czwartek, 14 lipca 2016

3. Cena wolności



 "Kto siedzi w Ojczyźnie i cierpi niewolę, aby zachować życie, ten straci Ojczyznę i życie; a kto opuści Ojczyznę, aby bronił Wolności narażeniem życia swego, ten obroni Ojczyznę i będzie żyć wiecznie" 
Adam Mickiewicz
 
Rozdział 3
Cena wolności

            Akiko Namada od ponad dwóch lat przebywała w największym północnym więzieniu. Znajdowało się w nigdy nie zdobytym przez wroga mieście Norfdam. Całość miasta i jego przedmieść otoczona była drewnianą palisadą. Za nią ukrywały się lepianki najbardziej ubogich mieszkańców miasta. Kolejny pierścień miasta otoczony był ostrokołem. Tam skrywały się drewniane zabudowania - głównie domy biedoty i najtańsze domy rozkoszy na całej północy. Idąc w stronę centrum miasta znajdował się owalny, kamienny mur. To za nim skrywali się rzemieślnicy, pierwsze gospody itp.  Kolejną linią obrony była fosa, którą można było przekroczyć jednym z ośmiu mostów. Strzegły ich posterunki wartowników, które znajdowały się też pomiędzy fabrykami, lepsze burdele, targi, domy mieszczan. To właśnie w tej części Norfdamu znajdowało się więzienie. Otoczone było grubym na pięć metrów i wysokim na piętnaście murem. Za nim znajdowały się wilcze doły, nad którymi można było przejść jedną z czterech ruchomych kładek, które w razie potrzeby były schować pod mur.

            Samo więzienie składało się z czterech pawilonów. Jeden z nich - pionowy, prostokątny, pomalowany na bladożółto budynek - wypełniony był miejskimi złodziejaszkami, osobami niepłacącymi podatków i innymi drobnymi rzezimieszkami. W drugim otoczonym drutem i ostrokołem, zbudowanym z szarych cegieł osadzeni byli gwałciciele, mordercy, dezerterzy z armii etc. W trzecim zbudowanym z grubych murów ceglanym kolosie przebywali jeńcy wojenni. Ostatni budynek przeznaczony był na pomieszczenia więziennej administracji, koszary jednej chorągwi wojska przeznaczonej do pacyfikacji więzienia w razie buntu itd. Pomiędzy stojącymi na przeciw siebie bladożółtym blokiem i ceglanym olbrzymie znajdował się podziemny tunel łączący je. To właśnie przy nim znajdowały się cele, w których zamknięci byli wrogowie naczelnika miasta. Każda cela była wytłumiona, wyciszona dzięki czemu mało co dochodziło do środka. Czasem powodowało to, że więźniowie przebywający tu dłużej wariowali.

            Akiko znajdowała się w pojedynczej celi. Początkowo zamknięta była w budynku A, gdzie wyrok odbywali ludzie szybko powracający na wolność. Tam cele były jasne, przez zakratowane okna do środka wpadało wiele światła. Towarzyszyły jej tam dwie inne kobiety. Jedna była pięćdziesięcioletnią handlarką na znajdującym się najbardziej na zewnątrz targu. Została zesłana tam z powodu nie płacenia podatków. Druga była młodą dziewczyną ze skrajnie zewnętrznego pierścienia, która kilka dni temu dokonała rozboju. Skazanie na pięć lat odsiadki w budynku o najlżejszym rygorze przyjęła z pewnego rodzaju ulgą. Miała zapewniony murowany dach nad głową i ciepłe posiłki nawet zimą.

            Prawo karna w Rumlandii przewidywało różne warianty odbywania kary. I tak przykładowo dziewczyna skazana za rozbój miała stosunkowo długi wymiar odbywania pokuty. Gdyby zdecydowała się odpracować straty na jakie naraziła swoją ofiarę, mogłaby trafić do kicia na zaledwie rok.

            Z budynku A, Akiko została odtransportowana na proces. Sądzono ją w samotności. Oskarżona została o spiskowanie w celu zamordowania namiestnika Jona van Nordescu. Uczciwie jednak przyznano, że czynnego udziału nie wzięła. Skazano ją na pięć lat pozbawienia wolności.

            Po procesie Akiko została zaproszona do gabinetu pochodzącego z Księstwa Srebrnej Armii, sędziego Jaumego Gonazaleza. Odznaczał sie ciemniejszą karnacją niż wszyscy żyjący na północy Rumlandii ludzie. Miał około czterdzieści lat i smoliste włosy. Towarzyszył mu namiestnik miasta we własnej osobie.

            Van Nordescu był nieco starszy od Gonzaleza. Czarne, kręcone, sięgające do barków włosy przyprószone miał siwizną na skroniach i po bokach głowy. Szare oczy zdawały sie być jakby za mgłą. Twarz miał smutną, chociaż zdobił ją uśmiech, który nie wydawał się być wymuszonym. Ubrany był w żółty kaftan, na którym wyszyto niedźwiedzia brunatnego z czarną włócznią na zielonym tle.

            Sama Akiko tego dnia odziana została w proste, spodnie z materiału, które były w zbyt małym rozmiarze w związku z czym zdawały się obcisłe. Jej biała koszula pozbawiona była ostatniego, urwanego guzika.

- Usiądźmy - powiedział Jaume wskazując krzesła przy swoim biurku.

            Zajęli wskazane miejsca.

- Otrzymałaś wyrok na pięć lat - zaczął namiestnik - pomimo tego możliwe jest, że szybciej opuścisz swoją przyszłą celę i miasto - mówił nie patrząc na kobietę - musisz jednak współpracować - dodał z naciskiem patrząc jej w oczy.
- To mogę już wyjść - odparła chłodno.
- Nie rozumiesz - powiedział z naciskiem Jaume - możesz wyjść po dwóch.
- To co?
- To wolność - zapewnił sędzia - możesz robić co chcesz.
- Nie mam po co i z kim - odpowiedziała wymijająco - Nie spieszy mi się. Poczekam.

            Sędzia i Jon spojrzeli na siebie znacząco. Akiko dostrzegła to, ale nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ ubiegł ją van Nordescu.

- To ty nie wiesz...
- Na to wygląda - potwierdził Gonzalez.
- O czym? - spytała, nie kryjąc zaskoczenia.

            Jon milczał, uśmiechając się chytrze. Namadzie się to nie spodobało.

- O twojej córce... - zaczął sędzia.
- ... Róży - wtrącił szlachcic.
- nie wiesz, że ona...
- Nie żyje! - zaprotestowała gwałtownie Akiko.
- ...żyje - dokończył Jon.

            Ordynka poczuła jak świat się jej wali. Poczuła straszny mętlik w głowie. Jeśli jej drogocenna córka na prawdę żyje...

- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiecie? - spytała ostrożnie.
- Pułkownik van Nicolescu szuka jej - wyjaśnił van Nordescu.
- Podobno zabił całą moja rodzinę.
- Jak widać nawet tak prostej sprawy jak wymordowanie bezbronnych nie potrafi zrobić - rzekł beztrosko naczelnik.
- Skąd pan możesz o tym wiedzieć? - dopytywała Akiko siląc się na spokój.
- Mam sporo znajomych w kraju i poza nim.
- Zmowa - skwitowała wdowa.

            Jon skinął ręką w stronę drzwi. Sędzia Gonzalez wstał i opuścił pomieszczenie. Akiko poczuła się nieswojo. Naczelnik wstał i stanął przy oknie, tyłem do kobiety.

- Mogłabyś mnie zabić teraz, nie chcesz spróbować? - spytał bez odwracania się.
- Nie.
- Czego w takim razie pragniesz?
- Dowodu.

            Van Nordescu zamyślił się. Wsadził ręce w kieszeń płaszcza. Zamyślił się nad czymś gorączkowo. Obrócił się w stronę Akiko.

- Dam ci dowód, jeśli ty dasz mi coś w zamian - powiedział tajemniczo.
- Co takiego?
- Jedyne informacje jakie możesz mieć dotyczą tego, który już gnije w moich lochach - zastanawiał się na głos - ważniejszych nie masz. Szkoda, że nic innego nie możesz mi zaoferować.
- Skoro tak pan myśli, to skąd sugestia, że powinnam współpracować?
- Hm... - zamyślił się Jon.

            Akiko na szybko przeanalizowała sytuacje życiową van Nordescu. Po wojnie domowej był w niełasce u króla jako ten, który ugiął kolana i poddał sie ostatni. Utrzymywał relację z uchodźcami księciem Filipem i pułkownikiem van Nicolescu.  Kolaborował z nimi - to fakt oczywisty. Miał też kontakty z jej rodakami, to też nie ulegało wątpliwościom. Sytuacja rodzinna także nie była zbyt kolorowa. Jon  miał cztery córki. Dwudziestodziewięcioletnia Anna, czyli najstarsza z nich - zwana wcześniej Rozwartą Bramą - wyszła za mąż z jednym z uciekinierów z kraju, który z resztą opuściła wraz z nim. Druga w kolejności starszeństwa, Lisa ciągle oczekiwała na odpowiedniego kandydata na małżonka. W kuluarach wielkiej, krajowej polityki mówiło się, że zostanie wydana w odpowiedniej - jak najszybciej - za kandydata, który pozwoli ustabilizować pozycję rodu. Najpiękniejsza z nich, Florentyna lada dzień wyjść miała za panicza van Augustescu. Flora w odróżnieniu od wszelkich innych szlacheckich małżeństw pobrać się nie tylko z obowiązku, ale i miłości. Ostatnią córką była piętnastoletnia Truda, ale o tej Akiko za wiele nie wiedziała. Oznaczało to, że van Nordescu nie miał żadnego męskiego potomka, który mógłby przejąć po nim władanie miastem. Dzięki temu linia sukcesyjna dawała możliwość przejęcia władzy nad rodem, a przez to i Norfdamem jednemu z braci Jona lub ich dzieciom. Jeżeli Ordynka dobrze pamiętała to Tobiasz miał zaledwie jedną córkę, która ukończyła w tym roku szesnaście lat, więc nawet jeśli reszta rodziny nie posiadałaby męskiego potomka byłaby dopiero szóstą osobą (nie licząc bliższych lub dalszych kuzynów) w kolejce na urząd "głowy rodziny". Najmłodszy brat, nieznany Akiko z imienia był może z sześć lat starszy od Anny.  Jak do tej pory nie doczekał się on potomka i wiele wskazywało na to, że jest bezpłodny.

            Dotyk pana van Nordescu wyrwał kobietę z rozmyślań. Nawet nie zwróciła uwagi kiedy mężczyzna znalazł się tak blisko niej. Po upływie kilku sekund zdała sobie sprawę, że ręka Jona spoczywa delikatnie na jej biuście. Więcej wskazówek nie potrzebowała, już domyśliła się czego oczekuje od niej namiestnik miasta w zamian za informacje o jej córce.

            Przez pierwszy miesiąc po oficjalnym osadzeniu Namady, Jon odwiedzał ją co dwa lub trzy dni. Ich spotkania pozbawione były rozmów. Szlachcic brał ją w jej jednoosobowej podziemnej celi i opuszczał katakumby w najwyższej konspiracji. Po tym czasie pokazał jej fragment przesłanej mu notatki - z zamalowanymi fragmentami wypowiedzi i podpisem. Wynikało z niej, że Róży udało się wymknąć Denisowi i jego ludziom. Potem także nie udawało się mężczyźnie dorwać jej. Ostatnie wspomnienie na jej temat było nieco sprzed aresztowania Lena i Akiko. Mówiło o przekroczeniu granicy z Rumlandią przez młodą Namadę i ścigających ją ludzi.

            Zaraz potem Akiko została przeniesiona na pół roku do budynku B. Zajmowała tam jedno z sześciu zajętych miejsc w dziesięcioosobowej celi. Towarzyszyły jej nastolatka skazana za zabójstwo kupca, kobieta oskarżona o szpiegowanie dla Skandynawów, staruszka odsiadująca dożywocie za szereg zabójstw wiele lat temu, ex- kapłanka bóstwa natury skazana za profanację świątyni oraz kurwa, która ukatrupiła niechcącego jej zapłacić klienta. Podczas pobytu tu Akiko znalazła wspólny język z ex- kapłanką. Okazało się, że ojciec kobiety także pochodził z Ordy.

            Przez te pół roku Jon ani razu nie odwiedził Namady. Kobieta zaczęła nawet zastanawiać się czy może zapomniał o jej "współpracy" z nim. Okazało się jednak, że było całkowicie inaczej. Namiestnik Norfdamu zajęty był zapewnieniem sobie pokojowego przejęcia władzy przez męża jednej z jego córek. Z oczywistych względów odpadał wygnaniec van Nicolescu. W związku z tym sprawa zamykała się do narzeczonego Florentyny a przyszłego, nieznanego jeszcze wybranka jej starszej siostry.

            Wreszcie jednego z dni, strażnik nakazał Akiko spakowanie swoich rzeczy - zbyt dużo ich nie miała. Została odprowadzona przez czwórkę halabardników na plac przed więzieniem. W jednym z nich rozpoznała dawnego żołnierza chorągwi S.O.L.A.R. Nie zaszczyciła go jednak ani słowem. Pomimo tego poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku. Ilu jeszcze naszych dołączyło do tego skurwysyna? - myślała - Co zrobił z Lenem, Linescu i resztą naszych? Na głos nie powiedziała nic. Zatrzymali się dopiero przed wejściem do budynku C, gdzie przetrzymywano jeńców wojennych. Akiko wiedziała, że prawdopodobnie administracja więzienia ogłosi, że będzie od teraz przetrzymywana w tym pawilonie, podczas gdy tak na prawdę trafi do cel znajdujących się w podziemnym łączeniu budynków A i C.

            Ku swojemu zdziwieniu trafiła do pokoju przesłuchań na parterze C. Wewnątrz czekał na nią sędzia Gonzalez. Ubrany był tak samo jak w dniu jej procesu.

- Innych sędziów w Norfdamie nie ma? - warknęła na wejściu.
- Zamknij pysk!

            Ostra reakcja urzędnika pozbawiła ja pewności siebie. Po chwili milszym głosem Jaume wytłumaczył jej czym będą zajmować się na tym przesłuchaniu. Okazało się, że za swoje bezczelne pytanie na wejściu musi odpokutować w sposób podobny jaki była zmuszona robić to z namiestnikiem miasta. Następnie odbyła długą rozmowę, w której opowiadała o swoich misjach szpiegowskich dla Ordy oraz znajomości i służbie u kapitana Tao.

            Zaraz po przesłuchaniu trafiła tam gdzie się spodziewała, czyli z powrotem pod powierzchnię Ziemi. Tym razem jej odsiadka trwała nieco ponad rok. Nie wyciągano w tym czasie z niej żadnych informacji. Namiestnik Norfdamu nie odwiedził jej tam ani razu. Sędzia Gonzalez także gdzieś przepadł. 

            Po upływie tego czasu została wezwana na spotkanie zupełnie inne niż wszystkie pozostałe. Na początek została umyta. Dwie służki pomagały domyć jej to wszystko czego nie mogła umyć w czasie zesłania do nieoficjalnych cel. Ubrano ją w świeżą bieliznę i rajstopy. Jedna ze służek zrobiła jej delikatny makijaż. Po wszystkim niemal siłą wciągnęły na nią krótką (sięgającą do połowy uda) czarną, obcisłą kieckę.

- Dokąd mam iść? - spytała, lecz nie uzyskała odpowiedzi.

            Została zabrana do jednego z pokoi przesłuchań w budynku administracyjnym. Czekał tam na nią Jon van Nordescu. Podano wino i eleganckie potrawy. szlachcic zachowywał się szarmancko jak przystało na kogoś z jego pochodzeniem i nazwiskiem. Rozmawiali - była to miła odmiana od towarzyszącego tylko i wyłącznie ich poprzednim spotkaniom pieprzenia.

- Jak będziesz się dalej tak dobrze sprawować to niedługo wyjdziesz stąd - powiedział nagle van Nordescu.
- Na prawdę? - zdziwiła się Namada.
- Z żalem, ale tak - zapewnił namiestnik miasta.
- Co cię do tego skłoniło?
- Chciałem - zaczął wstając od stołu - wziąć cię - powiedział podchodząc do niej - wreszcie ubraną w elegancki strój - dodał kładąc jej rękę na ramieniu - na jaki zasługujesz - sapnął wsuwając dłoń w jej dekolt.

            Jak powiedział tak zrobił. Tej nocy kochali się jeszcze długo. O dziwo - także dla siebie samej 
- Akiko poczuła się dowartościowana tym jak zachowywał się tego brunet.

            Niestety kiedy tylko skończyli wróciła do swojej podziemnej komnaty. Spędziła w niej jednak jeszcze sporo czasu. Ile? Straciła już poczucie czasu, aż nagle jeden ze strażników wpadł do jej komnaty. Nim zdążyła zorientować się o co chodzi. Dobierał się już do niej. Wziął ją szybko i boleśnie. Po nim przyszedł jeszcze jeden i kolejny. Wreszcie gdy trzeci z nich skończył. Powiedział jej na odchodne:

- Teraz możesz wyjść.

            Zmęczona i na wpół przytomna opuściła celę. Podpierając się na wilgotnym i zimnych ścianach zataczała się ku wyjściu z tunelu w budynku A. Dotarcie tam zajęło jej o wiele więcej niż powinno. Dodatkowo cały czas bolała ją kobiecość. Ostatkiem sił natarła na drzwi, które ustąpiły. Znalazła się w przedsionku, z którego można było wydostać się na korytarz pierwszego piętra pawilonu. Nie starczyło jej sił. Zasnęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz