się Tamao.
- Myślałaś, że nie mam ci nic do
zaproponowania?
- Nie – wydukała zawstydzona – opowiedz w
takim razie na czym miałaby moja praca polegać.
Jon
opowiedział jej pokrótce o tym jak po śmierci Ayumi podległa jej służba trafiła
pod jego zwierzchnictwo. Przyznał, że żeby ścigać wrogów narodu należy ich znać.
Nie potrafiła temu zaprzeczyć. Porucznik zaproponował jej załatwienie pracy
jako wychowawca trójki dzieci jednego z najbogatszych mieszczan w stolicy,
będącego w dodatku spokrewnionym z księciem Filipem w zamian za dostarczanie o
nim informacji, jego znajomościach i prowadzonych biznesami. Zgodziła się.
- Jutro pójdziesz na spotkanie z nim –
kończył swoją opowieść szef wywiadu – weź ze sobą tą Tao. U naszego obiektu
przebywa obecnie jeden z szlachciców z Państwa Czarnej Wrony. Będziesz
potrzebowała kogoś wyglądającego i potrafiącego się zachować.
Tamara
poczuła się nieco urażona jego końcowymi uwagami. Nie powiedziała jednak nic.
Postanowiła zachować godność i nie dać satysfakcji Jonowi. Bardziej
przygnębiała ją kwestia poproszenia Jun o pomoc. Wiedziała, że ta nie będzie
skora zrobić nic o co poprosił – bardziej odpowiednim słowem byłoby polecił –
zrobić jej niedawny oprawca. Ku swojemu zaskoczeniu Jun
zgodziła się w zasadzie
natychmiastowo. Argumentowała to nudą i monotonią jej codziennych zajęć.
Kolejnego
dnia zjawiły się w samo południe przed sporym, kamiennym domem w centrum
Bukadamu. W drodze pod odpowiedni adres towarzyszyła im Lisa Green. Młoda
czarodziejka przybyła niedawno do Rumlandii aby wyciągnąć Lena Tao z więzienia
w Norfdamie.
- Mam już pewien plan jak uratować twojego
brata – powiedziała do Jun.
- Tak? Jaki? – dopytywała niecierpliwie
Tao.
- Dowiesz się wkrótce – zapewniła tajemniczo
Lisa – na razie musisz wiedzieć tylko, że… - urwała na moment patrząc bacznie
na okolicę – że wybierzesz się razem ze mną i Syriuszem na północ. Szczegóły
przedstawię ci już niedługo.
- Świetnie – ucieszyła się pierwszy raz od
dawna Jun.
- Co jeśli wasza próba, gdyby okazała się
nieudana, zniweluje moje wysiłki na rzecz skrócenia jego wyroku? – Tamara nie
potrafiła ukryć niepokoju.
- Nie stresuj się tym – poleciła jej Lisa
pewnym siebie głosem – bardziej zajmij się swoją obecną pracą. Zrób dobre
wrażenie dzisiaj!
- Dobrze – obiecała Tamao.
Lisa
pożegnała je przed samym domem mieszczanina. Weszły do środka w asyście lokaja
ubranego w elegancką liberię. Zostały zaprowadzone do samego salonu, gdzie
znajdowało się dwóch mężczyzn i kobieta. Kobieta była niezbyt wysoką brunetką.
Miała kilka zmarszczek na twarzy i sporo siwych kosmyków włosów, chociaż nie
mogła mieć więcej niż 40 lat.
Pierwszy
z mężczyzn wyglądał na znacznie młodszego od niej. Musiał być tym szlachcicem z
Państwa Czarnej Wrony. Był raczej blady, miał zielone oczy i jasne włosy.
Ubrany był w czarny wams z ozdobnym pasem.
- Jan Kingescu – przedstawił się – a to
moja żona, Eleonora – wskazał na kobietę.
Tamara
poczuła się zaskoczona. Po pierwsze tym, że źle oceniła kto jest jej przyszłym
pracodawcą, a po drugie z powodu nazwiska mieszczanina. Szlacheckie nazwiska w
Rumlandii poprzedzał przedrostek „von”. Brakowało go przed nazwiskiem Jana.
Gdyby jednak było to jego nazwisko nie różniłoby się niczym od nazwiska księcia
Filipa. Tak jednak nie było. Oszacowała, więc iż Kingescu pochodzi z
nieszlacheckiej gałęzi rodu. Nie wiedziała jednak czy jej teoria jest realistyczna.
Drugi
z mężczyzn wydawał się być w wieku Elonory. Nosił czarne spodnie z aksamitnego materiału
i ciemny płaszcz. Nosił też okulary. Był jeszcze bardziej blady od Jana, miał
też jaśniejsze włosy i gęstą, długą do krtani brodę.
- Antoni van Olbrecht – przedstawił się
całując Jun delikatnie w dłoń.
- Jun Tao – odpowiedziała kobieta – a to
moja przyjaciółka, Tamara Tamao.
- Och, przyszła guwernantka – ucieszył się
Jan.
- Taką mam nadzieję – zapewniła z
kurtuazją Tamao.
W
tym czasie Antoni nie potrafił oderwać oczu od Jun. Wręcz pochłaniał jej widok.