"A gdy jakiś Rockefeller stojąc nad grobem przeznaczy część skradzionego, krwawego majątku na cele oświaty lub miłosierdzia,
to uważa się w swym sumienie za bohatera, nie za pokutnika,
a co więcej oklaskuje go i wielbi pół świata"
Jan Mosdorf
Rozdział 6
Cudzoziemcy
Akiko
była słaba po opuszczeniu aresztu. Pierwszą noc na wolności spędziła w
przedsionku budynków więziennych. Dopiero rano opuściła miejsce swojego
upokorzenia
i zniewolenia. Po wyjściu czuła się brudna i skalana.
i zniewolenia. Po wyjściu czuła się brudna i skalana.
Szła
w czarnej obcisłej kiecce, którą ubrano jej na ostatnie spotkanie z
naczelnikiem miasta. Była zabrudzona, nieco postrzępiona i zbyt krótka.
Przechodzący obok ludzie brali ją za prostytutkę, która przesadziła z używkami
i skończyła w niezbyt ekskluzywnej dzielnicy. Nie reagowała na ich komentarze
ani docinki.
Letnia
pogoda nie poprawiała jej humoru. Było ciepło i bezchmurnie. Poranne promienie
słońce nie doskwierały aż tak jak w południe, lecz wciąż było to zbyt gorąco
jak na standardy Norfdamu i kogoś, kto ostatnie lata przesiedział w zamknięciu.
Promyki drażniły jej odsłonięte do połowy uda nogi.
Nie
mając pieniędzy, dobytku ani pomysłu co ze sobą zrobić, postanowiła pochodzić
po mieście. Próbowała odszukać kogoś z jej dawnej chorągwi S.O.L.A.R, ale nie
natrafiła ani na Estebana ani na Linescu, ani na nikogo innego. Koło południa
zaczął jej doskwierać głód. Nie mogła się przymusić do żebrów. Te resztki jej
godności, których nie straciła w lochach Jona van Nordescu dały o sobie znać.
O
zmierzchu przed jedną z jadłodajni napotkała na tłum ludzi. Była wśród nich
Flora van Nordescu. Córka namiestnika miasta w dalszym ciągu przypominała
zamordowaną narzeczoną Lena Tao, Nataszę. Była blada i miała długie, czarne
włosy, tego dnia związane w kok. Ubrana w elegancką, acz letnią i krótką, zieloną sukienkę, z
wykończeniami ze srebrnych nitek. Dama dokarmiała ubogich. Namada poczuła się
upodlona do granic możliwości, jednak zdecydowała się podejść. Wiodący wpływ na
to miał żołądek, który skręcał się z głodu.
Ustawiła
się w tłumie pomiędzy obdartymi dziećmi, biednymi mieszczankami
w starszym wieku i kilku innych osobach. Flora ustawiona była pomiędzy trójką halabardników z wygrawerowanymi na napierśnikach herbach jej rodu, czyli brunatnym niedźwiedziem ze skierowaną w górę włócznią na zielonym tle. Nieco dalej stali dwaj młodzi chłopcy w kolczugach z mieczami wbitymi w ziemię. Namada domyśliła się, że wyrostki dopiero uczą się żołnierskiego fachu.
w starszym wieku i kilku innych osobach. Flora ustawiona była pomiędzy trójką halabardników z wygrawerowanymi na napierśnikach herbach jej rodu, czyli brunatnym niedźwiedziem ze skierowaną w górę włócznią na zielonym tle. Nieco dalej stali dwaj młodzi chłopcy w kolczugach z mieczami wbitymi w ziemię. Namada domyśliła się, że wyrostki dopiero uczą się żołnierskiego fachu.
- Podejdź - zwróciła się do niej
Florentyna.
Uczyniła
co jej polecono. Do glinianej miski nałożono jej jakieś rozwodnionej zupy
z trzema plastrami kiełbasy i kilkunastoma kawałkami marchewki oraz ziemniaków. Potrawa była kiepsko przyprawiona, ale Ordynka i tak nie śmiała narzekać. Zjadła łapczywie i chciała podejść po więcej, lecz uniemożliwił jej to jeden z młodzieńców w kolczugach. Jego wyciągnięty miecz zagrodził jej drogę po więcej.
z trzema plastrami kiełbasy i kilkunastoma kawałkami marchewki oraz ziemniaków. Potrawa była kiepsko przyprawiona, ale Ordynka i tak nie śmiała narzekać. Zjadła łapczywie i chciała podejść po więcej, lecz uniemożliwił jej to jeden z młodzieńców w kolczugach. Jego wyciągnięty miecz zagrodził jej drogę po więcej.
-Spieprzaj dziwko - warknął młodzieniec.
- Znam panienkę! - broniła się Akiko.
- Nie słyszałeś co powiedział? -
odwarknął jeden z halabardników.
Czterdziestojednoletnia
kobieta opuściwszy smutnie głowę odeszła w bliżej nieznanym kierunku. Tę noc
spędziła w drewutni jednej z kamienic. Rankiem została wypędzona przez
mężczyznę będącego woźnym w budynku. Wyzywał ją przy tym od najgorszych. Prawdę
mówiąc zaczęła już przyzwyczajać się do takich obelg, a po pobycie w więzieniu
zdarzało jej się samej o sobie myśleć w ten sposób.
Znów
krążyła po mieście przez niemal cały dzień. Obiad zjadła w jednej z garkuchni w
dzielnicy największej biedoty. Tam też spędziła kolejne dwa dni. Rozmyślała
wtedy co ze sobą zrobić, jej jedynym pomysłem był powrót do stolicy i
odnalezienie przyjaciółek sprzed odsiadki. Brakowało jej jednak funduszy na
wyprawę do stolicy. Myślała też nad uwolnieniem Lena, ale tu z kolei nie miała
środków, ludzi, możliwości i sposobu.
Następnego
dnia wybrała się do nieco bogatszych dzielnic miasta. Miała dostęp wszędzie
tam, gdzie pojawić się mogły panie do towarzystwa, za którą cały czas ją
uważano. Przed jedną z gospód z wizualizowała się jej znajoma postać.
Była
to kobieta. Wysoka szczupła, blondynka miała figurę prawie idealnej klepsydry.
Była chora na hereochomie, oznacza to, że jej tęczówki miały różne kolory.
Jedna była jasnoszara, a druga ciemnobrązowa. Sprawiało to nieprzyjemne
wrażenie podczas patrzenia kobiecie w oczy. Ubrana była w bogato zdobioną
falbankami i koronami rudawą suknię.
- Akiko - rzuciła z daleka w jej stronę
blondynka.
- Natalia - odpowiedziała neutralnie
Namada.
- Aż tak nisko upadłaś? - spytała
pogardliwie Skandynawka.
Ex-
oficer nie odpowiedziała.
- Nie odpowiesz? - Natalia była
natarczywa.
- Odpowiem... - zaczęła niepewnie Akiko
- jeśli ty powiesz z kim się ostatnio przespałaś! Przecież jesteś jakby darmową
dziwką!
- Orzesz ty!
- Chcesz się bić?!
Larsson
ruszyła do niej agresywnym krokiem. Z nie zauważonej wcześniej kieszeni wyjęła
wąski nóż. Miała obłęd w oczach i żądzę mordu na twarzy. Policzki jej poróżowiały.
Akiko
nie miała dokąd uciec. Stała tak osamotniona, a przeciwniczka była dobrze
uszykowana do walki, chociaż jej kiecka była gorszym odzieniem niż ta Akiko.
Wobec tego ta ostatnia wymierzyła jej solidnego kopniaka w żebra. Przeciwniczka
zakołysała się na nogach, ale nie upadła. Chciała zadać cios nożem, jednak
Namada złapała ją za nadgarstek poza zasięgiem jej głowy. Natychmiast druga
ręka blondynki złapała ją za grzywkę. Akiko nie pozostawała dłużna także
szarpnęła za grzywkę Larsson. Mocowały się tak przez dłuższą chwilę. Żadna z
nich nie ustąpiła. Straciły po garści lub kilku włosów. W końcu Ordynka
podcięła Natalię. Ta upadła.
Akiko
poczuła się zwyciężczynią tego pojedynku. Uśmiechnęła się szyderczo. Kopnęła
leżącą przeciwniczkę w brzuch. Tamtej na moment zabrakło tchu w piersiach.
Korzystając z okazji kolejny kopniak złamał nos Natalii. Buchnęła krew.
- Zabiję suko! - ryknęła Larsson.
Wstała
i słaniając się na nogach machnęła na oślep nożem. Jej atak był tak szybki, że
Akiko nie wiele myśląc padła na ziemię. Była w przegranej pozycji. Leżała przed
zakrwawioną napastniczką uzbrojoną w nóż. Czuła, że zbliża się jej koniec.
Skandynawka tymczasem wzięła zamach i potężnym kopniakiem pozbawiła Ordynkę
tchu. Następnie kolana Natalii przygwoździły ręce Namady do ziemi.
- Ratunku - syknęła słabo Akiko.
- Nikt ci nie pomoże - odpowiedziała
spokojnie Larsson.
Blondynka
uniosła nóż. Skierowała go ostrzem do dołu celując w serce. Akiko targnęła
rękoma jak w konwulsjach. Na nic się zdała rozpaczliwa próba zrzucenia
napastniczki. Lata w więzieniu zrobiły swoje. Przegrała życie w o mało co nie
wygranym starciu.
Świst
powietrza oznaczał, że nóż już spada w dół. Akiko zamknęła oczy, lecz dźwięk
nie ustał. Ostrze nie zanurzyło się w jej ciele. Metaliczny dźwięk gdzieś za
jej głową oznaczał, że broń wypadła z rąk oprawczyni.
- Nie ładnie mordować starsze od siebie
kobiety - rozległ się kpiący głos.
Czterdziestojednolatka
chciała już otworzyć oczy, kiedy prawy prosty Natalii uderzył z dużą siłą w jej
oczodół. Poczuła się zamroczona. Skandynawka umiała zadać cios z siłą o wiele
większą niż wskazywałby jej wygląd.
- To był błąd - oznajmił z zimną furią
męski głos.
Rozległ
się trzask i Natalia przewróciła się na plecy. Jej nogi w dalszym ciągu
spoczywały na przedramionach Akiko, ale teraz już o wiele słabiej. W związku z
tym bez przeszkód kobieta uwolniła się. Pomimo tego nie mogła jeszcze wstać,
ponieważ druga kobieta dalej przygniatała jej nogi.
Spojrzała
rozkojarzona na wybawcę. Stał przed nią blondyn. Na oko miał niecałe
trzydzieści lat. Był bardzo przystojny. Charakteryzował się raczej szczupłą
budową ciała, ale miał dobrze zarysowane mięśnie. Ubrany był w brązowy płaszcz
podróżny i ciężkie czarne buty ze skóry.
Przybysz
jednym zgrabnym ruchem podniósł Skandynawkę. Spojrzał na nią z pogardą i zdzielił
jej z otwartej dłoni w twarz.
- Wynocha - warknął.
Larsson
posłusznie wykonała polecenie. Natomiast Akiko poczuła lekkie przerażenie.
Z jednej strony mężczyzna uratował ją, z drugiej nie odznaczał się jednak przesadnie dobrymi manierami. Przed wybawieniem jej, zadał co najmniej dwa ciosy, które dotarły do słuchu Ordynki. Jakie były jego zamiary wobec niej?
Z jednej strony mężczyzna uratował ją, z drugiej nie odznaczał się jednak przesadnie dobrymi manierami. Przed wybawieniem jej, zadał co najmniej dwa ciosy, które dotarły do słuchu Ordynki. Jakie były jego zamiary wobec niej?
- Kim jesteś? - spytała drżącym głosem.
- Anakin Vader - przedstawił się niemal
uprzejmie.
W
sercu kobiety gwałtownie eksplodował strach. Znała to imię i nazwisko. Len
wspominał
o nim trzy ponad lata temu. Właśnie tak nazywał się mężczyzna, który dla własnej rozrywki zaatakował go i bez wysiłku omal nie zamordował. Legendarny kapitan Tao długo zbierał się wtedy do powrotu do normalnej formy i o ile dobrze pamiętała nie udało mu się to przed zesłaniem do lochów.
o nim trzy ponad lata temu. Właśnie tak nazywał się mężczyzna, który dla własnej rozrywki zaatakował go i bez wysiłku omal nie zamordował. Legendarny kapitan Tao długo zbierał się wtedy do powrotu do normalnej formy i o ile dobrze pamiętała nie udało mu się to przed zesłaniem do lochów.
- Poznaliśmy się? - spytał Anakin.
Nie
mógł być głupi. Dobrze potrafił zinterpretować jej wyraz twarzy. Namada
zawahała się na kilka uderzeń przyspieszonego serca czy powinna powiedzieć
prawdę. Szybko pozbyła się złudzeń. W jej obecnym stanie na pewno zorientowałby
się czy kłamie. Podniosła się. Była niższa od blondyna.
- Osobiście nie - wymamrotała.
- To znaczy? - zachęcił ją Vader.
- Jestem porucznik Akiko Namada - przedstawiła
się dygając uprzejmie - trzy lata temu byłam dowódcą jednej z drużyn chorągwi
S.O.L.A.R dowodzonej przez kapitana Lena Tao.
Anakin
uśmiechnął się.
- Ach, tak kojarzę - powiedział -
pojedynkowałem się z twoim dowódcą.
- Wiem.
- Wielce ubolewa nad jego dalszym losem
-oznajmił kurtuazyjnie Anakin.
Namada
nie dbała nad tym czy "mistrz pojedynków" faktycznie jest smutny z
powodu wydarzeń jakie rozegrały się wokół Lena po ich walce czy nie. Odczuwała,
że gdyby nie ta konfrontacja to losy Lena i jego najbliższego otoczenia
potoczyłby się inaczej. Nie miał jednak pojęcia jak bardzo inaczej.
- Też skończyłaś jak on? - głos Anakin
wyrwał ją z zamyślenia - Podobno cały sztab chorągwi został zamknięty w lochach?
- dopytywał.
- Wyszłam kilka dni temu.
Przyjrzał
się jej badawczo. Ex- szpieg poczuła jak palące spojrzenie mężczyzny świdruje
ją od stóp do czubka głowy. Nie spodobało się jej to. Do oczu napłynęły łzy,
które siłą powstrzymała od znalezienia ujścia.
- Chodź pogadamy gdzieś w gospodzie -
powiedział entuzjastycznie Anakin - musisz być piekielnie głodna po tej całej
odsiadce.
- Nie mam pieniędzy - odpowiedziała
zawstydzona.
- Stawiam!
Udali
się do pobliskiej knajpy, gdzie zamówili obiad. Duszona kaczka z sosem i tłuczonymi
ziemniakami dla Vadera oraz udziec jagnięcy w buraczkach wraz z pajdą chleba ze
smalcem dla kobiety. Do picia otrzymali dzban czerwonego, półwytrawnego wina z
winnic Imperium Południowego. Anakin nie oszczędzał na ich posiłku.
Konwersowali
o losach Akiko, Lena, zamordowanej Nataszy i reszty Specjalnego Oddziału
Leśnego Armii Rumlandzkiej po potyczce jej dowódcy z Anakinem. Ten ostatni
zrobił dziwny grymas, kiedy kobieta wspomniała o zabójstwie Natki. Domyśliła
się, że i on ma swoją "Nataszkę", dla której zrobiłby to co Tao dla
swojej.
- Masz co ze sobą zrobić w tym kraju? -
zapytał Anakin, kiedy skończyli jeść.
- Mam przyjaciół w stolicy...
- ...ale nie masz jak tam dotrzeć i czym
zapłacić za podróż.
- Niestety.
Poczuła
jak palące spojrzenie mężczyzny spoczywa na jej oczach. Odwzajemniła kontakt
wzrokowy. Postanowiła nie okazywać więcej po sobie, że się go boi.
- Wyruszam na zachód możesz jechać ze
mną - zaproponował - zarobisz coś po drodze i będziesz mogła wrócić do
przyjaciół. Nie mam niestety przy sobie tyle monet by dać ci na samotną podróż.
Poza tym w twojej sytuacji nie byłoby to zbyt bezpieczne.
- Zgadzam się - wypaliła bez zbędnych
pytań o szczegóły.
Ustalili
jeszcze, że wyruszą za dwa dni, dlatego że Anakin ma jeszcze kilka spraw w
Norfdamie do załatwienia. Do tego czasu Akiko miała przebywać wyłącznie w
gospodzie, w której zjedli obiad.
Dzień
przed wyjazdem Akiko natknęła się podczas śniadania na dawną znajomą, Lucy
Thai. Lucy była niską - nie miała nawet 160 centymetrów wzrostu - szczupłą
kobietą o azjatyckich rysach twarzy i małych, skośnych oczach. Zwykle nosiła
rozpuszczone, długie, ciemne włosy i tak też było tym razem. Miała dość spory
jak na swoje wymiary biust, zwykle doskonale wyeksponowany, jednak tym razem
sobie odpuściła. Znała się z Akiko jeszcze z czasów, kiedy obie mieszkały w
Ordzie. Nie były nigdy przyjaciółkami. Ich relacje były raczej neutralne. Z
pewnością ochłodziły się, kiedy chan Tuhaj uznał rodzinę Namady za zdradziecką
i wymordował większość pozostających w ojczyźnie krewniaków.
- Można się przysiąść? - zagadnęła Thai.
- Jasne, siadaj - odparła Akiko
przegryzając chleb ze smalcem.
- Niezbyt zdrowo jadasz po wyjściu z
więzienia - zauważyła Lucy- jakie masz plany na życie?
- Jeszcze nie mam - skłamała Namada - co
u ciebie? - spytała chcąc zmienić temat.
- Od kilku lat jestem ambasadorką Ordy w
Rumlandii - powiedziała z dumą niższa Ordynka - aktualnie wracam na wakacje do
domu.
- Pozazdrościć życia - sarknęła Akiko.
- Mogłaś mieć podobnie, ale wolałaś
zdradę - szepnęła Lucy.
Atmosfera
stawała się napięta. Pani ambasador przełknęła kasy owsianki z owocami.
- Nie tobie oceniać.
- Słusznie - przytaknęła jakby niezrażona
Thai - słyszałaś o siostrze?
- Coś tam.
- Miałam ci przekazać jej pozdrowienia,
ale dałaś się złapać.
- Pozdrowienia? - spytała zbita z tropu
Namada.
- Yhm...
- Nie rozumiem.
- Nie musisz - odparła z uśmiechem Lucy
- była niezbyt rozgadana przed śmiercią, ale o pozdrowieniach pewnie by
pamiętała - mówiła z coraz szerszym uśmiechem - Muszę już lecieć, mam jeszcze
spotkanie z Natalią - wypaliła i wyszła nim Akiko zdołała zareagować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz