"Wykształcenie, podobnie do ubrania, winno być starannie dopasowane do osoby. Zbyt małe uwiera, za obszerne śmieszy."
Andrzej Dobrowolski
Rozdział 2
Wielkie zakończenia
Tamara
miała już siedemnaście lat i coraz większymi krokami zbliżał się czas
zakończenia przez nią nauki w renomowanej uczelni. Ostatnie miesiące upłynęły
jej nad książkami. Nigdy w życiu nie czytała tyle co w czasie przygotowań do
tegorocznych egzaminów.
- Przecież zdasz wszystko śpiewająco -
powtarzała jej Karolina Andrea.
Zdawała
sobie z tego sprawę jednak zbyt wiele zależało od tego jakie osiągnie wyniki.
Opuszczona przez martwą Ayumi, uwięzionych Akiko i Lena pogrążyła się w
samokształceniu. Do tej pory dostała
piątki z egzaminów z Wiedzy o Państwie oraz zaawansowanej matematyki. Nieco
gorzej poszły jej Poprawność językowa, Historia oraz Techniki nauczania. Wciąż
czekały ją jeszcze dwa egzaminy.
Dzień
przed przedostatnim z nich, Elka zaproponowała udanie się wraz z nią i drugą
współlokatorką do miasta na jakąś imprezę. Grzeczna uczennica Tamao odmówiła-
tak samo jak Karola. Niezrażona tym szatynka wymknęła się wraz ze swoim długoletnim
- jak na nią -chłopakiem Horią Amaranescu oraz Andreą van Galarescu - siostra Sophie,
największej rywalki Eli - oraz koleżanką
szlachcianki, pochodzącą ze skandynawskiej Nowej Kopenhagi Anną. Wyjście jak
dało sie przewidzieć zakończyła się wczesnym... rankiem. Skutkiem tego Ela na
egzamin przyszła zaspana. Jej jedynym ratunkiem był fakt, iż tym razem wszystko
odbywało się w sposób ustny. Jeszcze przed rozpoczęciem związku z Horią, Tamara
dałaby sobie rękę uciąć, że jej przyjaciółka zwyczajnie prześpi się z
prowadzącym zajęcia lub wykład i otrzyma 5, lecz teraz nie była tego już taka
pewna. Dwa lata związku zmieniły zdecydowanie szatynkę. Przez ten czas była raczej
wierna swojemu wybrankowi.
Osobną
kwestią pozostawała jej uroda. Piersi dziewczyny wciąż były niezbyt wielkie.
Była wciąż wyższa odrobinę od różowowłosej. Miała w dalszym ciągu zadarty nos, a
jej sylwetka była przeciętna. Pomimo tego odkąd Tamao sięgała pamięcią, Elunia
nie mogła narzekać na brak powodzenia u płci brzydkiej.
Ona
sama poradziła sobie z owym zaliczeniem ponownie bardzo dobrze. Teraz pozostał
im już tylko jeden przedmiot i mogły pełnoprawnie nazywać się dorosłymi
kobietami.
- Wkrótce zaszalejemy - mówiła Karolina,
kiedy kolejny raz uspokoiła się po histerycznym rozrzucaniu notatek po pokoju.
- Oby! - przytakiwała Tamara.
- Wy i szaleństwo kpiła wówczas Ela.
- Zobaczysz - odgrażała się blondynka.
Przez
okres studiów także jej ogólny wygląd pozostał podobny do czasu, kiedy zaczynała
edukacje na wyższym poziomie. Jej wzrost zatrzymał się poniżej 170 centymetrów.
Włosy w dalszym ciągu skracała, kiedy tylko stawały się dla niej zbyt długie. Co
prawda po długich namowach współlokatorek zdecydowała się przerzedzać swoje brwi,
ale wciąż mogłyby być bardziej zadbane. Długie rzęsy podkreślała delikatnie
czarnymi kosmetykami co nadawało jej uroku w połączeniu z ciemnymi tęczówkami.
Zmieniła także styl ubierania, dzięki czemu jej duży biust sprawiał wrażenie
mniej zwisającego. Nauczyła się także kołysać biodrami podczas zwykłego chodu.
Dodając do tego jej wcięcie w tali i tyłek, który w skutek ćwiczeń jakie
odbywała od kilku miesięcy codziennie, zaczynała przyciągać wzrok studentów.
Najwięcej
w tym czasie zmienił się jednak wygląd Tamary. Przez ostatnie dwa lata urosła.
Nabrała także wreszcie kobiecych kształtów. Włosy jej pociemniały - nie raz
przyjmując odcień wiśni - wydłużyły się także. Rysy jej twarzy stały się
bardziej wyraźne, ale pozostały także delikatne. Z kolei jej szczupłe nogi
przyciągały uwagę na akademickich korytarzach.
Ostatni
egzamin był dla niej prawdziwą udręką. Nie radziła sobie
z własnymi emocjami, w związku z czym nerwy nie pozwolił jej zasnąć szybciej
niż nad ranem. Zaspała. Wypita na szybko mocna kawa, nie pobudziła jej
dostatecznie. Z tego powodu wydawało jej się, że zaśnie zaraz po tym jak
otrzymała arkusz z pytaniami. Koniec końców udało się jej naskrobać odpowiedzi
na większość pytań, jednakże nie była pewna ich trafności oraz adekwatności
długości swoich wypowiedzi.
- Jak ci poszło? - spytała ją
uśmiechnięta Elka po opuszczeniu auli, w której pisały.
Tamara
nachmurzyła się nim odpowiedziała.
- Co jest? - dopytywała koleżanka.
- Spać mi się chce...
- To idź to zrób - poleciła jej z
wrodzoną wrażliwością szatynka - wieczorem impreza. Pamiętaj!
- Ok.
Odeszła
od współlokatorki. Ziewając podążyła do swojego pokoju. Po drodze natknęła się
na Sophie van Galarescu. Brunetka z Portu Rumowego wydawała się roztrzęsiona z
jakiegoś nieznanego Tamarze powodu, nic ją to jednak nie obchodziło. W tej
chwili liczyło się dla niej tylko dotrzeć do łóżka.
- Powiedz szmacie, że wiem! - krzyknęła
za nią ciemnooka.
- Komu?
- Tej z którą mieszkasz - odwarknęła
Sophie.
Zapadła
chwila milczenia. Tamara zatrzymała się w pół kroku.
- Co masz na myśli?
- Że jest wywłoką.
- Ela skończyła...
- Nie ją mam na myśli! - zaprotestowała
gwałtownie szlachcianka.
Wiśniowowłosa
odeszła nim wybuchowa studentka zdołała eksplodować. Wtedy najpewniej nie dane
byłoby jej dotrzeć do pokoju i wyspać się przed wieczornym wyjściem.
Za
kolejnym zakrętem natknęła się na spadkobiercę rodu van Winescu, Romualda. Co
prawda czarnooki chłopak miał już mniej pryszczy niż na początku ich
znajomości, ale wciąż nie był zbyt atrakcyjny. Wieść od Andrei głosiła, że
paniątku groziła uwalenie ostatniego roku Zarządzania. Jego wygląd istotnie
wskazywał na kiepski stan psychiczny.
- Coś się stało? - spytał go uprzejmie,
tłumiąc kolejne ziewnięcie.
Chłopak
spojrzał na nią podejrzliwie. Otworzył usta i zamknął.
- Nie nic - odezwał się wreszcie.
- Skoro tak mówisz - rzekła dziewczyna i
odeszła.
Wreszcie
nieniepokojona przez nikogo doszła do pokoju. Wewnątrz nie było nikogo. Na
łóżku blondyny leżał jej kostium, w którym pisała egzamin. Widocznie zdążyła
się już przebrać i iść na zakupy lub gdzieś... Tamara nie zastanawiała się nad
tym. Padła na łóżko i zasnęła od razu.
- Tamara! - głos Eli sprowadzał ją do
żywych.
- Tamara! - Karolina Andrea pomagała jej
dobudzić koleżankę.
- Co jest? - spytała nastolatka.
- Już późno - poinformowała ją Karolina
- ubieraj się - powiedziała i rzuciła jej czarną sukienkę.
Siedemnastolatka
pokiwała głową ze zrozumieniem. Dopiero teraz dostrzegła, że wciąż ubrana była
jak na egzamin. Zrobiło jej się głupio, ale wpadła na pewien pomysł.
- A nie mogę... - zaczęła, ale przerwał
jej stanowczy głos Eli.
- NIE.
Spuściła
głowę ze smutkiem. W końcu jednak ściągnęła z siebie ubranie. Wrzuciła do kosza
z ciuchami przeznaczonymi do prania. Skropiła się perfumem otrzymanym od
Wiktorii van Wolfescu na urodziny.
- Chodźmy szamać - zarządziła Elka,
kiedy były już ubrane.
- Tak ubrane? - zdziwiła się Karola.
- Właśnie - przytaknęła jej Tamao.
W
odpowiedzi szatynka uderzyła się otwarta dłonią w czoło.
- Przecież nie pójdziemy na stołówkę -
powiedziała jakby to było coś oczywistego.
- Nie? - zdziwiły się przyjaciółki.
- No nie - potwierdziła Elunia ze
śmiechem - idziemy w balet! Na miasto! - mówiła rozentuzjazmowana.
Widząc
uśmiech jaki zagościła na twarzach współlokatorek, chwyciła je pod ręce i
zaciągnęła poza teren kampusu. W między czasie dołączyła do nich ubrana w
czerwoną sukienkę, szpilki i czarne pończochy Andrea oraz Horia Amaranescu,
który nie ubrał się zbyt dobrze - za co zebrał solidny opieprz od ukochanej.
Po
drodze natknęli się na występ obwoźnego sztukmistrza. Artysta zachwycał
przechodniów żonglerką zaostrzonymi sztyletami jedną ręką. Było to tym bardziej
godne uznania, gdyż jego drugą kończynę "zdobił" kikut. Dziewczyny i Horia
nagrodziły go skromnymi datkami na dalsza działalność.
Kilkanaście
metrów dalej dołączył do nich podpity dziedzic rodu van Winescu. Ubrany był w karmazynowy
wams z wyszytym herbem swojego rodu, beżowym bukłakiem na czarnym tle. W dłoni
ściskał identyczny przedmiot jak na herbie zdobiącym wszystkie wieże i
ważniejsze budynki w rządzonym przez jego rodzinę Den Reszcie.
- Znowu? - spytał go Amaranescu.
Dziewczyny
nie wiedziały co miał na myśli, chociaż Tamara spoglądając na dzierżony przez
niego bukłak zdawała się domyślać.
-Tak.
- Nie za często? - dopytywał Horia.
- Ale o so chodzi? - wybełkotał w
odpowiedzi Romuald.
- Weź go - polecił Karolinie.
- Dlaczego ja?
- Bo nie masz nic lepszego do roboty
dzisiaj - odwarknął chłopak szatynki.
- Mam! - zaprotestowała gwałtownie.
Tamara
rozejrzała się po minach zebranych. Żadna ze stron nie wyglądała na chętną do
ustąpienia. Pomimo wewnętrznego oporu powiedziała w końcu:
- Będę miała go na oku.
- Na prawdę? - spytali równocześnie
Horia i Karola Andrea.
Potwierdziła
ruchem głowy.
- Na siebie mogę wyliczać - rozległ się
pełen aprobaty bełkot Romka.
- Dzięki -odpowiedziała grzecznie.
Wzięła
następnie chłopaka pod ramię i ruszyła do jednej z gospód. Sugestia Andrei
nakazywała im udać się do "Dębowej Tarczy", lecz ekspertka Ela
stanowczo się temu spreciwiła. Zamiast Dębowej... poleciła udać się do "Trójkolorowej".
Tak też zrobiła cała gromada przyszłych absolwentów.
"Trójkolorowa"
była dużym trójpoziomowym budynkiem. Na parterze znajdowała się część, w której
można było spożyć raczej w spokoju posiłek. Ściany pomalowane były w kolorze
rubinowym, a dodatki w tym kolorze i rozstawione tu i ówdzie lampiony
pofarbowane na karmazynowy nadawały części piętra romantyczny charakter. Masywne
dębowe stoły otoczone były przez wygodne kanapy w kolorze ciemnobrunatnym.
Piętro
wyżej znajdowała się część pijalniana. Ściany na jej piętrze utrzymane były na
ciemnoniebiesko. To właśnie tu lokalny "element patologiczny" jak
nazywał to jeden z wykładowców Tamary, gromadził się by chlać na umór. Stoły
były równie duże co piętro niżej, lecz miejsca siedzące stanowiły zwykłe
krzesła - nie licząc czterech zamkniętych lóż.
Na
ostatnim piętrze znajdowała się część sypialniana. To właśnie parokrotnie
nocowała Ela, kiedy wraz z Horią przesadziła z alkoholem podczas wypadów na
miasto. Nietrudno się domyślić, że kolor tego poziomu utrzymany był w jasnych,
słonecznych tonach.
Grupa
przyjaciół wybrała stół na "Rubinowym Piętrze" w oddali od innych, nielicznych jeszcze
klientów. Złożyli zamówienia i w miłej, przyjacielskiej atmosferze oczekiwali
na przybycie kelnerek. Po upływie kilku minut przyniesiono pierwszą potrawę -
zamówioną przez Karolinę - Wieprzowinę z duszonymi warzywami. Chwilę potem
Romek i Andrea otrzymali swoje ryby na parze. W dalszej kolejności dostarczono
szparagi w cieście dla Eli, zapiekankę ziemniaczano- drobiową zamówioną przez Tamarę
oraz dziczyznę w sosie śliwkowym dla Horii. Po podaniu wszystkich potraw,
kelner przyniósł dwa dzbany białego wina oraz sześć pucharów.
- Za koniec studiów! - Ela wzniosła
pierwszy tego dnia toast.
- Za koniec studiów! - powtórzyli
zebrani.
W
niespiesznym tempie zjedli obiad i opróżnili dzbany z winem. Wiodąca prym
szatynka zarządziła przeniesienie się piętro wyżej. Tam ponownie dała przykład
pozostałym i zamówiła gorzałę i piwo z sokiem dla pijanego już od dawna Romka.
Chłopak
spłonął burakiem, kiedy jako jedyny musiał pić tak słaby trunek, lecz wobec
braku innych gości na tym piętrze nie awanturował się. Pierwsza butelka pozbawiona
została zwartości w zastraszająco szybkim tempie. Wobec czego Horia kupił
jeszcze dwie butle.
- Co s tobą i s siostrą? - spytała
wstawiona konkretnie Ela.
- Nie kumam - odparła van Galarescu.
- Nie focha się za naszą znajomość? -
dopytała blondynka.
Ela
pokiwała twierdząco głową.
- Wiecie - zaczęła nieśmiało
szlachcianka - Sophie jest impulsywna. Taki już urok dziedziczek Portu Rumowego.
Joanna, to znaczy matka, też taka była i w sumie dalej jest - opowiadała -
pomimo tego siostrę ma tylko jedną. Wybaczyła dość szybko, a przynajmniej
szybciej niż się tego spodziewałam.
-Wypijmy za to! - ryknął Romuald.
Wyjątkowo
wszyscy zgodzili się z jego propozycją. Opróżnili resztki swoich glinianych
kubków. Następnie on sam pogrążył się w monologu o nieszczęśliwym żywocie
dziedziców fortun i przewodnictwa wielkim rodom Rumlandii. Mało kto jednak go
słuchał. Horia obściskiwał się już w tym czasie z ukochaną. Andrea poszła do
wychodka. Karolina postanowiła coś jeszcze zjeść. Natomiast najmłodsza w całym
towarzystwie Tamara zgodziła się na taniec z jakimś przystojnym nieznajomym.
To
właśnie z nim miała się bawić przez resztę wieczoru. Wobec tego przykry
obowiązek dopilnowania panicza van Winescu spoczął na barkach jej blondwłosej przyjaciółki.
Ta niechętnie, ale jednak, zajęła się wysłuchiwaniem jego żalów, przytakiwaniem
oraz popijaniem coraz słabszych drinków.
- Nasza mała dobrze się bawi - zauważył Horia
i wskazał na parkiet.
Tamara
pląsała tam w dalszym ciągu z nieznanym im chłopakiem, który w tańcu gładził
jej plecy, a drugą ręką ugniatał jej pupę. Rozochocona alkoholem oraz
buzującymi w niej hormonami dziewczyna nie miała nic przeciwko temu.
- Chyba nie pozwolimy jej szybciej od
nas skończyć w... - resztę zdania skończyła szeptem do ucha Amaranescu, po czym
z chichotem opuścili "Trójkolorową".
Pozostali
bawili się dalej lub spali - jak Romuald - kiedy Tamara zgodziła się wraz z
Falkiem, bo tak miał na imię jej partner, iść piętro wyżej...
- Któżby się tego spodziewał -
powiedziała Karolina Andrea.
- Na pewno nie ty... - zakpiła Andrea.