czwartek, 4 lipca 2013

14. Ostrzeżenie



Rozdział 14
Ostrzeżenie

                               Po powrocie z ministerstwa Tao zaszył się w swojej kwaterze i nie ruszył się z niej przez bite 3 dni. O czym myślał i co robił? To wie tylko on. Po opuszczeniu swojej siedziby udał sie prosto do domu państwa Green. 

***

                               Mimo wczesnego ranka Pani Green nie spała juz od 6 rano. Właśnie przed chwilą pożegnała córkę, która wyruszyła do szkoły - wyjątkowo późno w tym roku. Sama nie potrafiła odpowiedzieć sobie dlaczego rok szkolny w zamku Hogwart rozpoczyna się w tym roku tak późno. Jej źródła w ministerstwie milczały na ten temat. Nikt nic nie wiedział lub też nie chciał powiedzieć. W chwili gdy przeczytała list od Lisy, w którym ta napisała, że w szkole wszystko w porządku i nie ma się co martwić. Wiadomość uspokoiła ją, lecz mimo to matczyne uczucia, a raczej przeczucia nakazywały zachować stałą czujność i niepewność w kontaktach z innymi ludźmi.

                               Od chwili otrzymania listu od córki głównym problemem pani Green było to jaką sukienkę powinna założyć. W końcu nie co dzień asystent ministra magii zaprasza cię na randkę. Ostatnie takie spotkanie odbyła wiele lat temu. Mentalne blizny jakie zostawiło w jej psychice odejście ojca Lisy i jego zdrada wobec ministerstwa nakazywała zachować powściągliwość w kontaktach z mężczyznami. Od tej chwili minęło równo 8 lat. Przez ten czas wielu mężczyzn się za nią oglądało, ale nie zdecydowała się umówić z żadnym. Każdy ustępował w czymś temu podłemu zdrajcy jak zwykła go nazywać. 

                               Po wielu burzliwych chwilach zdecydowała się założyć krwistą pelerynę, pod którą ubierze czerwony gorset i krótka do kolan spódniczkę. Czarne szpilki i kilka drobiazgów jako biżuteria powinny załatwić sprawę. Wielu nazwało by ten ubiór co najmniej wyzywającym, ale po tylu latach samotności pani Green uznała, że coś jej się od życia należy i musi wykorzystać ostatnie chwile młodości, ponieważ potem coraz mniej mężczyzn będzie zwracać na nią uwagę.

                               Ubrana już na randkę matka Lisy zaczęła krzątać się po domu i kończyć domowe roboty przy, których nie powinna się zbyt bardzo zmęczyć, pobrudzić czy spocić.
Jej krzątanina została przerwana przez gwałtowne kołatanie do drzwi.

                               W kilka krokach znalazła się tuż przy drzwiach i z uroczym uśmiechem, ukazującym jej lśniące ząbki otworzyła wrota, a za nimi stał... Len Tao - przyjaciel jej córki. Jeszcze tego brakowało - żeby ten chłopak doniósł o wszystkim Lisie.

                               Len ubrany był w czarne, szerokie spodnie, buty i bluzkę o takim samym kolorze. W dłoni - co zdziwiło rozwódkę - ściskał rękojeść swojego miecza. Oręż chłopaka miał pewne specjalne właściwości np. można go było złożyć i rozłożyć za pomocą odpowiedniego strzepnięcia nim, dodatkowo mógł to zrobić tylko przywódca rodu Tao.

- Witaj - przywitała chłopaka.
- Musimy porozmawiać - odrzekł bezpardonowo chłopak - mogę wejść?

***

                               Wrzesień w twierdzy Dzikie Pola była stosunkowo ciepła - temperatura utrzymywała się na poziomie 20 stopni i nic nie zwiastowało żeby miało się to zmienić w najbliższej przyszłości. 

                               Mimo sprzyjającej pogody atmosfera w zamku była bardzo gęsta. Ostanie wydarzenia przygnębiły ludzi. Kapitan van Nicolescu - obecnie już pułkownik - z pomocą załogi zamku i 2 armii przysłanych przez króla powstrzymał najazd wilkołaków. Odniósł jednak przy tym ogromne straty w ludziach. Mimo straty połowy ludzi przysłanych z głębi państwa, uznano iż zwycięstwo jest sukcesem i dano namiestnikowi zamku awans i sporą sumę pieniędzy i innych darów w geście uznania.

                               Zaraz po tryumfie nowo mianowanego pułkownika po kraju rozeszła się wiadomość, że jaśnie panujący król Rumlandii nie żyje. Okoliczności zgonu monarchy nie były jasne. Władca nie pozostawił żadnych instrukcji kto ma objąć tron i władzę w kraju po jego śmierci, co groziło wybuchem wojny domowej. Pretendentów do korony było aż 5. Trzech synów zmarłego króla, mąż jego córki i przedstawiciel najpotężniejszego rodu - Danilesców. Każdy z pretendentów do sukcesji walczył o pozyskanie stronników, zarówno w kraju jak i wśród sąsiadów. 

                               Dzięki takim zabiegom siostry Namada stały się bardzo często odwiedzanymi osobami. Najczęściej odwiedzali je pułkownik van Nicolescu - zaufany człowiek najstarszego syna zmarłego władcy - i pewien kupiec, reprezentujący interesy Johna van Danilescu. 

- Widzisz Tamara - zwróciła się do dziewczyny, któregoś dnia Akiko - do nas jako obywatelek Ordy zwracają się teraz prawe wszyscy, licząc na nasze wpływu, których nie mamy na tamtejszym dworze. Uważają nas za bogowie wiedzą kogo...
- Macie jakieś wpływy tam - zapiszczała dziewczyna.
- Tylko wśród przełożonych - odpowiedziała Namada - tzn. dawnych przełożonych - dodała po chwili.
- Wykorzystacie je?
- Tylko jeśli dzięki temu będzie można zapobiec wojnie domowej.
- Wojnie?
- Nie udawaj, że nie słyszałaś plotek o wojnie między pretendentami - wyjaśnił Akiko.
- Nie interesuje się polityką - odrzekła zawstydzona Tamara - a właściwie to... To nawet nie znam się na niej - dodała zawstydzona po chwili.
- Też nie wnikam za bardzo w takie sprawy. Za dużo w nich intryg, gierek i fałszywych przyjaciół...

***

- O czym chcesz porozmawiać Len? - spytała pani Green, kiedy zajęli miejsca przy kuchennym stole.

                               Niespodziewana wizyta chłopaka odrobinę skorygowała plany kobiety. Miała nadzieję, że nie wpłynie to na jej dalsze plany i relację z córką.

- Dziś wieczorem wyjeżdżam - zaczął Len, czekając na relację kobiety.

                               Ta jednak milczała jak zaklęta. Czy ten chłopak zajmuje jej cenny czas, zwłaszcza w tym dniu żeby się z nią pożegnać? Słodkie to i w ogóle, ale jednak...Wolałaby robić innego.

- Nim to zrobię musze coś pani powiedzieć - dodał zawstydzony chłopak.

                               Pięknie - pomyślała Green - jeszcze wyznań miłosnych do Lisy mi tu braknie...

- Nadal milczysz - pozwolił sobie bezczelnie przejść na ty, mimo to kobieta w dalszym ciągu milczała - w takim razie przejdę do sedna sprawy. Jestem pani winny przeprosiny - wyznał.
- Jak to? - odpowiedziała zaskoczona.
- Nie przybyłem tu przypadkiem - odpowiedział.
- I co z tego?
- Denis van Nicolescu wysłał mnie do pewnego czarnoksiężnika, pod groźbą uśmiercenia bliskich mi osób w Dzikich Polach - mówił powoli i z trudnościami Tao - tam... pewien mag kazał mi udać się tutaj. Dostałem od niego kolejną misję... - przerwał chłopak.

                               Po chwili milczenia odezwała się mama Lisy:

- Nie rozumiem do czego dążysz? Na podstawie tego co mnie powiedziałeś mogę oskarżyć cię o szpiegostwo, działanie na szkodę ministerstwa i współpracę z czarnoksiężnikami.
- Co pani zrobi to pani sprawa - odrzekł bezbarwnie Len.
- To może wyjawisz coś jeszcze?
- Miałem przekonać się jakiej magii używa pani córka...
- I przekonałeś się, że używa białej - powiedziała z naciskiem Green.
- Tak.
- A ona ci zaufała! - ryknęła żałośnie kobieta - jesteś... zwykłym... nic nie... wartym...
- Jeszcze nie skończyłem - warknął ostro Len, przerywając żale kobiety.
- Mów!
- Nie wydam was - zapewnił.
- Jaką mamy gwarancje?
- Przekaże informację wam.
- Słucham więc?
- Chcą was zaatakować, zbierają informacje o waszej armii.
- Dzięki - odrzekła szorstko Green - nie aresztuję cie, dziś...
- Nie ma za co - odrzekł Tao, wstając od stołu - na mnie już pora.
- Do zobaczenia - pożegnała go matka Lisy, już dużo cieplej.

***

                               W ciągu kilku kolejnych dni sytuacja w Rumlandii zaczęła się coraz bardziej wyjaśniać. Wydarzenia zmieniały się jak w kalejdoskopie. Październik miał zastać kraj pogrążony w wojnie - tak przynajmniej mówiono w każdym mieście.

- O co właściwie chodzi z tą waszą dyplomacją? - spytała Tamara sióstr Namada, ostatniego dnia września.
- Zapewniamy poparcie naszego kraju koalicji starszych książąt - wyjaśniła Ayumi - terytorium uznające ich zwierzchnictwo to terytoria na północ od naszej twierdzy. Dzięki wsparciu Ordy, żaden kraj nie zaatakuje książąt od północy i zachodu. Wilkołaki zostały poskromione, a kotołaki nie są zdolne do ataku, więc od wschodu też nikt nie zaatakuje nas.
- A co z południem? - spytała dziewczyna.
- Cóż - zamyśliła się Akiko - mąż księżniczki kontroluje tylko Twierdzę Kresową, na samym południu kraju i stepowe pola trochę wyżej. Potem znajduje się wiele miast do tej pory neutralnych.
- Czyli nikt nas nie będzie niepokoił? - spytała naiwnie dwunastolatka.
- Nie - odpowiedziała Ayumi - między neutralnymi, chwilowo, miastami, a nami są terytoria Danilesców. I to właśnie z nimi będą walczyć książęta.
- Kto ich popiera?
- Mądra dziewczynka - pochwaliła Tamarę Akiko.
- Gnomy z obrzeży Czarnolasu i mniejsze kraje przygraniczne z Rumlandią - wyjaśniła Ayumi - to są Republika Centralna, Nordank i Księstwo Srebrnej Armii.
- Sporo ich - stwierdziła Tamara.
- Niezupełnie - poprawiła ją Ayumi - Orda ma większe terytorium niż wszystkie te kraje razem wzięte.
- Czyli możemy spać spokojnie?
- tak, dopóki rozgrywa się to wszystko dyplomatycznie...

***

                               Len bardzo szybko opuścił tereny pod jurysdykcją Ministerstwa Magii i znalazł się na ziemiach, a raczej lasach należących do kotołaków. Podróż dotychczas mijała mu bezproblemowo. Komfort wynikał w głównej mierze z odkrycia jakie dokonał chłopak po opuszczeniu pani Green, gdy trafił na tajemniczą kopertę, którą otrzymał od pewnej panny oficer z Kraju Białego Orła, gdy wyjeżdżał z Dzikich Pól. W kopercie znajdowała sie kilka złotych monet, za które Tao kupił konia i zostało mu ich jeszcze parę. 

                               Jadąc z dala od miast kotu podobnym bestii widział z daleka ich miasta, nazywane od gatunków poszczególnych kotów. I tak ominął Lwa - stolice kraju - Panterę i Tygrysa. Za tym ostatnim miastem przekroczył granicę i wjechał na terytorium wilkołaków. Tam mijał kolejne miasta i leśne zamki m.in. Zamek Wilczur i Zamek Czarnoleski, który znajdował się na samym skraju Czarnolasu. Tuż za nim Len wyjechał do Rumlandii.

                               Nareszcie - pomyślał, gdy wyjechał z lasu - wreszcie na otwrtej przestrzenii.
                               Jednak tu spotkało go zaskoczenie. Jadąc traktem do stolicy kraju, napotkał na patrol dragonów. Żołnierze zatrzymali go.

- Kim jesteś? - spytał dowódca.
- Len Tao.
- Skąd jesteś? Dokąd podążasz? Kogo popierasz? - zadawał kolejne pytania.

                               Złotooki myślał chwile nad odpowiedzią, po czym rzekł:

- Z Twierdzy Dzikie Pola i właśnie tam jadę.
- Czyli popierasz książęta, jak wasz namiestnik? - spytał inny dragon.
- Nie rozumiem.
- Nie wiesz co dzieje się w kraju od kilku dni? - spytał zaskoczony dowódca.
- Wracam z środka puszczy, nie było mnie tu od ponad miesiąca - wyjaśnił, niechętnie Len.
- Jedź dalej - rozkazał przywódca patrolu.

                               Pod wpływem tej rozmowy, Len postanowił jak najszybciej dojechać do twierdzy. Nie pytał patrol o to kogo może popierać i w czym, nie chciał znać odpowiedzi. Od napotkanych kilka kilometrów później dowiedział się, że kraj jest na skraju zagłady i grozi mu wojna domowa.

***

- Tamara pamiętasz moment, kiedy żegnałyśmy się twoim przyjacielem? - spytała Ayumi, jednego z pierwszych dni października.

                               Sam październik rozpoczął się w Rumlandii stosunkowo spokojnie, przynajmniej w porównaniu z tym czego się spodziewano. Pogada dalej była słoneczna i ciepła, deszcz nie przeszkadzał w politycznych negocjacjach najwyższego szczebla. A te brnęły coraz dalej. Koalicja książąt ustaliła podział władzy w wypadku ich zwycięstwa w trwającym konflikcie - przebiegającym jak narazie wyłącznie na szczeblu dyplomacji. Jednak cały czas powoływali nowe oddziały i włączali jednostki podległe królestwu w szeregi ich armii. Wieści o siłach wspierających ich oponentów były skrajnie różne i w większości przekłamane, także nikt nie spodziewał się aby ród Danilesców lub zięć zmarłego króla mógł dojść do władzy.

- Tak - odpowiedziała Tamara na pytanie swojej starszej przyjaciółki.
- A słyszałaś, że obiecałyśmy pomóc Lenowi w odegraniu się na Denisie? - dopytała Namada.
- Nie.
- To już wiesz o tym - odrzekła radośnie Ayumi - i właśnie nadszedł czas aby to uczynić.
- Jak?
- Zobaczysz - odpowiedziała kobieta, uśmiechając się perliście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz