"Daj mi odwagę wytrwałość, zabierz słabość oddam ci lojalność
Zamień żałość na wspaniałość, małość mą na radość
Zazdrość wytnij jak złą narośl, karność daj i okryj chwałą
Wrogów cwał zamień na galop krwawy z białą flagą Skonfiguruj moje ciało, każdych sztywnych silnych ramion
Plecy okryj wiarą, nie boję się nowych znamion
Kiedy zginę przyjmij na noc swą dolinę w ciszy dla żądz
Chroń rodzinę mi mą gałąź, usuń z duszy chaos"
Zamień żałość na wspaniałość, małość mą na radość
Zazdrość wytnij jak złą narośl, karność daj i okryj chwałą
Wrogów cwał zamień na galop krwawy z białą flagą Skonfiguruj moje ciało, każdych sztywnych silnych ramion
Plecy okryj wiarą, nie boję się nowych znamion
Kiedy zginę przyjmij na noc swą dolinę w ciszy dla żądz
Chroń rodzinę mi mą gałąź, usuń z duszy chaos"
Pores (Trzeci Wymiar - "Kod Bushido")
Prolog (tomu 3)
Lisa
Green był niezbyt wysoką, szczupłą czarodziejką o piwnych oczach. Miała blond
włosy opadające jej falami na ramiona i plecy. Ubrana była w szmaragdową
sukienkę, która kończyła się falbankami tuż poniżej kolan. Na ramionach utrzymywały
ją jedynie cienkie kawałeczki jedwabnej tkaniny. Wcięcie w biodrach i skromny
dekolt podkreślały atrakcyjność jej biustu.
Niedawno
dziewczyna otrzymała list od mężczyzny, którego poznała podczas swojej jedynej
w dotychczasowym życiu, wizycie w Rumlandii. Archibald van Dojnal był kuzynem
namiestnika Westdamu. Właśnie na balu w tym mieście się poznali. Archibald
przybył tam wówczas ze swoją pochodzącą z Ordy żoną, Tatianą. Lisa natomiast
wybrała się na przyjęcie na zaproszenie swojego dobrego przyjaciela, kapitana
Lena Tao. To właśnie obecnie już ex- kapitan Tao był tematem listu jaki
przesłał jej van Dojnal. Otóż według słów jej kolegi Len, który od dwóch lat
był przetrzymywany w lochach Norfdamu, miał niedługo paść ofiarą zamachu. Słowo
te wyjątkowo zaniepokoiły Lisę. Postanowiła o tym porozmawiać ze swoją mamą,
wysoką urzędniczką Ministerstwa Magii, Leną Green.
Lena
Green pracowała jako dyrektor "Wydziału współpracy z ludzkimi, nie
magicznymi istotami żyjącymi w Czarnolesie". Z tego też powodu często nie
było jej w domu. Matka była bardzo podobna z wyglądu do córki. Była odrobinę
mniej drobna i miała większy biust, lecz przypatrując się im z daleka, ktoś nie
znający ich szczególnie blisko miał pełne prawo pomylić matkę z córką.
Urzędniczka
przybyła na spotkanie z córką kilka minut przed czasem. Ubrała się w pośpiechu
w obcisła, czarne spodnie, białą bluzkę i ciemną pelerynę. Na spotkanie umówiły
się w jednym z barów.
Lisa
przybyła idealnie na czas. Z daleka pomachała mamie. Przysiadła się do niej i
zamówiła sobie sok dyniowy. Matka poszła za jej przykładem i zamówiła to samo.
Spojrzała badawczo na swoją pociechę i nie mogła rozgryźć co natchnęło
dziewczynę do zaproszenia jej do baru na sok.
Od
jakiegoś czasu córka była obrażona na matkę za jej nieco zbyt rozwiązły tryb
życia. Co prawda ojca nie było z nimi od wielu lat, lecz to nie tłumaczyło tego
co wyprawiała jej matka z różnymi facetami. W końcu miarka się przebrała i Lisa
wyprowadziła się od niej. Od tego czasu mieszkała u rodziców jednej ze swoich
szkolnych koleżanek.
- Chcesz wrócić do domu, kotku? -
spytała matka.
- Wprost przeciwnie - zaoponowała córka.
- Nie rozumiem.
Lisa
spojrzała na nią przeciągle. Ciężko było rozpoznać co jej "siedzi w
głowie". Albo raczej kto.
- Dostałam list - powiedziała Lisa - mój
znajomy pisze w nim, że na mojego dobrego kolegę przebywającego w więzieniu
planowany jest zamach - tłumaczyła szybko - Nie mam pojęcia skąd ma te
informacje, ale muszę mu pomóc!
- Co to za kolega? Gdzie przebywa?
Dlaczego ty? - dopytywała Lena.
- Len Tao jest zamknięty w lochach
Norfdamu.
- Od dwóch lat.
- To prawda.
Lena
spojrzała na salę wokół nich. Nie było tu zbyt wielu ludzi. Zwłaszcza takich,
którzy mogliby pomóc jej odżegnać pociechę od szalonego pomysłu. Co gorsza nie
było też nikogo, kogo mogłaby poprosić o pomoc w uwolnieniu złotookiego Tao.
- Jak to sobie wyobrażasz? - spytała
siląc się na uprzejmy ton.
- Jeszcze nie wiem...
Lisa
pokryła się rumieńcem. Wiedziała, że jeśli już zdecydowała się na spotkanie z
matką, to powinna mieć jakiś plan. Najlepiej dwa lub trzy. Przydałby się
chociaż jakiś zarys.
- No nie wiem... - zaczęła jej mama.
- Witaj Leno! - przerwał jej męski głos
dobiegający z wejścia - Cześć Liso!
Kobiety
spojrzały w tamtą stronę. Ku nim szedł Syriusz Black we własnej osobie.
Mężczyzna był szefem zachodnich Sił Porządkowych Ministerstwa. Miał sięgające
poniżej brody, kręcone, ciemne włosy. Ubrany był w prostą szatę czarodziejską.
- Jak leci? - spytał podchodząc.
- Robisz strasznie dużo zamieszania -
ofuknęła go Lena.
- Nic na to nie poradzę, że tak mam,
kiedy widzę dwie piękna, samotne kobiety - odparł lekko się uśmiechając
Syriusz.
Lisa
poczuła jak zbiera się jej na wymioty. Znała dobrze Blacka. Miał renomę
wiecznego podrywacza, lekkoducha, który mało co traktuje poważnie. Plotki nie
oddawały jednak tego jaki na prawdę był czarodziej. Poza tym miał również kilka
zalet i wad. Dziewczyna postanowiła jednak nie rozmyślać nad tym teraz. Znała
go na tyle, że wiedziała czym może się skończyć takie zagajenie do nich. Zwłaszcza,
że jej matka też do najświętszych nie należała.
- Chcesz się wybrać do Rumlandii? -
spytała go prosto z mostu.
- Po co?
- Usiądź - Lena wskazała mu krzesło.
Syriusz
uczynił posłusznie co mu polecono. Wyglądał nie tylko na zaskoczonego bezpośredniością
propozycji młodszej Green, ale także na zaintrygowanego.
- O co chodzi? - dopytywał czarodziej.
- Kolega mojej córki znajduje się w
lochach Norfdamu - zaczęła Lena.
- Największej, nigdy nie zdobytej
twierdzy Rumlandii - uściślił szatyn.
- Tak - przytaknęła Lisa.
- Jeśli pozwolicie mi dokończyć -
syknęła urażona starsza Green - moja córka pragnie go uwolnić.
- No to życzę powodzenia! - zawołał
Black.
Lisa
wyglądała na rozczarowaną taką postawą Syriusza.
- Nie pomożesz? - zdziwiła się Lena.
- Tego nie powiedziałem - zaprotestował
mężczyzna - dajcie mi tylko kilka dni. Uporządkuję swoje sprawy w kraju... - tu
się zawahał - na jakieś kilka miesięcy i możemy wyruszać!
- Super! - ucieszyła się Lisa.
Dziewczyna
aż podskoczyła na krześle. Kiedy to zrobiła jej piersi aż podskoczyły pod
materiałem sukienki. Syriusz dostrzegł to. Domyśliła się widząc jego wzrok i
błysk w nim.
- Bez takich! - zganiła go natychmiast.
- O co chodzi? - spytała Lena.
Black
uśmiechnął głupkowato. To wystarczyło pani Green do oceny sytuacji.
- Do diaska Syriuszu! - warknęła - to
moja córka, nie kawał mięsa, do którego możesz się dobrać!
Mężczyzna
przyjął pokorną minę.
- Ok, przepraszam - bąknął.
- Żeby to było ostatni raz - Lena
pogroziła mu palcem - bo inaczej, inaczej sobie pogadamy! - zagroziła koślawo z
uśmiechem, który popsuł cały efekt.
Syriusz
kiwnął głową w geście zrozumienia, po czym klepnął wesoło dłonią w udo.
- Macie jakiś pomysł na tę wyprawę?
- Nie - odparły Green równocześnie.
- Jeszcze lepiej- ucieszył się
długowłosy - improwizacja to lubię.
Lisa
coraz bardziej zaczynała myśleć, że mężczyzna jest pijany albo co najmniej
szalony. Doszła też do wniosku, że jedno nie wyklucza drugiego.
- We dwójkę nie dacie rady - zauważyła
Lena.
- Jeśli będziemy na oficjalnej wizycie
Ministerstwa Magii w Norfdamie, to nikt nie będzie nas podejrzewał o próbę
uwolnienia więźnia.
- COO?! - krzyknęła zszokowana Green.
Syriusz
spojrzał na nią ze zdziwieniem. Wyraźnie nie rozumiał jak koleżanka z pracy
może nie aprobować - jego zdaniem - genialnego urywka pomysłu. Lisa w duchu
przyznawała mu rację, ale rozumiała też argumenty, które za chwile przedstawi
jej matka.
- Po moim trupie! - zaczęła głośno Lena.
- Ciszej - syknął Black.
Pani
Green rozejrzała się wokół zawstydzona. Policzki zapłonęły jej czerwienią
dojrzałego pomidora. Poczuła się jak mała dziewczynka. Doskonale rozumiała też
z czym wiązać się będzie - w plotkach bywalców baru - jej reakcja w połączeniu
z obecnością córki, która się od niej wyprowadziła jakiś czas temu oraz
obecnością Syriusza B.
- Nie możemy ryzykować relacji
Ministerstwa Magii z jakimkolwiek krajem spoza Czarnolasu dla osobistych
korzyści - oponowała gwałtownie - nawet jeśli chodzi o przyjaciela mojej córki!
Wiesz co by się stało gdybyście wpadli? Albo gdyby ktoś połączył ucieczkę tego
chłopaka z waszą obecnością w mieście? Masz pojęcie jaki skandal by wybuchł?
Syriusz
nie odpowiadał, uśmiechał się niezbyt skrycie pod nosem. Teraz Lisa miała
potwierdzenie : on na prawdę był szalony.
- Nic się nie bój - odparł wreszcie
Black - wymyślę coś innego.