środa, 25 kwietnia 2018

11. Wyprawa po chwałę


"Za oknem cisza najcichsza, jaką znam
Taka przed burzą, co zrywa dach"
Dawid Podsiadło
Rozdział 11
Wyprawa po chwałę

            Denis van Nicolescu czuł się coraz bardziej stary i niepotrzebny. Na jego szczęściu lub wprost przeciwnie, książę Filip odkrył niedawno pradawne podania o magii żywiołów. Zgodnie z nimi jeszcze przed powstaniem pierwszych państw piątka bóstw przekazała ludziom pięć artefaktów pozwalających kontrolować żywioły. Posiadacz ich wszystkich zyskiwał władzę na wodą, ogniem, wiatrem, naturą i piorunami. De facto osoba sprawującą władzę na wszystkimi żywiołami może kontrolować pogodę.

            Zdobycie wszystkich przedmiotów umożliwiłoby Filipowi i jego wąskiej świcie uzyskanie przewagi na każdym z przeciwników i to nawet w przypadku zastraszająco mniejszych sił wojskowych. W związku z tym Denis musiał jak najszybciej zdobyć je wszystkie i dostarczyć swojemu władcy jeszcze przed rozpoczęciem wojny kontynentalnej przez siły Ordy, Związku Czerwonych i Indian.

            Głównym problemem w kontekście poszukiwań był brak poszlak, gdzie ich szukać. Ostatni udokumentowany przypadek używania jednego z artefaktów pochodził sprzed 370 lat i dotyczył Pierścienia Wody. Wówczas należał on do jednego z białych czarodziejów. Pisma podawały, że używał go do przenikania daleko w głąb terytorium Elfów graniczącego z Ministerstwem Magii od południa. Wykorzystywał do tego rozpoczynające się na granicy Jezioro Leśne. Według autora Kroniki Czarnoleskiej podczas jednej z takich wypraw czarodziej został zauważony przez elfy, które nie pojmały go od razu. Zamiast tego elficcy łowcy z daleka obserwowali czarodzieja, a kiedy odkryli w jaki sposób unika on kontaktu z przypadkowymi przedstawicielami ich gatunku przeszli do działania. Wykorzystali moment po powrocie maga do ludzkiej formy, kiedy nie był on jeszcze w pełni skoncentrowany. Najwybitniejszy ze strzelców posłał specjalną strzałę, która odcięła palec czarodzieja od reszty dłoni. Nim zdołał on pochwycić palec otrzymał serie strzał od kolejnych łowców. Bronił się za pomocą różdżki, lecz w pojedynkowym zamieszaniu w rzadko uczęszczanym, gęsto porośniętym fragmencie lasu, pierścień jak i sam palec czarodzieja przepadły. Z kolei w Elfickich Rocznikach, autor twierdził, że palec został pochwycony przez jakieś dzikie zwierzę a następnie wraz z pierścieniem zjedzony przez nie. W ten sposób miał on przepaść na zawsze.

            Te same źródła identyfikowały pozostałe artefakty jako Róża Wiatrów, Głowica Pioruna, Amulet Natury i Ognista Bransoleta. Niestety brakowało rysunków przedstawiających ich dokładny wygląd. Według badań przeprowadzonych przez księcia Filipa Głowica Pioruna miała być głowicą miecza. Niestety nie udało się ustalić czy należy szukać całego miecza czy tylko samej głowicy. Jeśli nawet chodziło o samą głowicę, to ktoś mógł ją zamontować w mieczu i nie być świadomym posiadania jej. Wszystko to jeszcze bardziej gmatwało sprawę.

- Gdzie najpierw wyruszysz? – zapytał Filip w dzień wyjazdu Denisa i jego eskorty.
- Na północ Rumlandii.
- Dokładnie – ucieszył się książę – czego będziesz tam szukał?
- Artefaktów.

            Książe zrobił minę będącą mieszanką rozpaczy i gniewu. Zacisnął nerwowo pięści i wziął głęboki oddech.

- Ordyńskie podania sprzed czterystu lat – zaczął ponownie tłumaczyć Filip – mówią o wielkiej bitwie Ordyńców z naszymi przodkami. Pomimo dwukrotnej przewagi Ordyńców, których armia złożona była wyłącznie ze słynnej już wtedy jazdy, nasi rodacy wygrali. Wygrali, chociaż lekka kawaleria nie stanowiła nawet 1/3 całości ich wojska. Zdaniem autora tamtej relacji, przodek Toma van Obrescu użył wtedy Róży Wiatru i potężne tornado, czyli coś co nie ma prawa zdarzyć się na naszym kontynencie, zmiotło połowę armii chana. Reszta była rozbita i z łatwością została unieszkodliwiona przez Rumlandczyków.
- W takim razie na początek Twierdza Obra? – dopytał Denis.
- Tak, to bardzo blisko, ale musisz uważać żeby nie dać się złapać.
- Dam z siebie wszystko.
- To nie wystarczy. Potrzebujemy od ciebie jeszcze więcej. Musimy zdobyć Różę, a potem pozostałe artefakty. Dzięki temu odzyskamy władzę w kraju niezależnie od zagrywek wielkich mocarstw!
- Nie zawiodę – zapewnił Denis, ale książę nie słuchał go.

            Wpatrywał się w okno z szaleńczym wzrokiem i głosem przepełniony fanatyzmem.

- Pamiętaj, że nie jesteś jedynym, który pragnie znaleźć artefakty żywiołów! Od setek lat znajdują się ludzie, a nawet grupy szukające ich. Niektórzy z nich to naprawdę okropne przypadki. Takie, których nie chciałbyś ani nawet ja dobrowolnie spotkać! Musisz na nich uważać, ale także wybadać czy nie mają lepszych informacji od nas na temat tego co można znaleźć i gdzie. Wydaje mi się, że w księgach w stolicy Ordy uda mi się odnaleźć jakieś poszlaki i wskazówki, jednak nie wykluczone, że nic nie znajdę i wtedy będziemy skazani na jeden artefakt, który ty mi dostarczysz. Z Różą Wiatrów będziemy mieli olbrzymią przewagę nad dowolną armia na Stepowych Polach i innych równinach ojczyzny!

            Zainspirowany tą przemową Denis udał się na obchód swoich towarzyszy podróży, wyposażenia i prowiantu. Wraz z nim wyruszyć miało czterech jeźdźców przysłanych Filipowi z Norfdamu. Jon van Nordescu zapewniał o ich bezwarunkowej wierności wobec swojego rodu, a przez to i lojalności prawowitemu monarsze. Na wyprawę do Rumlandii poza bronią zabrać mieli trochę dukatów, żywność itd.

            Wreszcie van Nicolescu uznał, że są gotowi. Bez specjalnych pożegnań i towarzyszącego im rozgłosu piątka jeźdźców opuścili Trojaki i wyruszyli truchtem na swoich wierzchowcach w stronę Obry. Nikt nie zwrócił na nich uwagi i to był największy pozytyw tej wyprawy. W innych aspektach wszystko wyglądało źle – żeby nie powiedzieć dramatycznie. Pułkownik nie miał żadnych informacji gdzie szukać artefaktów ani jak dokładnie one wyglądają. Szanse na ich znalezienie były bliskie zeru. Odwrotnie proporcjonalnie z kolei wyglądały jego szanse na zostanie złapanym przez Rumlandczyków, którzy za pewne – w najlepszym razie – wtrąca go do lochów na długie lata i już nigdy nie zobaczy żony, ani nowego dziedzica, gdyż Eustachego za nic w świecie nie chciał widzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz