Rozdział
26
Najgorszy
dzień
Tamara obudziła się - dzień
po przywitaniu czarodziei - z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony była
zadowolona, że być może dowie się czegoś o przyczynach trafienia do tego
dziwnego świata, a z drugiej bała sie tego co może usłyszeć. Pani Green
poprzedniego dnia twierdziła, że może gadać tylko z Lenem, ale w końcu uległa
prośbom Tamary i zgodziła się pozwolić jej wejść do swojej komnaty i poznać
nowe fakty.
Tego dnia miały się odbyć
dyskusje królowej Joanny z innym wydziałami Ministerstwa Magii. Tamara nie
planowała sie na nie wybierać, bo i po co? Nie znała się na polityce, wojnie,
ani rozmowach z dygnitarzami z obcych państw. Z tego co wiedziała Ayumi miała
zagościć na rozmowy królowej z panem Bell i panem Blackiem o ile ten będzie
omawiać swoją misję na terenie Rumlandii z królową.
Różowowłosej dziewczynie nie
chciało się opuszczać tego dnia swojej komnaty. Tak dobrze się jej leżało w łóżku,
było jej ciepło, bezpiecznie i przyjemnie. W zasadzie jej jedynym powodem na
opuszczenie wyra było spotkanie z Leną Green. Mimo własnych chęci odkryła się,
powoli i niechętnie usiadła na łóżku. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Ayumi
spała jeszcze smacznie w swoim łóżku, a łoże jej siostry było puste - Akiko po
odzyskaniu wolności miała ruszyć z Lenem na wojnę. Bez jednej z sióstr Tamao
czuła się troszkę opuszczona. Mimowolnie wracała w myślach w do przyjaciół,
którzy pozostali w świecie, gdzie się urodziła. Co u nich słychać? Jak żyją? Te
i inne pytanie nasuwały się jej do głowy. Chcąc przerwać rozważania o dawnych
przyjaciołach wstała z łóżka i zatrzymała się przed małą szafką. Wyjęła z niej
litrową butelkę czerwonego, słodkiego wina porzeczkowego. Nalała sobie pół
kielicha i wypiła żeby rozjaśnić nieco umysł.
Zsunęła z siebie wełnianą
koszulę nocną i zaczęła się ubierać. Zwykła bielizna, ciemne spodnie, które
stawały sie coraz szersze w dolnych partiach nóg i biała koszulka. Nie było to
ubranie godne damy królewskiego dworu, ale dziewczyna dobrze się w nim czuła.
Otworzyła okiennice i
wpuściła do komnaty światło słoneczne. Dzień zapowiadał się na wyjątkowo
piękny. Słońce grzało przyjemnie w twarz, przy niemal bezchmurnym niebie.
Gdzieś daleko na horyzoncie widniały dwa małe, pierzaste obłoki. Delikatny,
północny wiatr orzeźwiał i wprowadzał przyjemne dla mieszkańców miasta
ochłodzenie. Tamara zerknęła na prosty, rtęciowy termometr i zauważyła, iż
temperatura powietrza wynosi 13 stopni. Uznała to za wyjątkowo dobry wynik -
jak na środek stycznia - przynajmniej tak byłoby w świecie, z którego
pochodziła, ale tu - w Międzymorzu - taka temperatura nie oznaczała zachwytu
wśród ludności, wprost przeciwnie, ludzie obawiali się nadchodzącej zimy, mimo
że Tamao sądziła iż ta pora roku nie nastanie w tym roku w Rumlandii. Nie znała
ona, jednak tutejszych zjawisk meteorologiczno- atmosferycznych.
Starsi mieszkańcy pamiętają,
że lato na tym kontynencie może trwać nawet do 3 lat, a zima czasem i więcej.
Nie obowiązywały tu żadne reguły dotyczące pór roku. Pogoda zachowywała się jak
chciała i kiedy chciała.
Dziewczyna opuściła własną
komnatę i udała się do wielkiej sali, gdzie cały dwór i zagraniczni goście
mieli zjeść śniadanie. Po wejściu do sali Tamara przekonała się, że jest jednym
z pierwszych gości. Przy stole siedziały tylko czarnowłosa dwórka Wiktoria i
mężczyzna siedzący koło niej na wczorajszej uczcie - Syriusz Black. Oni również
ubrali się w wygodne stroje. Brunetka nosiła tego dnia jaskrawo pomarańczową,
prostą sukienkę i miała rozpuszczone włosy, sięgające jej do łopatek Syriusz
ubrał się po cywilnemu - w czarne spodnie i aksamitną koszulę w biało- czarne,
poziome pasy. Na ramionach miał też służbową pelerynę z czerwoną naszywką.
-
Dzień dobry - przywitała się Tamara z pozostała dwójką.
-
Cześć - odpowiedzieli jej.
Nałożyła sobie na talerz
sadzone jajka, kromkę chleba z białym serem i pokrojoną marchewkę. Nie miała
apetytu na bardziej wyszukane potrawy znajdujące się na stole - jak np. pudding
brzoskwiniowy, szynkę z rodzynkami, sałatkę pomidorowo- ogórkową czy pieczone
skrzydełka kurczaka.
Jadła w milczeniu. Wiktoria
zainteresowana była oficerem służb porządkowych Ministerstwa Magii. Rozmawiali
o różnych rzeczach - pogodzie, ulubionych pieśniach bardów itp. W pewnym
momencie ich pogawędka zeszła na temat wczorajszej uczty.
-
Gdzie zniknąłeś wczoraj z rudą? - spytała Wiktoria.
-
Hm... - zamyślił się Black, z widocznym uśmiechem na samo wspomnienie -
poszliśmy pozwiedzać pewne komnaty w katakumbach pałacu.
-
Pewnie było tam bardzo zimno?
-
Niekoniecznie.
-
Było tam coś ciekawego?
-
Tak - Black w dalszym ciągu odpowiadał nonszalancko i nie poświęcał żadnej
uwagi rozmówczyni, będąc pochłoniętym wspomnieniem upojnych chwil z Emmanuelą.
-
Co robiliście? - wtrąciła Tamara.
-
To pytanie nie na miejscu - zaprotestowała Wiktoria, nie chcąc znać odpowiedzi.
-
Sprawialiśmy sobie przyjemność, rozkosz i inne takie - odrzekł mężczyzna.
Tamara postanowiła nie brać
udziału w dalszej rozmowie wobec czego pospiesznie zjadła swój posiłek i
wyszła. Z tego co zauważyła było jeszcze dość wcześnie, więc pani Green pewnie
jeszcze śpi. Niegrzecznie byłoby ją budzić. Nie mając co ze sobą zrobić Tamara
poszła do łaźni, które znajdowały się na pierwszym poziomie piwnic pałacu. Poniżej
nich znajdowały się tylko ponure katakumby, do których dziewczyna nie miała
zamiaru się nigdy wybierać. Słyszała od służby, że jest tam pełno grobów
znanych postaci z Amstersztu - głównie członków rodziny królowej Joanny.
Podobno każdy pochowany tam miał wyrzeźbiony posąg i błądził nocą po
katakumbach. Były tam też lochy, co
przerażało ją jeszcze bardziej niż zmarli.
Łaźnia była ogromnym
pomieszczeniem, większym od wielkiej sali. Wewnątrz niej znajdowały się dwa
duże baseny, kilkoro drewnianych budek przypominających sauny parowe, mniejszy basen i kilkoro dużych wanien, w
każdej z nich spokojnie mogłoby się myć nawet i 5 osób naraz. Na jednej ze
ścian wisiało kilkanaście wieszaków z ręcznikami - nad każdym widniał podpis do
kogo należy - oraz meblościanka złożona z małych szafek na ubrania osób
przebywających w łaźni. Dodatkowo w różnych miejscach znajdowały się lustra.
Kiedy Tamara weszła do
środka nie było tam nikogo. Migiem odnalazła swój ręcznik na wieszaku i
podeszła do pierwszej, lepszej szafki. Pozbyła się ubrań i pomyślała co
dalej. Najpierw podeszła do lustra i
przyjrzała się sobie. Faktycznie Ayumi
miała wczoraj rację - pomyślała - moje
cycki urosły i zaczynają nareszcie wyglądać jak u innych dziewczyn. Dotknęła
prawego sutka. Czuła że nie jest już w jednej płaszczyźnie z resztą jej ciała i
odstaje od klatki piersiowej wraz z piersiami. Zauważyła to już tuż po
stwierdzeniu tego przez współlokatorkę, ale dopiero teraz w to uwierzyła.
Weszła do pomieszczenia do drewnianego mini pomieszczenia, pełnego
pary. Siedziała tam dobre kilkanaście minut. Z każdą kolejną chwilą kiedy
krople poty spływały po jej drobnym ciele czuła się coraz bardziej spokojna i
rozluźniona. Wreszcie poczuła, że jest tu zbyt duszno i wyszła. Poza drewnem
było zimniej i momentalnie dziewczyna zadecydowała jak najszybciej opuścić tę
pomieszczenie.
Wskoczyła do małego basenu
żeby zmyć pot i popływać by przystosować rozgrzane ciało do temperatury
zbliżonej do tej wewnątrz pałacu. Nigdy nie była zbyt dobrym pływakiem, ale dziś
szło jej to wyjątkowo dobrze. Wiedziała, że dziś nic nie sprawi jej problemu.
Ale czy na pewno?
Odkąd opuściła saunę czuła,
że ktoś ją obserwuję. Być może to tylko złudzenie, ale nie napawało to
dziewczynę poczuciem bezpieczeństwa, które towarzyszyło Japonce rano w łóżku.
Rozejrzała się po łaźni, ale nie widziała nikogo poza swoimi odbiciami, w
niektórych lustrach. "Chyba coś mi się przewidziało" - pomyślała.
Niestety nie miała racji, a przekonać się o tym miała już za kilka minut.
Mając poczucie nieco większego
spokoju wyszła z małego basenu i zaczęła wycierać młode ciało z kropelek wody
opływających swobodnie ku posadzce. Szybko skończyła to zajęcie i podążyła w
stronę meblościanki, w której miała swoje ubrania.
Jakież było zdziwienie
dwunastolatki, kiedy okazało się, że szafka, do której schowała swoje ciuchy
była zupełnie pusta. Przeszukała całą meblościankę i nadal nie mogła nic
znaleźć.
-
Gdzie moje ubrania? - spytała samej siebie.
-
Ja je mam - odparł jakiś głos za jej plecami.
Spróbowała się odwrócić,
lecz nie było to możliwe. Czyjeś dłonie trzymały jej ramiona, tak by nie mogła
nic zrobić. Próbowała się wyrwać, ale była na to zbyt słaba. Machała rękami i
próbowała kopać, jednak nic to jej nie dało. Silne dłonie i noga podcinająca
jej własne zmusiły ją do przyklęknięcia i obrócenia się twarzą w stronę
napastnika. Kiedy tylko próbowała spojrzeć w górę otrzymała bolesny cios w
szczękę.
-
Auuuuu - zawyła.
Napastnik wykorzystując jej
otwarte usta uciszył ją i zakneblował ją wpychając w usta dziewczyny swojego
nabrzmiałego członka. Poruszał nim, to wpychając go prawie do gardła
nastolatki, to znowu prawie go wyjmując. Tamara krztusiła się i dusiła, mała rękami, biła
napastnika gdzie tylko trafiła, ale nic to nie dało.
-
Zrób mi krzywdę, a będę cię pierdolił do końca pobytu tu - warknął mężczyzna i
wepchnął go jej całego aż po migdałki.
Podczas poprzednich dwóch
prób gwałtu na niej znikąd pojawiał się Len i ratował cnotę dziewczyny.
Wiedziała, że tym razem nie ma takiej opcji, ponieważ złotooki jest wiele
kilometrów stąd. Nic jej nie uratuje.
Czuła się okropnie. Nigdy
nawet się nie całowała, a tu nagle ktoś
zupełnie jej obcy zmuszą ją do takich rzeczy. I pomyśleć, że już nabierała
śmiałości w kontaktach z ludźmi. Wiedziała, że jeśli to szybko się nie skończy
to zaraz zwymiotuje. W jej sytuacji mogłoby to tylko pogorszyć jej położenie.
Tymczasem gwałciciel zaczął
głośno jęczeć i zbliżał się do finału zabawy w ustach nastolatki. Aż wreszcie
westchnął głośno i trysnął jej do przełyku. Część przełknęła zszokowana tym co
się zdarzyło, cześć wypluła, a ostatnią największą część zwymiotowała wraz ze
śniadaniem na nogi napastnika. Wykorzystała zszokowanie napastnika i cała
brudna uciekła, nago z łaźni.
Biegła ile sił w nogach po
korytarzach. Mijani przez dziewczynę ludzie patrzyli zszokowani na nagą, brudną
od mieszaniny spermy i resztek jedzenia dziewczynę. Ta nie zaważając na nich
pędziła ile sił do komnaty. Biegła niemal na ślepo, płakała. Dopiero teraz się
rozpłakała. Wcześniej była zbyt przerażona i zaskoczona.
Wreszcie wpadła zdyszana do
środka i zamknęła drzwi. Z oczu płynęły jej strumienie łez. Oparła się rękoma o
ścianę i łapała łapczywie oddech.
-
Co ci się stało? - spytała spokojnie Ayumi, siedząca w głębi pokoju i czytająca
książkę. Tamara nawet na nią nie spojrzała - Tamara?
Dziewczyna nadal nie
odpowiadała. Zsunęła się po ścianie na podłogę i straciła przytomność. Ayumi
rzuciła księgę w kąt i podbiegła do dziewczyny...
Kiedy Tamara się ocknęła
leżała w swoim łóżku, przykryta kołdrą aż po policzki. Było jej ciepło.
Pachniała płynem do kąpieli - wiśniowym stwierdziła po chwili. Zapach wiśni
przywołał wspomnienia Japonii. W ojczyźnie nikt by jej nie skrzywdził.
Przyjaciele by nie dali jej tknąć. Tu nie miała nikogo. Lena jest nie wiadomo
jak daleko stąd, tak samo Akiko, a Ayumi zabrakło wtedy gdy Tamara potrzebowała
ochrony najbardziej w życiu.
Poruszyła ręką pod
nakryciem. Pogłaskała się po wełnianym rękawie. Więc ubrali mnie i umyli -
stwierdziła w myślach - a co robili ze mną gdy spałam?
Na to i wiele innych pytań
nie potrafiła odpowiedzieć. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, brzydziła się tego
co się stało, brzydziła się swoich ust i reszty ciała. Mimo tego, że w całym
zdarzeniu nie było jej winy, czuła się winna. Nie potrafiła się obronić, nie wezwała
nawet nikogo na ratunek. Tylko kogo miała wezwać? Nie potrafiła odpowiedzieć
sobie na to pytanie.
-
Obudziłaś się już - usłyszała gdzieś w tle głos Ayumi. Nie odpowiedziała -
Tamara, proszę cię powiedz co się stało - zachęciła ją kobieta - Tamara. Bez
tego nie ukarzę winnych, a przysięgam ci na pamięć mojego zmarłego męża, że
zrobię to kiedy tylko powiesz kto to był.
-
Nie wiem - wychrypiała słabym głosem.
-
Przepraszam, że pytam - zaczęła Ayumi, patrząc w oczy poszkodowanej - ale...
ale... jak to się stało i gdzie?
-
W łaźni.
-
Zaraz pójdę sprawdzić kto miał tam wartę i kogo tam widzieli.
-
Nie idź...
-
Słucham?
-
Zostań... ja... ja... boję się.
-
Zaraz wrócę - zapewniła Ayumi.
-
Zostań - wyszeptała Tamara i złapała Ayumi za rękaw.
-
Dobrze. Pozwól mi tylko wezwać. Wyślę tę osobę w odpowiednie miejsca.
-
Nie wychodź.
-
Nie wyjdę.
Ayumi podeszła do drzwi i
wezwała stojącego obok wartownika. Był to blondyn, który do tej pory strzegł
królowej. Namada zdała sobie sprawę, że oznacza to, iż Joanna potraktowała całą
sprawę poważnie. Tamara otrzymała opiekę najlepszego medyka w mieście. Dodatkowo
pod jej drzwiami stał jeden z najlepszych ludzi Gwardii Królewskiej.
-
Sprawdź kto rano pełnił wartę w okolicach łaźni - poleciła blondynowi - kto
wchodził do niej rano i kto wychodził.
-
Tak jest.
Ayumi wróciła do łoża. Usiadła
na krześle przy meblu i złapała młodą podopieczną za dłoń. Patrzyła jej w oczy,
a drugą dłonią gładziła włosy. Jest tak młoda, a tak dużo juz przeżyła -
pomyślała.
Czekały na powrót blondyna
aż do następnego ranka. Blondyn wszedł w normalnym dla gwardii stroju. Ukłonił
się w progu i wszedł do pokoju. Przerażona widokiem mężczyzny Tamara nakryła
się po uszy nakryciem. Żołnierz zrobił zaskoczoną minę i nie poruszył się już
ani o krok do przodu.
-
Co masz? - spytała go szorstko Ayumi.
-
Panna Tamara, współpracownik pani Green, panna Wiktoria i to wszyscy do południa.
-
Poczekaj, zaniesiesz coś ode mnie królowej.
Naskrobała wszystko co
wiedziała na kartce papieru, zmięła go na cztery części i podeszła do blondyna
wręczając mu liścik. ten otrzymawszy pismo ukłonił się, przeprosił młodą za
zamieszanie i wyszedł.
Po kilku minutach wrócił, a
za nim do pokoju weszła pani Lena Green w tej samej szacie co wczoraj, Syriusz
Black w czarnych spodniach i do połowy zapiętej koszuli o rumianym kolorze.
Kilka sekund po nich wparowała królowa we własnej osobie, w białej sukni, z
ozdobami z dwóch rubinów i ametystów. Pochód zamknął drugi wartownik.
-
Co to wszystko oznacza Ayumi? - spytała żona monarchy lodowatym tonem.
-
Jej podwładny zgwałcił Tamarę - warknęła Namada, łypiąc spode łba na Green.
-
Masz dowody? - odwarknęła czarodziejka. Ayumi pogrążyła się w ciszy szukając
odpowiedzi, ale milczała zbyt długo - A! Widzisz nic na nas nie masz!
-
Nas? Co masz z tym wspólnego suko?
-
Nie tym tonem - skarciła ją Joanna.
-
Przepraszam wasz miłość, ale co oznacza nas w jej zdaniu? Oskarżyłam jej
podwładnego. A to brzmi jakby i ona miała w tym udział!
Green poczerwieniała na
twarzy. Wyjęła różdżkę i skierowała ją w stronę Namady. Jej mina wyrażała gniew
i chęć mordu. Nie zdąrzyła nic wyczarować, gdyż pomiędzy nią, a Namada wyrosła
półprzejrzysta poświata dzieląca pokój na dwie części wyczarowana przez Blacka.
-
Możemy to wszystko wyjaśnić - rzekł spokojnie.
-
JAK?
-
Sprawdzę jej pamięć.
-
Nie możesz... - jęknęła Green.
-
Mogę - odparł stanowczym tonem i podszedł do tarczy dzielącej pokój na dwie
części.
-
Stój - warknęła Ayumi, chociaż patrzyła na przerażoną dziewczynkę w łóżku.
Black zauważył to i zastygł w bezruchu.
-
Mam coś dla niej na uspokojenie - powiedział spokojnie - zaraz wracam.
Wyszedł w pośpiechu z
pokoju. Zaraz po tym w pomieszczeniu dało się czuć ponure wyczekiwanie i gniewne spojrzenia Ayumi,
która piorunowała wzrokiem Green, a ta nie była jej dłużna. Dobrze, że tarcza
nie znikła po wyjściu maga - pomyślała Tamao.
-
Jestem - rzucił zdyszany Black, odwołał tarczę machnięciem różdżką i podał
Ayumi mały flakonik - dolej do wody i daj jej. Musi wypić do dna - polecił.
-
Co to?
-
Uśpi ją na dwie do trzech godzin. To wystarczy bym mógł dokładnie zbadać całe
zajście.
-
Chyba nie zaszkodzi? - zastanowiła się na głos Ayumi - co o tym myślisz? -
zwróciła się do pokrzywdzonej.
-
Niech się skończy... - Tamara odezwała się po raz pierwszy odkąd wszyscy ci
ludzie wbiegli do pokoju, który dzieliła z Ordynką.
Ayumi nalała do metalowego
kubka wody i dolała tam eliksir od Blacka. Podała go ostrożnie dziewczynie i
dała się pochłonąć oczekiwaniu. Różowo- włosa wypiła duszkiem płyn i
momentalnie usnęła. Kiedy to nastąpiło Black podszedł do łóżka i przyklęknął na
wysokości bioder śpiącej. Wyjął różdżkę i machnął nią w powietrzu jakiś
skomplikowany i niezwykle szybki układ, mruknął "leglimens".
Tkwił tak przy łóżku przed
dobre kilkadziesiąt minut. Wyglądał jak kamienny głaz, Ayumi przypomniał też
marmurowy posąg, których dużo było w jej rodzinnym mieście. Po ocknięciu się
stwierdził, że musi to jeszcze raz zobaczyć. Potem powtórzył to jeszcze dwa
razy. Wtedy powiedział:
-
Już wszystko wiem.
-
I co? - spytali wszyscy jednym głosem.
Skinął różdżką, z której wystrzelił
srebrzysty, wielki, widmowy pies. Zwierzak wybiegł i pobiegł gdzieś korytarzem.
Kobiety przyjrzały mu się zaskoczone, ale i zaciekawione.
-
Posłałem po Helmuta - wyjaśnił - to czarodziej, o którym mówiła młoda.
-
Syriuszu - wtrąciła Green - nie masz pewności czy ona podsunęła ci dobre
wspomnienie - mówiła drżącym głosem - ona mogła zmyślać... i...
-
Ona zmyślać? - przerwał jej cierpko mężczyzna - jest w śnie niemal zimowym na
jeszcze dwie godziny. Nie ma mocy, nie zna się na magii, dopiero co o niej
usłyszała. Sądzisz, że nagle odkryła moce i nauczyła się nimi posługiwać?
-
Nie.
Do pokoju wszedł mężczyzna
siedzący podczas uczty u boku pani Green. Ubrany był w Czarne spodnie i taką
samą bluzę, z której do podłogi sięgał czarny płaszcz, będący częścią bluzy.
Minę miał nieodgadnioną. Czy już wiedział co odkryli? Nagle padła na ziemię, na
brzuch z głuchym łoskotem. To Black potraktował go jakimś czarem. Mężczyzna nie
mógł ruszyć ciałem, jednak oczy poruszały mu się od łóżka, gdzie leżała Tamara
do Syriusza i z powrotem.
-
Co ty kurwa wyprawiasz?! - ryknął na bruneta.
-
Otwórz usta to się dowiesz - ten odparł nonszalancko.
-
Co u diabła?
-
To - burknął Black i wlał mu w usta przezroczysty płyn z fiolki innej niż dla
Tamary.
-
Co mu zrobiłeś? - spytała królowa.
-
Sparaliżował chwilowo ciało i dał eliksir prawdy - wtrąciła Green bezbarwnym
tonem - Będzie po nim odpowiadać na pytanie tylko prawdę, nie uda mu się
skłamać nawet gdyby bardzo chciał...
-
Dokładnie - zgodził się Black - to od czego zaczniemy? Pozwolisz pani, że ja go
przesłucham? - spytał Joanny.
-
Tak.
- Czy zgwałciłeś tą dziewczynę, Tamarę?
-
W pewien sposób tak - odpowiedział Helmut nim zdążył się zorientować co robi.
-
Co znaczy w pewien sposób?
-
Nie wyruchałem jej - rzucił po dłuższej walce z sobą - tylko wepchnął
kutasa do gardła.
Ayumi nie wytrzymała
podeszła do zatrzymanego i uderzyła go otwartą dłonią w policzek. Jeden z
wartowników odciągnął ją od przesłuchiwanego nim postanowiła wymierzyć samosąd.
-
Jeszcze raz to zrobisz, a wyjdziesz - ostrzegła ją Joanna - to jedyne
ostrzeżenie. Kontynuuj - powiedziała do oficera służb porządkowych Ministerstwa
Magii.
-
Czy Lena Green namówiła cię do tego?
-
Nie.
-
Czy ktoś cię do tego namówił?
-
Nie.
-
To dlaczego?
-
Z wielu powodów. Chciałem się przysłużyć pani Green. Chciałem nastraszyć tą
małą, ale kiedy zobaczyłem ją nagą... Nie zrozumiecie tego. Te krople wody
spływające po młodym jędrnym ciele...
-
Dość zwyrodnialcu! - ryknęła Green.
-
Ja tu prowadzę śledztwo - oznajmił jej chłodno Black - co to znaczy przysłużyć?
-
Młoda Green wzdychała do tego samego chłopaka.
-
Zrobiłeś kiedyś coś podobnego młodej dziewczynie?
-
Nie.
-
To koniec wasza miłość - zwrócił się do monarchini.
-
Skazuję go na ścięcie głowy - orzekła Joanna - Dominiku...
-
Wasza sprawiedliwość - przerwała jej Green - przepraszam, że ośmielam sie
wtrącić, ale ten pan jest posłem i nie możesz go tak po prostu zabić.
-
Niby czemu? - obruszyła się królowa - jest zbokiem i sądzę że to
najłagodniejszy wymiar kary dla takich jak on.
-
Nie neguję tej kary, ale musimy ją trochę odroczyć.
-
Dlaczego?
-
Choćby dlatego wasza wspaniałość, że jest posłem, obywatelem innego kraju, ale
i dlatego że każdy zasługuję na oczyszczenie duszy przed śmiercią w rozmowie z
kapłanem. Czcicie tu bogów prawda?
-
Tak - odparła zawstydzona Joanna.
-
Proponuje odesłać go do kapłana w eskorcie tych dzielnych wojów. Potem dać mu
się napić wina i stracić go z honorami należącymi się dyplomacie, którym bądź
co bądź jest.
-
Niech i tak będzie.