"Zwycięzcami w miłości są pokonani przez miłość."Stanisław Fornal
Rozdział 13
Szczęśliwi czasu nie liczą
Po
zakończeniu projektu zreformowania wojska Len wyłączył się z czynnego udziału w
obradach konwentu. Poświęcił ten czas pielęgnowaniu swojego uczucia do Nataszy,
podtrzymywaniu tego samego u kobiety, a nawet i podsycać płomień miłości w ich
relacjach. Kiedy było bardzo ciepło, a słońce leniwie i przyjemnie głaskało
przechodniów po twarzach, kapitan Tao oraz jego starsza od niego partnerka
spacerowali po stolicy, przesiadywali w parku lub wpadali do jakiejś z gospód w
mieście. Z kolei, gdy było zimniej Len lubił wybierać się z brunetką na konne
przejażdżki poza miasto lub po prostu przesiadywać w ich komnacie, gdzie
gawędzili lub zwyczajnie siedzieli splecieni jak dwa warkocze kobiecych włosów.
Za
bezpieczeństwo i porządek obrad odpowiadała w tym czasie Akiko Namada.
Pochodząca z Ordy wdowa bardzo zawzięcie wypełniała swoje obowiązki. W zasadzie
w ostatnim czasie poza pracą nie poświęcała się niczemu innemu. To właśnie ona
wprowadziła reformę wojskową do życia w chorągwi dowodzonej przez Lena Tao. Na
10 kaprali wybrała starych towarzyszy, którzy byli z nimi od dawna. Drugi z
poruczników, Linescu, wprowadzał ich w tajniki wypełniania obowiązków żołnierza
posiadającego już stopień.
Z
kolei druga z samotnych Ordynek w stolicy Rumlandii poza miłym spędzaniem czasu
z Tamarą, która nabierała coraz więcej śmiałości w kontaktach z innymi osobami
- także tymi nieznanymi jej do tej pory - wychodziła do gospód, gdzie Ayumi
próbowała poznać nowego mężczyznę swojego życia - jak do tej pory nie udało się
to jej.
Tamara
spacerowała tego chłodnego dnia po parku wokół pałacu. Ubrana była w zwiewną,
zieloną, zdecydowanie zbyt krótką jak na tę pogodę sukienkę, sięgającą jej do
kolan. Mimo to nie odczuwała chłodu. Wczorajszego dnia będąc w jednej z
modniejszych gospód w mieście, została zagadana przez niewiele starszego od
siebie chłopaka. Pogodzona z tym, że złotooki młodociany kapitan jest
pochłonięty bez reszty przez Nataszę, pozwoliła sobie odpowiedzieć na zaczepki
obcego. Ayumi była w tym czasie w łazience, więc nikt im nie przeszkadzał.
Chłopak był lekko wcięty, lecz mówił tak stanowczo i ciekawie, że Tamarze
zupełnie to nie przeszkadzało. Spłoszył się co prawda, kiedy Namada podeszła to
ich stolika, lecz rzucił jeszcze cicho do Tamary żeby spotkali się następnego
dnia w parku przy pałacu. Dziewczyna
była gotowa na randkę już wczesnym rankiem. Włosy upięła w kok, a sukienka
pozwalała jej stworzyć sobie złudzenie własnej urody i tego, że oszołomi
niespodziewanego amanta. Chadzała sobie nieco nerwowo przy nowo powstałym
klombie, który miał zostać wkrótce dumą ogrodników w królewskim parku.
- Witaj śliczna - przywitał ją nagle, ciepły męski
głos.
- Cześć - bąknęła speszona dziewczyna.
Przyjrzała
się bliżej chłopakowi. Był wysoki - na jej oko miał około 190 cm. Szerokie
ramiona zdawały się jej być po prostu stworzone do przytulania dziewczyny. Miał
urocze ciemnoniebieskie oczy i kasztanową czuprynę. Nosił szary płaszcz z
czerwonym olinowaniem. Wyglądał w tym jak młody szlachcic.
- Zapomniałem się wczoraj przedstawić - rzekł
przybysz - jestem Rufus Szkwał.
- Miło poznać... - odpowiedziała i urwał się jej
głos - Tamara... a ja jestem Tamara.
- Ładne imię. Nie jesteś stąd?
- Nie.
- Mój ojciec pochodził z Kraju Białego Orła i był
jakimś urzędnikiem czy tam kupcem. W każdym razie często podróżował przez te
ziemię i jakoś tak poznał matkę. No i z tego wszystkiego wziąłem się ja.
- Aha - odpowiedziała zaczerwieniona dziewczyna -
znaczy... urocza historia - zakończyła koślawo. Sądziła, że stać ją już na
bardziej swobodną rozmowę z obcym, ale nie była to jeszcze całkowicie prawda.
Zapadła
niezręczna cisza, którą przerwał dopiero po chwili przerwał Rufus i zaczął
opowiadać o wadach i zaletach tegorocznej pogody. Istotnie wysokie temperatury
utrzymywały się przez znaczny okres czasu. Potem zeszli na temat wydarzeń
ostatnich miesięcy, w którym dziewczyna czuła się stosunkowo mocna, gdyż brała
w nich czynny udział, a także sporo przebywała wśród możnych, a nawet i
królowej Joanny i jej dwórek. Również i chłopak okazał się być obeznany z
wydarzeniami na froncie, chociaż Tamara uznała, że o tym co się działo za
kulisami nie miał pojęcia, z resztą tak samo było w jej przypadku.
Randkę
zakończyli po około godzinie rozmowy i krótkim spacerze. Dziewczyna wracała z
niej zadowolona. Wrodzona nieśmiałość i brak zaufania wobec ludzi nie pozwoliły
jej zgodzić się na to, by już teraz chłopak mógł ją przytulić albo potrzymać za
rękę. Dodatkowo pamiętała też okropny akt oralno-seksualny do jakiego odbycia
została zmuszona przez jednego z czarodziejów.
- Jak randka? - zapytała ją wieczorem Ayumi.
- Skąd wiesz?
- Słyszałam wczoraj.
- Aha - odparła Tamara - no było... nieźle.
Namada
zmierzyła ją niecodziennym wzrokiem, ale nic nie powiedziała. Odwróciła się od
młodszej koleżanki i zrzuciła z siebie sukienkę. Podeszła do szafy i otworzyła
ją, głośno się przy tym zastanawiając co powinna na siebie założyć na
popołudnie.
- Nie wiesz może co z Wiktorią? - spytała grzebiąc w
szafie.
- A co ma być? - Tamara znów odpowiedziała pytaniem
na pytanie.
- Nie ma jej w stolicy.
- Trzeba zapytać królową, ale ona chyba dalej pisze
do tej gazetki, w której byłyśmy przez jakiś tam czas. Ona ma do tego lepszy
dryg niż ja.
Ayumi
wyjęła z szafy beżową spódnicę i rajtuzy. Naciągając te ostatnie na stopy
zapewniała młodszą koleżankę, że i ona ma talent do pisania, a także że mogła
zrobić nie małą karierę w redakcji "Wieści Królewskich".
- Swoją drogą wiesz co czeka te pismo? - spytała
różowowłosej. Gdy ta nie odparła nic, kontynuowała - ma zostać zregionalizowane. To oznacza, że
te samo pismo będzie wydawane w różnych miastach i będzie się od teraz zwać WK
Bukadam, WK Stepdam itp.
- Dobry ruch.
- Jasne - przytaknęła Ordynka - Swoją drogą w najbliższym czasie mają przybyć
do nas pierwsi ambasadorzy obcych państw. Ciekawe kto przyjedzie z Ordy...
- Nie masz się czego obawiać - wypaliła natychmiast
Tamao.
- Wiem i się nie boję. Mnie się powinni bać.
Tamara
wyraziła aprobatę dla jej słów przez skinienie głowy, a sama Namada w tym
czasie ubrała blado niebieską bluzkę, którą przykryła beżowym płaszczem.
- Wychodzisz? - zdziwiła się Tamara.
- Tak i nie wiem, o której wrócę, więc zamknij na
noc drzwi.
- To gdzie wtedy ty będziesz spać?
- Coś sobie ogarnę.
- Uważaj na siebie.
- Jak zawsze - uśmiechnęła sie Ayumi i wyszła.
Tamara
od razu zablokowała drzwi i zajęła się czytaniem jakiegoś romansu. Zupełnie nie
podejrzewała czym zajmować się poszła jej współlokatorka.
Ayumi
w tym czasie wędrowała korytarzem do schodów, po których zeszła w szybkim
tempie. Zatrzymała się dopiero na parterze pałacu. Tam weszła do sali, w której
Tamara rozmawiała kiedyś o swojej przyszłości z Jej Wysokością Joanną. Tym
razem sala była pusta. Wewnątrz nie było żadnego źródła światła i nie chciała
tego zmieniać. Kobieta podeszła do ściany i wymacała na niej drewnianą półkę.
Po omacku zjechała dłońmi w dół. Zatrzymała je dopiero przy listwie łączącej
podłogę ze ścianą. Wyciągnęła stamtąd malutki kluczyk. Schowała go do
wewnętrznej kieszeni płaszcza i wybiegła z pałacu.
Na
zewnątrz padał rzęsisty deszcz. Niebo było tak ciemne, że nie dostrzegła ani
jednej gwiazdy. Taka pogoda z jednej strony ją usatysfakcjonowała, a z drugiej
rozczarowała, gdyż miała zmoknąć, ale też w tych ciemnościach nikt nie będzie
jej śledził czy też obserwował co robi. A do zrobienia miała sporo.
Kilka
dni temu, Len złożył jej nietypową propozycję, którą postanowiła przyjąć. Nie
było to łatwe, a nawet można by rzec, że stanowiło to niebezpieczeństwo dla
niej, jej zleceniodawcy jak i całej jej otoczenia.
Szła
wśród gęsto padających kropel wieczornego deszczu. Mijała pozamykane na cztery
spusty domy i gospody. Z tych ostatnich dobiegał czasem czyjś pijacki śpiew,
lecz nie było pewnikiem czy znajduję się w nich więcej niż jedna osoba. Omijała
wszystkie te budynki. Zatrzymała się dopiero kilka ulic dalej przy małym,
jednoizbowym domku. Podeszła do niego i weszła. Drzwi były otwarte. Wewnątrz
znajdowały się tylko mała lampa naftowa - która była bardzo rzadko spotykana do
oświetlania czegokolwiek w tym kraju - szafa i zasłona, za którą znajdował się
korytarz. Ayumi podeszła do szafy i otworzyła ją. W środku pełno było różnych
zniszczonych ciuchów. Wyrzuciła część z nich z mebla i wepchnęła po omacku
kluczyk. Po kilku minutach zmagań z ciemnością i kluczem, trafiła w zamek
będący gdzieś wewnątrz szafy. Rozległ się cichy chrzęst zamka i...okazało się,
iż tylna ściana szafy to tak na prawdę drzwi. Namada otworzyła je. Wzięła w
dłoń lampę naftową i przekroczyła próg ukrytego przejścia. Za nim było równie
ciemno co na dworze. Oświetlając sobie drogę lampa szła dalej. Starymi,
kamiennymi schodami schodziła w dół. Zatrzymała się dopiero przy kolejnych
drzwiach. Były to nieszczególnie rzucające się w oczy sosnowe drzwi. Otworzyła
je pewnym krokiem.
- Hasło! - krzyknął jakiś cień, celując do niej z
kuszy za progiem.
Namada
spodziewała się zobaczyć tu kogoś, kto zechce sprawdzić jej tożsamość, ale żeby
zaraz był to uzbrojony w kuszę potencjalny morderca? To była dla niej
zdecydowana przesada. Przestraszyła się nie lada, mimo wielu lat
przepracowanych w wywiadzie Ordy. Z tego wszystkiego nie potrafiła wydobyć
głosu z krtani.
- Hasło albo strzelam - wycedził cień.
Ayumi
z całych sił starała się wydobyć swój głos. Ostatkiem silnej woli udało jej się
to i wydukała:
- Wilk rozszarpał koronę...
- A ta chowa się pod miedzianą monetą - odparł
strażnik i wyszedł z cienia.
Był
to wysoki, młody, barczysty mężczyzna. Silne ramiona, o dużym zasięgu pozwalały
mu bez trudu posługiwać się kuszą, a Ordynka dostrzegła, że o ścianę za nim
oparte są trzy włócznię i długa pika.
- Czy porucznik już jest? - spytała Ayumi.
- Czeka na panią - odpowiedział strażnik siedziby
stołecznego wywiadu.
Kobieta
podążyła dalej przed siebie. Pokonała kilka metrów korytarza, aż do miejsca,
gdzie ten gwałtownie zwiększał swoje wymiary. Nie wiedząc nawet kiedy skończył
się korytarz, znalazła się w biurze Jona van Ionescu. Brunet siedział za
mahoniowy biurkiem i przeglądał właśnie jakieś papiery. Zauważywszy wejście
kobiety, pochował je szybko do szuflad mebla, przy którym siedział. Ubrany był
tego dnia w brązowe, ocieplane spodnie, ciemnoszarą koszulę, na którą ubrał
skórzany kaftan w kolorze swoich spodni, na ten z kolei naciągnął czarną
kolczugę. Ubranie mało wizytowe, ale zapewniające względny komfort i poczucie
bezpieczeństwa w tym miejscu, a co jeszcze ważniejsze było mu w nich ciepło w
tych podziemiach.
- Witaj Namada - rzucił zdawkowo.
- Dzień dobry poruczniku - odparła z uśmiechem
Ayumi.
- Usiądź - Jon wskazał jej miejsce naprzeciw siebie.
Kobieta
usiadła naprzeciw szefa wywiadu Rumlandii i założyła zmysłowo nogę na nogę. Nie
uszło to uwadze mężczyzny, co z cichą satysfakcją przyjęła Ordynka.
- Co cię do mnie sprowadza? - zagadnął porucznik.
- Wiesz, że mam doświadczenie w pracy w wywiadzie -
tłumaczyła - nikt mnie nie zdekonspirował przez tyle lat, to spore osiągnięcie...
- Chcesz żebym rozbił ci łeb? - przerwał jej
szorstko van Ionescu.
- Nie - odparła pewnie - chcę żebyś mnie zwerbował
do wywiadu - wyznała.
Młodszy
od niej mężczyzna przyjrzał jej się z zaciekawieniem. Lustrował ją przez
dłuższą chwilę. Ayumi czuła wręcz jak jego oczy wodzą po niej od stóp po czubek
głowy i z powrotem. Nie było to najbardziej komfortowe uczucie jakie odczuła w
życiu, ale zmusiła się by nie uderzyć go w twarz.
- Skąd ten pomysł? - spytał wreszcie po chwili
milczenia i przyglądania się kobiecie.
- Brak zajęcia, kończą się pieniądze i wiesz co
spotkało moją rodzinę ze strony tych bydląt, które chcą pozbawić Marca tronu...
- Tak, tak - przytakiwał jej oficer - martwią mnie
tylko twoje relacje z Tao.
- A co w nich jest nie tak? - spytała zdziwiona.
- Nie ufam mu.
Kobieta
od razu domyśliła się, że Jon nie jest na tyle głupi żeby dopuścić do swojego
bliskiego otoczenia kogoś z kim rywalizował na różnych polach podczas wojny i
po jej zakończeniu - nawet jeśli Len nie wiedział o polach tej rywalizacji.
Cała sprawa mogła sie niebawem skomplikować na tyle, że Ayumi musiała by na
prawdę pracować dla wywiadu, co prawdę powiedziawszy było jej średnio na rękę.
- Co to ma wspólnego ze mną? - spytała.
- Dużo - odburknął brunet - będziesz go dla mnie
szpiegować - powiedział patrząc jej prosto w oczy, a Ayumi mimo chęci mordu
jaki teraz żywiła do niego, nie odwróciła wzroku i starała się patrzeć
obojętnie w oczy tego faceta. - ale to nie będzie takie zwykłe szpiegowanie,
chce mieć coś takiego, co nie dostanę od innego oficera, któremu bym mógł
zlecić te zadanie. Rozumiemy się?
- Tak.
- Świetnie - zaklaskał w dłonie - możesz już iść.
Masz czas do końca tygodnia, powinnaś się spokojnie wyrobić.
- Do zobaczenie - powiedziała wychodząc.
Nie
miała zamiaru przebywać z tym człowiekiem ani chwili dłużej. Szybkim krokiem
wracała do swoich włości. Szła wzburzona i rozdrażniona. Gdyby ktoś zaczepił ją
wtedy na ulicy, w najlepszym wypadku mógłby utracić kilka zębów, a w gorszym?
No cóż sztylet wciąż czekał na wykonanie pewnego pchnięcia prosto w serce przez
właścicielkę.
Kiedy
weszła do pałacu królewskiego nie była już tak wściekła. Początkowo chciała
pójść prosto do Lena, ale będąc już na zajmowanym przez nich piętrze
stwierdziła, że van Ionescu z pewnością będzie chciał sprawdzić ją i na pewno
kazał komuś przyglądać się jej poczynaniom. W związku z tym nie może odwiedzić
Lena zbyt szybko. Noc odpada, kolejny dzień raczej też powinna odpuścić żeby
nie wzbudzać podejrzeń. Mogłaby wysłać kogoś zaufanego do Lena z informacją, że
chce się z nim spotkać. Tylko gdzie? Nie mogło to być miejsce, do którego
dostęp mają inni. Każde miejsce na mieście odpadało. W pałacu chyba też.
Zostaje tylko pokój Lena albo jej. Lepiej żeby przy tej rozmowie nie było
Nataszy. Ayumi musi mu to wszystko oznajmić w cztery oczy. Najlepiej jeśli
wyśle siostrę do Lena, w końcu był jej zwierzchnikiem, więc ich spotkanie
będzie bardzo naturalne. Potem będzie się martwiła resztą, na sam początek
trzeba wysłać Akiko z misją. Układając w głowie jak dokładnie rozegrać
ustalanie miejsca spotkanie z Lenem weszła do pokoju. Na dworze już świtało.
Len
obudził się tego dnia wyjątkowo szczęśliwy. Spał w samych spodenkach, a ubrana
tylko w na pół prześwitującą koszulę nocną Natasza leżała z rozczochraną głową
na jego klatce piersiowej. Poprzedniej nocy byli bardzo blisko inicjacji
seksualnej brunetki. Ostatecznie poprzestali tylko na tym, że kobieta
zaspokoiła Lena oralnie, za co on odwdzięczył się jej tym samym. Do niczego
więcej nie doszło, gdyż Natasza nie chciała zrobić tego zbyt szybko. Len nie
miał nic przeciw.
- Witaj tygrysku - zamruczała Natka zaraz po
przebudzenie, z na wpół otwartymi oczkami.
- Hej - odparł cicho - jak się spało?
- Wygodnie, bezpiecznie, przytulnie i słodko -
wyliczała kobieta.
- To świetnie.
- Co dziś będziemy robić? - zapytała brunetka,
podnosząc swoją głowę z ciała partnera.
Len
przyglądał się jej mlecznej cerze jej ciała, ukrytego pod prawie przezroczystym
materiałem koszuli nocnej. Była taka piękna. Nie mógł oderwać od niej wzroku.
Nie myślał o niczym innym niż ona, kiedy pocałował ją namiętnie w usta. Pocałunek
trwał długo. Przywarli do siebie z całych sił, a ich dłonie błądziły po
włosach, ramionach, plecach i innych częściach ciała swoich drugich połówek.
- Nie wiem - odparł Len, kiedy się od siebie
oderwali.
- Zostańmy tu cały dzień - zaproponowała Nataszka,
bawiąc się kosmykiem swoich włosów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz