"Ludzie piją za powroty, nie będę tak pił Ja piję za rozstanie, jest ekstra"
VNM
Rozdział
30
Czas
rozstań
Od czasu wyjazdu chorągwi S.O.L.A.R
z terenu akademika Karolina Andrea chodziło wyjątkowo smutna. Tamara wiedziała
doskonale o uczuciu jakim blondynka obdarowała sympatycznego, starszego od
siebie o około dziesięć lat porucznika. Tajemnicą poliszynela był fakt, że to
właśnie porucznik Linescu był pierwszym facetem, z którym Karolina się
całowała. Co prawda do niczego więcej między nimi nie doszło, ale Tamara
pamiętała doskonale widok ubranej tylko w bieliznę koleżanki pamiętnego
poranka. Dziewczyna nie raz chciała jakoś zagadać przyjaciółkę o tę sprawę,
lecz nie wiedziała jak. Kolejną przeszkodą była wrodzona nieśmiałość, którą
odznaczała się Tamao.
-
Elka, a ty nie tęsknisz? - odezwała się tydzień po wyjeździe ukochanego Karola.
-
Za kim? - odezwała się zdziwiona Ela, która o dziwo przeglądała właśnie notatki
z jakiegoś wykładu.
-
Za chłopakiem - szepnęła ostrożnie ważąc każde słowo blondynka.
-
Nie mam.
-
No, ale wiesz...
-
No właśnie nie wiem - wypaliła lekko już poirytowana Ela.
Tamara do tej pory biernie
przysłuchiwała się rozmowie współlokatorek, jednak wobec coraz większego
zażenowania widocznego na twarzy Karoliny, postanowiła zainterweniować.
Starając się starannie ważyć wszystkie słowa powiedziała:
-
Karoli chodzi o to, że czy kiedy odrzucasz faceta, to czy ci go nie braknie...
Po pewnym czasie - dodała nieco gubiąc się w tym co mówi.
-
Nie, bo mam już kolejnego - odparła wesoło szatynka.
Żadnej z dziewczyn poza nią nie
było, jednak do śmiechu. Tamara coraz częściej myślała, że jej związek z Rufusem
nie ma sensu. Kiedy pierwszy raz widzieli się po rozpoczęciu przez dziewczynę
nauki, chłopak zdawał się jakby nieobecny. Pamiętała też dziwny kawałek
materiału w państwowych barwach. Podczas kolejnych dwóch spotkań Szkwał był już
bardziej żywy, lecz wciąż zdawało mu się odpływać. Tamara nie czuła też w
zasadzie nic niezwykłego, kiedy ten całował ją na przywitanie. Ogólnie rzecz
biorąc to dostawała buzi tylko na przywitanie. Patrząc na to jak zachowywali
się kolejni chłopacy, z którymi prowadzała się Ela, to Rufus był co najmniej
dziwny.
-
Halo - czyjś głos wyrwał ją z rozmyśleń - ziemia do Tamary - to Karolina
Andrea.
Młodsza dziewczyna spojrzała
nieprzytomnie na starsze koleżanki. Obie patrzyły na nią badawczo, lecz nic nie
mówiły.
-
Co? - spytała wreszcie najmłodsza.
-
Blondi wygadała się, że zabujała się w łysym żołnierzyku, a ty odlatujesz -
wypaliła Elka.
-
Co? - powtórzyła się Tamara.
-
No... - zaczęła czerwona na twarzy niczym burak Karolina - go kocham.
-
Kochasz go - poprawiła ją machinalnie młodsza dziewczyna.
-
Otóż to - potwierdziła szatynka - śmieszne nie? Dostała kilka buziaków, pomacał
jej cycki i już gotowa oddać za niego życie - szydziła Ela.
-
Zamknij się dziwko! - ryknęła blondynka i wybiegła z pokoju płacząc.
-
Musiałaś? - Tamao zwróciła się do współlokatorki.
-
Ktoś musiał sprowadzić ją na ziemię - odpowiedziała - też tego potrzebujesz?
Karolina Andrea nie wróciła aż do
wieczora. Wtedy to w ciszy weszła do pokoju, obrzuciła Elę wściekłym
spojrzeniem i rzuciła się na łóżko. Tamara dostrzegła jak pierś jej faluje.
Oddech dziewczyny był szybki i płytki.
-
Już ok? - spytała jej Tamara.
-
Nie.
Młodsza dziewczyna wstała i podeszła
do zasmuconej koleżanki. Karolina podniosła się i przytuliła do niej. Po kilku
sekundach Tamara poczuła jak coś mokrego spływa jej po szyi i kapie na bluzkę.
Zaczęła gładzić blondynkę po włosach. Wysłała znaczące spojrzenie Elce. Ta,
jednak nie zamierzała ją wesprzeć w pocieszaniu koleżanki. Wciąż była obrażona
za "dziwkę".
Kolejne dni nie poprawiły relacji
między współlokatorkami. Karolina Andrea nie miała zamiaru przepraszać Eli.
Szatynka z kolei w dalszym ciągu czuła się dotknięta słowami koleżanki i nie
zamierzała jej ustępować. Wobec tego Tamara znalazła się w najtrudniejszej
sytuacji. Z jednej strony starała się wspierać blondynkę cierpiącą po stracie
pierwszego ukochanego w swoim życiu. Z drugiej musiała też podtrzymywać relacje
z Elą, chociaż to stawało się coraz trudniejsze. Młoda dziewczyna zdawała sobie
sprawę, że w słowach Karoliny było sporo racji. Ela lubiła nawiązywać
niezobowiązujące stosunki z różnymi facetami, których po wspólnej nocy zdawała
się już nie znać. Mimo to nie brała za to pieniędzy... Tamara musiała
skrytykować samą siebie za to, że w ogóle śmie tak myśleć o przyjaciółce. A
jednak...
Sytuacja stawała się coraz bardziej
nie znośna. Młoda dziewczyna przestawała sobie powoli radzić z tym wszystkim,
aż tu nagle... nadeszła sobota. Dzień wolny - życie w akademiku kręci się wokół
imprez. Początek tego dnia zwiastował, że tak właśnie się on potoczy.
Tamara wstała wczesnym rankiem,
kiedy jej koleżanki jeszcze spały. Rzut oka na okno - świat oświetla blady
świt. To nie zraziło Tamary do wstania z wygodnego łóżka. Ostatnimi czasy humor
i tak miała kiepski, więc szybka pobudka nie mogła jej go popsuć. Zwłaszcza, że
obudziła się wyjątkowa wyspana - jak na tak wczesną godzinę przebudzenia. Nie
myśląc dłużej wyskoczyła z łóżka. Kontakt bosych stóp z podłogą ożywił ją
jeszcze bardziej. Poczuła jak dreszcz przebiega przez jej kręgosłup. Szybko
wskoczyła w pantofle, narzuciła szlafrok na plecy i wyruszyła do łazienki.
Poranna toaleta upłynęła jej w
samotności i ciszy. Po niej dziewczyna postanowiła wrócić do pokoju. Nie
wiedzieć dlaczego zaczynała popadać w coraz lepszy nastrój. Tego dnia musiało
się zdarzyć coś dobrego, niezwykłego. W pokoju, gdzie wciąż spały jej pokłócone
ze sobą przyjaciółki, migiem wpadła na pomysł co ubrać. Poza standardową
bielizną zdecydowała się na czarne spodnie i zdobioną haftem białą koszulę.
Może i mogło to przypominać wystrojoną na święto kobietę ze wsi, ale Tamara nie
dbała o to. Miała chęć iść już coś zjeść, kiedy Karolina Andrea wstała z łóżka.
-
Cześć - przywitała się z nią radośnie Tamara.
-
Hej - odparła zaspana blondynka - co ty taka radosna?
-
Czuję, że dzisiaj wydarzy się coś dobrego - oświadczyła dziewczyna i wyszła na
śniadanie.
W sali jadalnianej znajdowało się
raptem kilka osób. Niestety wśród nich był pechowy ex- kochanek Elki, który
został najpierw wyniesiony - będąc nagim - z pokoju przez Estebana, a potem
został solidnie obity na imprezie. Rozpoznał Tamarę, co do tego nie było
żadnych wątpliwości. Na szczęście chwilowo zajęty był rozmową z jedną z panien
van Galarescu. Opalona, ciemnooka, o pięknych, długich, czarnych włosach. To
musiała być Andrea, gdyż Sophie zajęta była facetem zdobytym żeby zrobić na
złość Eli. Szlachcianka skinęła z daleka Tamarze głową w geście powitania. Ta
odpowiedziała tym samym. Jej towarzysz rzucił tylko pełne nienawiści spojrzenie
i wrócił do pogawędki z dziewczyną.
Tamara nałożyła sobie jakiejś
lekkiej sałatki, kromkę chleba i kawałek wędzonego udka z kurczaka. Usiadła
przy stoliku w kącie sali. Jadła w ciszy, kiedy do jej stołu dosiadła się Anna.
Była to blondynka pochodząca ze Skandynawii. Dziewczyny poznały się pierwszego
dnia w akademiku. Od tego czasu spotkały się kilka razy na zajęciach, lecz
Skandynawka nie wyróżniała się niczym szczególnym - poza dużym czołem.
-
Hej, co słychać? - zagadnęła Anna.
-
Witaj - odparła Tamao - wszystko ok. W zasadzie jakoś tak czuję, że dziś będzie
więcej niż tylko ok.
-
Miło słyszeć - stwierdziła cudzoziemka i dziewczyny pogrążyły się w plotkach.
Po powrocie do pokoju, Tamara ze
zdumieniem zauważyła, że obu jej współlokatorek nie ma już w pomieszczeniu.
Czyżby obie gdzieś wyszły, skoro nie było ich na śniadaniu? A może wyjaśniły
sobie nieporozumienia? Dziewczyna była pełna nadziei i optymizmu. Postanowiła
nie myśleć o tym dłużej i pogrążyła się w lekturze historii Rumlandii.
Aż do obiadu Tamara przebywała w
samotności. Wtedy to natknęła się na Karolinę gawędzącą wesoło przed wejściem
do stołówki z Horią Amaranescu. Blondyn, do którego Ela śliniła się odkąd go
poznała, rozmawiał z taką swobodą z blondynką? Coś tu było nie tak, jednak
Tamara postanowiła im nie przeszkadzać.
-
Hej - przywitał ją z daleka Horia.
Z nieprzeszkadzania wyszły nici.
Może chociaż uda się dowiedzieć o co chodzi - pomyślała dziewczyna.
-
Cześć - odpowiedziała - co tam u ciebie i... - tu się zawahała - i Sophie? -
spytała w końcu.
-
Wszystko gra jak powinno - odpowiedział szczerząc się nienaturalnie.
Karolina Andrea rzuciła jej
natomiast podejrzliwe spojrzenie. Horia natomiast szczerzył się w dalszym
ciągu. Tamara uznała, że zachowanie obojga jest co najmniej dziwne. Niemniej
postanowiła nie wnikać co się dzieje między jej przyjaciółką, a chłopakiem
siostry wroga jej drugiej współlokatorki.
-
Chodźmy jeść - zaproponowała w końcu Karolina Andrea.
-
Ja dzięki - bąknął Horia - muszę iść. Jestem y... umówiony. - powiedział
chaotycznie i rzucił na odchodne - Cześć!
-
Co mu? - zdziwiła się Tamara. Zaraz po tym zakryła usta dłonią przerażona tego,
że powiedziała to na głos.
-
Kryzys, Ela będzie szczęśliwa - odparła blondynka siląc się na chłodny ton.
Dziewczyny weszły do jadalni. Wewnątrz
było wyjątkowo mało osób. Jakieś rozchichotane dziewczyny siedziały pod ścianą.
Niedaleko nich dwójka nieśmiałych chłopaków patrzyła na nie z pożądaniem.
Tamara z przyjaciółką zdecydowały
się wybrać jak najszybciej jedzenie i iść się jeszcze popołudniu zabawić.
Młodsza dziewczyna zdecydowała się na pieczeń wołową w sosie grzybowym z ryżem
i sałatką warzywną. Na deser porwała kilka ciastek. Karolina Andrea z kolei
miała chęć na dwie kiełbaski z rożna. Do nich dobrała ciemny makaron polany ostrym
sosem pomidorowym. Zamiast sałatek zdecydowała się na dzban czerwonego,
gorzkiego wina.
Dziewczyny zjadły w spokoju obiad,
popijając go winem. Tamara czuła jak twarz jej się co raz bardziej rumieni.
Spojrzała na towarzyszkę posiłku, ta wyglądała tak samo. Do zmierzchu jeszcze
daleko, a one już pijane.
Koło popołudnia dostały zaproszenie
na spacer od pewnego chłopaka z kierunku Tamary. Przed wszystkim Karolina
wykradła jeszcze jeden dzban wina z kuchni, które dziewczynki obaliły dość
szybko. Nim wyszły Tamao czuła, że w głowie się jej kręci. Mimo to zdecydowała
się iść. Druga z dziewczyn nie wyglądała wcale lepiej.
Tamara ubrała się w długą za kolana,
ciepłą, bladoróżową suknię. Na nią naciągnęła ciepły, wełniany, biały sweter.
Po czasie stwierdziła, że był to zły wybór, gdyż jej twarz wydaje się jeszcze
bardziej czerwona niż w rzeczywistości była. Jej współlokatorka przyodziała się
w czarną, obcisłą spódniczkę z fikuśnym zameczkiem wzdłuż lewego pośladka. Do
tego miała na sobie ciemne rajstopy i biały sweter, co spowodowało, że także
wyglądała na o wiele bardziej rumianą na twarzy.
Idąc pod rękę i śmiejąc się w sposób
nie do powstrzymania współlokatorki dotarły do drzwi wejściowych. Tuż za nimi
czekała je niespodzianka. Czekał tam na nie chłopak Tamary we własnej osobie.
Był wysoki i wyraźnie niezadowolony.
-
Znowu się upiłaś - rzekł na przywitanie.
-
Ach tam - bąknęła dziewczyna i machnęła dłonią niezręcznie.
-
Masz mi coś do powiedzenia? - spytał.
-
Wiele rzeczy - odparła ze śmiechem dziewczyna.
-
A wy coście się tak odjebały? - spytał nerwowo Szkwał, który najwyraźniej
dopiero teraz zwrócił uwagę na strój Karoliny.
-
A co nie podoba się? - wtrąciła się blondyna, przesuwając dłonią po udzie.
Chłopak zamilknął. Gdyby
przyjaciółki były trzeźwe zauważyłyby, że jest on wyraźnie rozzłoszczony, a ich
stan i zachowanie tylko potęguje jego nastrój. Rufus zacisnął pięści. Jego
wzrok stał się rozpalony. To już nie uszło uwadze kobiet.
-
Napalił się - syknęła pijana Karolina.
Tamara się roześmiała, lecz po
chwili również i jej mina stała się pełna gniewu.
-
To tak! - krzyknęła.
-
Jak? - zapytali równocześnie Rufus i Karolina Andrea.
-
Normalnie to zero czułości, a jak zobaczysz pijane... To od razu! - mówiła
szybko i głośno, choć język się jej plątał - wystarczyła krótka kiecka! I to
kogo?! Mojej... mojej... Karoliny!
-
Uspokój się - szepnęła jej na ucho ta ostatnia.
-
Właśnie - zawtórował jej chłopak.
-
Z nami koniec! - ryknęła Tamaro z całych sił.
Rufus wymierzył jej cios w policzek
z otwartej dłoni i odszedł jeszcze nim dziewczyna upadła na ziemię. Nagle źle
się poczuła. Powieki stały się dla niej zbyt ciężkie, jednak nie zamknęła ich.
Policzek ją palił. Głowa zaczynała boleć, a skronie pulsowały. Dotarło do niej
co właśnie zrobiła. Nie było jej żal rozstania. Co to, to nie. Była w szoku z
powodu odwagi jaką miała, kiedy rozstawała się z teraz już ex- facetem.
-
Chodź wracajmy - powiedziała Karolina pomagając jej wstać z podłogi.
Jeszcze po drodze zgodnie rzucały
gromami na damskiego boksera. Budziły przy tym zainteresowanie sporej części
mijanych przez siebie uczniów i uczennic.
-
Co wam? Piłyście? - spytała ich Ela, która właśnie wstała ze swojego łóżka.
-
Trochę - odparła Tamara.
-
Nie to jest ważne - zaoponowała Karolina, machając przy tym zawadiacko palcem.
-
Masz coś ważniejszego? - zdziwiła się Elka.
W tym momencie Karolina zaczęła
rzucać gromami na ex- chłopaka współtowarzyszki obalania kolejnych dzbanów wina.
Jeszcze nim skończyła szatynka dołączyła się do niej. W tym samym czasie główna
sprawczyni całego zamieszania zorientowała się, że nie są same. W pokoju, na
łóżku Eli leżał sobie chłopak. Dopiero po kolejnych kilkudziesięciu sekundach
wpatrywania się w niego, rozpoznała w nim Horię. Był on chłopakiem Sophie van
Amarenescu, która była najzacieklejszą rywalką szatynki.
-
Co on tu robi? - spytała kładąc się w swoim łóżku.
-
Rozmawia ze mną - odparła szatynka.
-
Mhm... - odparła Tamara.
Poczuła jak powieki się jej zamykają.
Zawalczyła z tym i chwilowo wygrała. Usłyszała jeszcze, że jak Ela oświadcza,
że ona za chwilę uśnie i nie ma się co nią przejmować. Podniosła - używając do
tego wszystkich swoich sił - głowę. Ujrzała jak Ela całuje się z chłopakiem
swojej największej rywalki. W tym samym czasie rozległ się stuk metalowego
zamka o podłogę, a spódniczka Karoliny Andrei zjechała po jej nogach na podłogę.
Tamara więcej już nie zobaczyła - zasnęła.
Obudziła się dopiero po północy.
Czuła się jakby w buzi miała starego kapcia. Do tego doszedł co raz większy ból
głowy. Podniosła łeb i zobaczyła, że Horii już nie ma w pokoju. Ela jak to Ela
leżała na wpół przykryta kocem. Tym razem zasłonięta była od tyłka do pleców.
Mimo okropnego stanu w jakim się znajdowała, Tamara musiała przyznać, że jej
przyjaciółka ma całkiem zgrabne nogi. Obok niej niechlujnie rzucony leżał biały
stanik. Karolina spała, chrapiąc cicho w swoim łóżku. Ona z kolei spała
szczelnie przykryta kołdrą.
Dziewczyna wstała i poszło do kuchni
po dzbanek wody. Po drodze nie towarzyszył jej nikt. Wszystkie korytarze były
ciemne i puste. Z pojedynczych pokoi dało się słyszeć jeszcze odgłosy imprez
lub kończących się właśnie odwiedzin drugich połówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz