wtorek, 28 czerwca 2016

2. Wielkie zakończenia




"Wykształcenie, podobnie do ubrania, winno być starannie dopasowane do osoby. Zbyt małe uwiera, za obszerne śmieszy."
Andrzej Dobrowolski

Rozdział 2
Wielkie zakończenia

            Tamara miała już siedemnaście lat i coraz większymi krokami zbliżał się czas zakończenia przez nią nauki w renomowanej uczelni. Ostatnie miesiące upłynęły jej nad książkami. Nigdy w życiu nie czytała tyle co w czasie przygotowań do tegorocznych egzaminów.

- Przecież zdasz wszystko śpiewająco - powtarzała jej Karolina Andrea.

            Zdawała sobie z tego sprawę jednak zbyt wiele zależało od tego jakie osiągnie wyniki. Opuszczona przez martwą Ayumi, uwięzionych Akiko i Lena pogrążyła się w samokształceniu. Do  tej pory dostała piątki z egzaminów z Wiedzy o Państwie oraz zaawansowanej matematyki. Nieco gorzej poszły jej Poprawność językowa, Historia oraz Techniki nauczania. Wciąż czekały ją jeszcze dwa egzaminy.

            Dzień przed przedostatnim z nich, Elka zaproponowała udanie się wraz z nią i drugą współlokatorką do miasta na jakąś imprezę. Grzeczna uczennica Tamao odmówiła- tak samo jak Karola. Niezrażona tym szatynka wymknęła się wraz ze swoim długoletnim - jak na nią -chłopakiem Horią Amaranescu oraz Andreą van Galarescu - siostra Sophie, największej rywalki Eli - oraz  koleżanką szlachcianki, pochodzącą ze skandynawskiej Nowej Kopenhagi Anną. Wyjście jak dało sie przewidzieć zakończyła się wczesnym... rankiem. Skutkiem tego Ela na egzamin przyszła zaspana. Jej jedynym ratunkiem był fakt, iż tym razem wszystko odbywało się w sposób ustny. Jeszcze przed rozpoczęciem związku z Horią, Tamara dałaby sobie rękę uciąć, że jej przyjaciółka zwyczajnie prześpi się z prowadzącym zajęcia lub wykład i otrzyma 5, lecz teraz nie była tego już taka pewna. Dwa lata związku zmieniły zdecydowanie szatynkę. Przez ten czas była raczej wierna swojemu wybrankowi.

            Osobną kwestią pozostawała jej uroda. Piersi dziewczyny wciąż były niezbyt wielkie. Była wciąż wyższa odrobinę od różowowłosej. Miała w dalszym ciągu zadarty nos, a jej sylwetka była przeciętna. Pomimo tego odkąd Tamao sięgała pamięcią, Elunia nie mogła narzekać na brak powodzenia u płci brzydkiej.

            Ona sama poradziła sobie z owym zaliczeniem ponownie bardzo dobrze. Teraz pozostał im już tylko jeden przedmiot i mogły pełnoprawnie nazywać się dorosłymi kobietami.

- Wkrótce zaszalejemy - mówiła Karolina, kiedy kolejny raz uspokoiła się po histerycznym rozrzucaniu notatek po pokoju.
- Oby! - przytakiwała Tamara.
- Wy i szaleństwo kpiła wówczas Ela.
- Zobaczysz - odgrażała się blondynka.

            Przez okres studiów także jej ogólny wygląd pozostał podobny do czasu, kiedy zaczynała edukacje na wyższym poziomie. Jej wzrost zatrzymał się poniżej 170 centymetrów. Włosy w dalszym ciągu skracała, kiedy tylko stawały się dla niej zbyt długie. Co prawda po długich namowach współlokatorek zdecydowała się przerzedzać swoje brwi, ale wciąż mogłyby być bardziej zadbane. Długie rzęsy podkreślała delikatnie czarnymi kosmetykami co nadawało jej uroku w połączeniu z ciemnymi tęczówkami. Zmieniła także styl ubierania, dzięki czemu jej duży biust sprawiał wrażenie mniej zwisającego. Nauczyła się także kołysać biodrami podczas zwykłego chodu. Dodając do tego jej wcięcie w tali i tyłek, który w skutek ćwiczeń jakie odbywała od kilku miesięcy codziennie, zaczynała przyciągać wzrok studentów.

            Najwięcej w tym czasie zmienił się jednak wygląd Tamary. Przez ostatnie dwa lata urosła. Nabrała także wreszcie kobiecych kształtów. Włosy jej pociemniały - nie raz przyjmując odcień wiśni - wydłużyły się także. Rysy jej twarzy stały się bardziej wyraźne, ale pozostały także delikatne. Z kolei jej szczupłe nogi przyciągały uwagę na akademickich korytarzach.

            Ostatni egzamin był dla niej prawdziwą udręką. Nie radziła sobie z własnymi emocjami, w związku z czym nerwy nie pozwolił jej zasnąć szybciej niż nad ranem. Zaspała. Wypita na szybko mocna kawa, nie pobudziła jej dostatecznie. Z tego powodu wydawało jej się, że zaśnie zaraz po tym jak otrzymała arkusz z pytaniami. Koniec końców udało się jej naskrobać odpowiedzi na większość pytań, jednakże nie była pewna ich trafności oraz adekwatności długości swoich wypowiedzi.

- Jak ci poszło? - spytała ją uśmiechnięta Elka po opuszczeniu auli, w której pisały.

            Tamara nachmurzyła się nim odpowiedziała.

- Co jest? - dopytywała koleżanka.
- Spać mi się chce...
- To idź to zrób - poleciła jej z wrodzoną wrażliwością szatynka - wieczorem impreza. Pamiętaj!
- Ok.

            Odeszła od współlokatorki. Ziewając podążyła do swojego pokoju. Po drodze natknęła się na Sophie van Galarescu. Brunetka z Portu Rumowego wydawała się roztrzęsiona z jakiegoś nieznanego Tamarze powodu, nic ją to jednak nie obchodziło. W tej chwili liczyło się dla niej tylko dotrzeć do łóżka.

- Powiedz szmacie, że wiem! - krzyknęła za nią ciemnooka.
- Komu?
- Tej z którą mieszkasz - odwarknęła Sophie.

            Zapadła chwila milczenia. Tamara zatrzymała się w pół kroku.

- Co masz na myśli?
- Że jest wywłoką.
- Ela skończyła...
- Nie ją mam na myśli! - zaprotestowała gwałtownie szlachcianka.

            Wiśniowowłosa odeszła nim wybuchowa studentka zdołała eksplodować. Wtedy najpewniej nie dane byłoby jej dotrzeć do pokoju i wyspać się przed wieczornym wyjściem.

            Za kolejnym zakrętem natknęła się na spadkobiercę rodu van Winescu, Romualda. Co prawda czarnooki chłopak miał już mniej pryszczy niż na początku ich znajomości, ale wciąż nie był zbyt atrakcyjny. Wieść od Andrei głosiła, że paniątku groziła uwalenie ostatniego roku Zarządzania. Jego wygląd istotnie wskazywał na kiepski stan psychiczny. 

- Coś się stało? - spytał go uprzejmie, tłumiąc kolejne ziewnięcie.

            Chłopak spojrzał na nią podejrzliwie. Otworzył usta i zamknął.

- Nie nic - odezwał się wreszcie.
- Skoro tak mówisz - rzekła dziewczyna i odeszła.

            Wreszcie nieniepokojona przez nikogo doszła do pokoju. Wewnątrz nie było nikogo. Na łóżku blondyny leżał jej kostium, w którym pisała egzamin. Widocznie zdążyła się już przebrać i iść na zakupy lub gdzieś... Tamara nie zastanawiała się nad tym. Padła na łóżko i zasnęła od razu.

- Tamara! - głos Eli sprowadzał ją do żywych.
- Tamara! - Karolina Andrea pomagała jej dobudzić koleżankę.
- Co jest? - spytała nastolatka.
- Już późno - poinformowała ją Karolina - ubieraj się - powiedziała i rzuciła jej czarną sukienkę.

            Siedemnastolatka pokiwała głową ze zrozumieniem. Dopiero teraz dostrzegła, że wciąż ubrana była jak na egzamin. Zrobiło jej się głupio, ale wpadła na pewien pomysł.

- A nie mogę... - zaczęła, ale przerwał jej stanowczy głos Eli.
- NIE.

            Spuściła głowę ze smutkiem. W końcu jednak ściągnęła z siebie ubranie. Wrzuciła do kosza z ciuchami przeznaczonymi do prania. Skropiła się perfumem otrzymanym od Wiktorii van Wolfescu na urodziny.

- Chodźmy szamać - zarządziła Elka, kiedy były już ubrane.
- Tak ubrane? - zdziwiła się Karola.
- Właśnie - przytaknęła jej Tamao.

            W odpowiedzi szatynka uderzyła się otwarta dłonią w czoło.

- Przecież nie pójdziemy na stołówkę - powiedziała jakby to było coś oczywistego.
- Nie? - zdziwiły się przyjaciółki.
- No nie - potwierdziła Elunia ze śmiechem - idziemy w balet! Na miasto! - mówiła rozentuzjazmowana.

            Widząc uśmiech jaki zagościła na twarzach współlokatorek, chwyciła je pod ręce i zaciągnęła poza teren kampusu. W między czasie dołączyła do nich ubrana w czerwoną sukienkę, szpilki i czarne pończochy Andrea oraz Horia Amaranescu, który nie ubrał się zbyt dobrze - za co zebrał solidny opieprz od ukochanej.

            Po drodze natknęli się na występ obwoźnego sztukmistrza. Artysta zachwycał przechodniów żonglerką zaostrzonymi sztyletami jedną ręką. Było to tym bardziej godne uznania, gdyż jego drugą kończynę "zdobił" kikut. Dziewczyny i Horia nagrodziły go skromnymi datkami na dalsza działalność.

            Kilkanaście metrów dalej dołączył do nich podpity dziedzic rodu van Winescu. Ubrany był w karmazynowy wams z wyszytym herbem swojego rodu, beżowym bukłakiem na czarnym tle. W dłoni ściskał identyczny przedmiot jak na herbie zdobiącym wszystkie wieże i ważniejsze budynki w rządzonym przez jego rodzinę Den Reszcie.

- Znowu? - spytał go Amaranescu.

            Dziewczyny nie wiedziały co miał na myśli, chociaż Tamara spoglądając na dzierżony przez niego bukłak zdawała się domyślać.

-Tak.
- Nie za często? - dopytywał Horia.
- Ale o so chodzi? - wybełkotał w odpowiedzi Romuald.
- Weź go - polecił Karolinie.
- Dlaczego ja?
- Bo nie masz nic lepszego do roboty dzisiaj - odwarknął chłopak szatynki.
- Mam! - zaprotestowała gwałtownie.

            Tamara rozejrzała się po minach zebranych. Żadna ze stron nie wyglądała na chętną do ustąpienia. Pomimo wewnętrznego oporu powiedziała w końcu:

- Będę miała go na oku.
- Na prawdę? - spytali równocześnie Horia i Karola Andrea.

            Potwierdziła ruchem głowy.

- Na siebie mogę wyliczać - rozległ się pełen aprobaty bełkot Romka.
- Dzięki -odpowiedziała grzecznie.

            Wzięła następnie chłopaka pod ramię i ruszyła do jednej z gospód. Sugestia Andrei nakazywała im udać się do "Dębowej Tarczy", lecz ekspertka Ela stanowczo się temu spreciwiła. Zamiast Dębowej... poleciła udać się do "Trójkolorowej". Tak też zrobiła cała gromada przyszłych absolwentów.

            "Trójkolorowa" była dużym trójpoziomowym budynkiem. Na parterze znajdowała się część, w której można było spożyć raczej w spokoju posiłek. Ściany pomalowane były w kolorze rubinowym, a dodatki w tym kolorze i rozstawione tu i ówdzie lampiony pofarbowane na karmazynowy nadawały części piętra romantyczny charakter. Masywne dębowe stoły otoczone były przez wygodne kanapy w kolorze ciemnobrunatnym.

            Piętro wyżej znajdowała się część pijalniana. Ściany na jej piętrze utrzymane były na ciemnoniebiesko. To właśnie tu lokalny "element patologiczny" jak nazywał to jeden z wykładowców Tamary, gromadził się by chlać na umór. Stoły były równie duże co piętro niżej, lecz miejsca siedzące stanowiły zwykłe krzesła - nie licząc czterech zamkniętych lóż.

            Na ostatnim piętrze znajdowała się część sypialniana. To właśnie parokrotnie nocowała Ela, kiedy wraz z Horią przesadziła z alkoholem podczas wypadów na miasto. Nietrudno się domyślić, że kolor tego poziomu utrzymany był w jasnych, słonecznych tonach.

            Grupa przyjaciół wybrała stół na "Rubinowym Piętrze"  w oddali od innych, nielicznych jeszcze klientów. Złożyli zamówienia i w miłej, przyjacielskiej atmosferze oczekiwali na przybycie kelnerek. Po upływie kilku minut przyniesiono pierwszą potrawę - zamówioną przez Karolinę - Wieprzowinę z duszonymi warzywami. Chwilę potem Romek i Andrea otrzymali swoje ryby na parze. W dalszej kolejności dostarczono szparagi w cieście dla Eli, zapiekankę ziemniaczano- drobiową zamówioną przez Tamarę oraz dziczyznę w sosie śliwkowym dla Horii. Po podaniu wszystkich potraw, kelner przyniósł dwa dzbany białego wina oraz sześć pucharów.

- Za koniec studiów! - Ela wzniosła pierwszy tego dnia toast.
- Za koniec studiów! - powtórzyli zebrani.

            W niespiesznym tempie zjedli obiad i opróżnili dzbany z winem. Wiodąca prym szatynka zarządziła przeniesienie się piętro wyżej. Tam ponownie dała przykład pozostałym i zamówiła gorzałę i piwo z sokiem dla pijanego już od dawna Romka.

            Chłopak spłonął burakiem, kiedy jako jedyny musiał pić tak słaby trunek, lecz wobec braku innych gości na tym piętrze nie awanturował się. Pierwsza butelka pozbawiona została zwartości w zastraszająco szybkim tempie. Wobec czego Horia kupił jeszcze dwie butle.

- Co s tobą i s siostrą? - spytała wstawiona konkretnie Ela.
- Nie kumam - odparła van Galarescu.
- Nie focha się za naszą znajomość? - dopytała blondynka.

            Ela pokiwała twierdząco głową.

- Wiecie - zaczęła nieśmiało szlachcianka - Sophie jest impulsywna. Taki już urok dziedziczek Portu Rumowego. Joanna, to znaczy matka, też taka była i w sumie dalej jest - opowiadała - pomimo tego siostrę ma tylko jedną. Wybaczyła dość szybko, a przynajmniej szybciej niż się tego spodziewałam.
-Wypijmy za to! - ryknął Romuald.

            Wyjątkowo wszyscy zgodzili się z jego propozycją. Opróżnili resztki swoich glinianych kubków. Następnie on sam pogrążył się w monologu o nieszczęśliwym żywocie dziedziców fortun i przewodnictwa wielkim rodom Rumlandii. Mało kto jednak go słuchał. Horia obściskiwał się już w tym czasie z ukochaną. Andrea poszła do wychodka. Karolina postanowiła coś jeszcze zjeść. Natomiast najmłodsza w całym towarzystwie Tamara zgodziła się na taniec z jakimś przystojnym nieznajomym.

            To właśnie z nim miała się bawić przez resztę wieczoru. Wobec tego przykry obowiązek dopilnowania panicza van Winescu spoczął na barkach jej blondwłosej przyjaciółki. Ta niechętnie, ale jednak, zajęła się wysłuchiwaniem jego żalów, przytakiwaniem oraz popijaniem coraz słabszych drinków.

- Nasza mała dobrze się bawi - zauważył Horia i wskazał na parkiet.

            Tamara pląsała tam w dalszym ciągu z nieznanym im chłopakiem, który w tańcu gładził jej plecy, a drugą ręką ugniatał jej pupę. Rozochocona alkoholem oraz buzującymi w niej hormonami dziewczyna nie miała nic przeciwko temu.

- Chyba nie pozwolimy jej szybciej od nas skończyć w... - resztę zdania skończyła szeptem do ucha Amaranescu, po czym z chichotem opuścili "Trójkolorową".

            Pozostali bawili się dalej lub spali - jak Romuald - kiedy Tamara zgodziła się wraz z Falkiem, bo tak miał na imię jej partner, iść piętro wyżej...

- Któżby się tego spodziewał - powiedziała Karolina Andrea.
- Na pewno nie ty... - zakpiła Andrea.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz